środa, 31 sierpnia 2011

Biszkopt kakaowy z masą serową i malinami oraz ... O czym myśli Mamaelki wracając od Fryzjerki

Dziś będzie zbliżenie na pewne zdarzenie (bardzo błahe i nieznaczące, ale Mamęeli w pewnym jego miejscu trwania lekko dołujące).
Oto widzicie jak Mamaeli wraca lekko podcięta (nie, niewcięta ;))i rozwiana (nie, niezawiana ;)) do swojej rocznej Elki od fryzjerki - nie pędzi jakoś dramatycznie, raczej drepcze nieśpiesznie, żeby dać Tacieeli możliwość bycia sam na sam jeszcze przez chwilę z córką (w tamten dzień wyjątkową jędzulką) ;). Gdzieś w okolicach osiedlowego sklepu podchodzi do niej myśl. Myśl śledzi ją, za nią chodzi, w końcu ją nachodzi.
(W tej właśnie chwili drodzy panowie i piękne panie zaczyna się dołowanie). 
Mamaeli przed myślą uciec nie może, nawet nie ma zamiaru, bo jej ciało jest zbyt zaspane, by stać się zasapane.

Myśl, która naszła Mamęeli i chodziła po jej świeżo wystylizowanej głowie wyglądała tak:

Jest ze mnie taka czarodziejka jak z koziej (wiadomo czego) trąbka. Od roku rzucam czar na Elkę, żeby przesypiała noce. Rzuciłam ponad trzysta razy i tylko pięciokrotnie udało mi się trafić do celu. Wczoraj znów spudłowałam ... ojeju. (Ojeju zostało zmyślone, Mamaeli słowa ojeju w tamtej chwili nie pomyślała, teraz tylko zrymować chciała, ale ojeju pasowało, więc zostało ;)).

Zostało jeszcze coś - kulinarne wspomnienie, które droczy się z podniebieniem bo już (cholerka) nie jest jedzeniem.

Biszkopt kakaowy z masą serową i malinami

składniki na biszkopt

6 jajek
szklanka mąki tortowej
2 łyżki kakao 
szklanka cukru
1i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 ml malibu (do nasączenia ciasta)

składniki na masę serową
  
500 g sera białego (polecam szczerze ser "Mój ulubiony" z Wielunia)
kostka masła o temperaturze pokojowej
szklanka cukru pudru
opakowanie cukru waniliowego
500 g malin

Przygotowanie
  
Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.

Oddzielamy białka od żółtek. W pojemnym naczyniu ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę.

Pod koniec ubijania dodajemy stopniowo cukier na przemian z żółtkami - ubijamy tak długo aż kolor ciasta będzie jasnokremowy.
Mąkę mieszamy z kakao i z proszkiem do pieczenia, dodajemy do ciasta, delikatnie mieszając łyżką lub mikserem na wolnych obrotach.

Tak przygotowane ciasto przekładamy do formy i wstawiamy do pieca na około 25 - 30 minut.

Po upływie 25-30 minut sprawdzamy patyczkiem (np. do szaszłyków) czy ciasto się upiekło (upieczone ciasto nie przylepia się do patyczka)

 Po upieczeniu formę z biszkoptem odwracamy do góry dnem i zostawiamy do ostygnięcia (dzięki temu biszkopt na środku nie updanie)
Po ostygnięciu przekrawamy biszkopt.

Górną i dolną część biszkopta nasączamy alkoholem.

Składniki na krem miksujemy na gładką masę.

Na dolny blat biszkoptu wykładamy część masy, następnie układamy maliny, resztę masy i górny blat biszkoptu.
Na górny blat biszkoptu wykładamy resztę masy i maliny.

Przed podaniem tort schładzamy przez kilka godzin w lodówce. 

Smacznego!



niedziela, 28 sierpnia 2011

Dziś w Elkowej restauracji w ramach kolacji kardamonowa jaglanka z bananem, sokiem z cytryny i migdałami oraz ... Akcja pod kryptonimem "Ewakuacja i socjalizacja"

A myśmy myśleli, że nasze młode, pasące się na zielonej mikrołące, porastającej przymieszkalny ogródek, będzie tu wiecznie zadowolooone. Tymczasem dłuższy pobyt (czyt. około pięciominutowy) na ogródku wywołuje u Elki globtroterki niebezpiecznie wysoką falę smutku. Fala po chwili zamienia się w niebezpieczne tsunami, po czym dociera z Elką do furtki i ... już żadna siła nie jest w stanie zatrzymać naszej córki. Każda próba odciągnięcia dziecięcia przyczynia się do jego tonięcia we łzach.

Co takiego ciekawego jest po drugiej stronie ogrodzenia?

Pokaźne stadko mikrosąsiadów i ich zabawki,
huśtawki,
rdzewiejący rowerek - obiekt westchnień i uwielbienia naszego niedojrzałego stworzenia,  który dogorywa (rowerek, nie Elka) w kącie ogródka naszej sąsiadki (dwulatki Ewy), 
studzienki kanalizacyjne,
niezwykle interesujące tablice rejestracyjne (trzeba je koniecznie poklepać ... nie pytajcie czemu, ja nie wiem, a Elka i tak nie powie),
kostka brukowa, po której Elka, jako jedyna z przesympatycznego osiedlowego stadka dziecięcego, biega na czterech kończynach (kiedy już ją przemierzy wszerz i wzdłuż przypomina murzyna),
kamienie i żwirek (przy nich też trzeba koniecznie zatrzymać się na chwilę),
kontenery na śmieci (miejsce z pewnością nie dla dzieci).

Tjaaa i co my, starszyzna możemy? Możemy towarzyszyć Elce biernie, podczas gdy ona przeprowadza swoją akcję. Akcja pod kryptonimem "Ewakuacja i socjalizacja" pochłonęła Elę - i bardzo dobrze. Cieszy nas, że tak chętnie poznaje zewnętrzny świat i inne dzieci (niech tylko zostawi w spokoju kontenery na śmieci).

Dla wszystkich globtroterów proponujemy dziś coś na kształt deseru. Deser w naszej domowej restauracji wszedł w rolę kolacji i pięknie ją zagrał.

kardamonowa jaglanaka z bananem, sokiem z cytryny i migdałami
(U nas po 12 miesiącu ze względu na miód) 

Podaję proporcję na jedną porcję.

1/4 szklanki kaszy jaglanej - uprzednio dokładnie opłukanej i uprażonej do sucha na patelni  (dzięki temu kasza straci gorzki posmak)
3/4 szklanki wody
pół łyżeczki masła
1/2 banana
1/4 (lub mniej) łyżeczki kardamonu
płaska łyżka zmielonych migdałów 
miód i sok z cytryny do smaku

Przygotowanie

Na gotującą się wodę wsypujemy kaszę i gotujemy na małym ogniu 10 minut. (Nie mieszamy kaszy, żeby nie przywarła do garnka.)

Do ugotowanej kaszy dodajemy rozgniecionego widelcem banana, masło, kardamon i migdały. Całość dokładnie mieszamy.

Gdy kasza przestygnie dodajemy miód i mieszamy (jeśli dodamy miód do gorącej kaszy wszystkie jego właściwości zabije wysoka temperatura).

Całość doprawiamy sokiem z cytryny, by dodać kaszy charakteru.

Smacznego małym smakoszom!

(Zróbcie porcję dla siebie - naprawdę warto.)



środa, 24 sierpnia 2011

Dodatki do zup, czyli kukurydziane i biszkoptowe poduszki z dużą ilością nietylko pietruszki oraz ... Po roku w rozkroku

Mówią w wielkim świecie, że na pierwszy rok pierwszy krok. Elka nie zrobiła jeszcze pierwszego kroczku, choć po roczku zostały zdjęcia z przyjęcia, prezenty, a Elek z grona niemowląt został rytualnie wypchnięty. Stoi nam dziecię teraz w rozkroku ... i jest gdzieś pomiędzy ... pomiędzy światem raczkujących a światem chodzących. Ten drugi jest już prawie, prawie na wyciągnięcie nogi - Elce bliżej jednak do podłogi. (Może z sentymentu? W końcu Elek to znawca kafelek). Stoi sobie więc wypchnięta z niemowlęcego światka Elka przy mebelkach i trenuje dziecina chodzenie, gimnastykuje ciało jak na świeżo wypieczone dziecko przystało. Najlepiej jednak na ten moment wychodzi jej stanie ... i pozowanie ;)
  

ModElka ;)   
 A propos pieczenia - dziś w naszej kuchni wypiekamy (Nie, nie dzieci - bez paniki ;).) dodatki do zup. Poniżej przedstawiamy dwie propozycje.

Kukurydziane poduszki z dodatkiem pokrzywy i pietruszki dla dzieci i dorosłych
(Elka zjadła pierwszy raz po 11 miesiącu)

2 jajka
2 łyżki mąki kukurydzianej
1/2 dużej łyżki sklarowanego masła
posiekana natka pietruszki (ilość według uznania)
bardzo drobno posiekane młode listki pokrzywy (u nas pół garści)
szczypta soli
szczypta pieprzu 

Przygotowanie

Ubijamy białka.

Do ubitych białek dodajemy żółtka i ubijamy do momentu dokładnego wymieszania żółtek z białkami.

Do jajecznej masy wsypujemy 2 łyżki mąki kukurydzianej i dokładnie mieszamy.

Na koniec dodajemy sklarowane masło, zioła i ... (tu niespodzianka ;) dokładnie mieszamy.

Ciasto pieczemy (aż się zarumieni) w małej formie w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Po ostygnięciu kroimy je na małe cząstki i dodajemy do zupy (najlepiej smakuje w zupach miksowanych).

Ciasto można usmażyć również na patelni z obu stron - tak jak naleśnika (to propozycja dla starszych od Eli).



Biszkoptowe poduszki z dodatkiem pietruszki dla dzieci i dorosłych (u nas lądują czasami w rosole, w zastępstwie makaronu).
(Ela zjadła po 11 miesiącu)

2 jajka
2 łyżki mąki pszennej
1/2 dużej łyżki sklarowanego masła
posiekana natka pietruszki (ilość według uznania)
szczypta soli
szczypta pieprzu

Przygotowanie

Ubijamy białka.

Do ubitych białek dodajemy żółtka i ubijamy do momentu dokładnego wymieszania żółtek z białkami.

Do jajecznej masy wsypujemy 2 łyżki mąki i dokładnie mieszamy.

Na koniec dodajemy sklarowane masło, pietruszkę i ponownie dokładnie mieszamy.

Ciasto pieczemy (aż się zarumieni) w małej formie wyłożonej papierem do pieczenia, w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Po ostygnięciu kroimy je na malutkie cząstki i dodajemy do zupy.

Ciasto można usmażyć również na patelni z obu stron - tak jak naleśnika (to propozycja dla starszych od Eli).


niedziela, 21 sierpnia 2011

Sierpniowa (w większości dyniowa) zupa dla dzieciny i jej rodziny oraz ... O wielbłądach i ... znakach zapytania w kwestii wychowania

Miałam widzenie (też zaczynam się o siebie martwić) podczas picia kawy w towarzystwie mojej mateczki i cioteczki Nineczki. Rozmawiałyśmy sobie w oparach kofeiny pod nieobecność (drzemiącej) dzieciny o wychowaniu. W pewnej chwili zaczęłam odpływać mentalnie od mamuni, ciotuni i kawuni (może się za bardzo nawdychałam, że tak odjechałam?;))...
Zobaczyłam babeczkę, która ścieżką życia drepcze. Widziałam jak czasem pod górkę, czasem z górki miała i jak raz na cztery tygodnie w dołek wpadała kobiecina ... . Później zobaczyłam, że pojawiła się obok niej dziecina i jak świeżo upieczona matka postawiła swą lewą oraz prawą nogę (kolejność nie ma znaczenia :)) na macierzyństwa drogę, i jak nagle, na tej pięknej drodze, pojawiło się przed matką aż po horyzont od (za wielkim przeproszeniem) zasrania mnóstwo wielkich znaków zapytania:
Kciuk? Smoczek? Woda? Soczek? Klaps? Tulenie? Karcenie? Chwalenie? Kontrolowanie? Olewanie?
A żeby było matce weselej na drogę wylazły kamele - gdzie matka nie spojrzała tam wiel(ki)błąd lub mniejszy błąd widziała ... i matka się ich bała, wtem nadciągnęły chmury - na matkę spadł grad "dobrych" rad.

Takie miałam widzenie ...., to co, lepiej będzie jak zajmę się jedzenia robieniem? (Nie obrażę się, jeśli odpowiecie tak ;)).
Zapraszamy do stołu ;). Dzisiaj jemy razem z dzieciami (dzieciami mniej więcej w wieku Elki i starszymi).

Sierpniowa (w większości dyniowa) zupa
(Ela zjadła tuż po skończeniu roku)

ok 1 1/2 l wody
1 kg dyni
4 średniej wielkości marchewki
4 sporej wielkości ziemniaki
1 pietruszka
kawałek selera
biała część pora (ok 6 cm)
3 ząbki czosnku
2 płaskie łyżki masła
kilka łyżek śmietany (opcjonalnie)
1/4 płaskiej łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku
ser typu bałkańskiego (dla starszych)
papryka żółta (Ela nie jadła)

Przygotowanie

Na gotującą się wodę wrzucamy ziemniaki, marchewki, por, pietruszkę i seler. Gotujemy warzywa ok. 20 minut.

Po 20 minutach dorzucamy pokrojoną na kawałki dynię i gotujemy ją do czasu aż stanie się miękka (ok. 20 minut).

Pod koniec gotowania dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, sól, pieprz, gałkę muszkatołową, śmietanę i masło.

Całość miksujemy.

Zupę podajemy z pokrojoną w drobną kostkę papryką, pokruszonym serem i ewentualnie pietruszkowym omleto-biszkopcikiem :).










czwartek, 18 sierpnia 2011

Pochrzaniona pasta z makreli oraz ... Uwodzenie i czyste sumienie


Może zacznę tak ... Matka moi drodzy to też człowiek (nowego lądu tym stwierdzeniem nie odkryłam, ale brnę dalej), więc daleko jej do świętości (tu też żadnych nowości) i czasem daje się uwieść (ooo zaczynam pleść ;)). Na tym powinnam skończyć, żeby przypadkiem nie chlapnąć zbyt wiele o tym, co  się w życiu Mamyeli dzieje - prawda? ... Tylko że ... skoro powiedziało się A, należałoby powiedzieć  B. Jesteście zatem gotowi na wpis w stylu romansidło kiepścidło? 3, 2, 1 zaczynamy - mentalnie oczy zamykamy i sobie wyobrażamy :) ...
Mama (i żona ;)) się krząta, próbuje ogarnąć rzeczywistość i biegnąc za dzieciem z kuchni do łazienki zerka mimowolnie w stronę salonu, a tam ....w pustym (wydawałoby się) pokoju siedzi sobie ktoś, ten ktoś matkę bezwstydnie zaczepia i uwodzi ją z pustego pokoju swoją siłą spokoju. (Brzmi enigmatycznie i nielogicznie? ... Dalej będzie podobnie ;)). Mamaeli jeszcze się opiera, ale dłużej już nie potrafi, jeśli tego nie zrobi coś ją trafi. Wysyła w pośpiechu  córkę z ojcem na spacer, zamyka drzwi i ... już w przedpokoju on na nią czeka. Kim jest ten tajemniczy ktoś? To spokój - naprawdę święty gość, dlatego przykładna mama i żona, o czystym (przynajmniej w tej kwestii) sumieniu, poddaje się bez wahania uwodzeniu. Ona, święty spokój i pusty pokój ... czego chcieć więcej ;).

Było o uwodzeniu, więc teraz jest czas by pomyśleć o jedzeniu.

Pochrzaniona pasta z makreli

1 wędzona makrela
pęczek szczypiorku
1/2 cytryny
1/2 awokado
2 łyżki chrzanu
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie
  
Makrelę oczyszczamy z ości i rozdrabniamy.
Ścieramy drobno skórkę z połówki cytryny.
Dojrzałe awokado miażdżymy widelcem.
Siekamy drobno szczypiorek.
Wszystko ze sobą łączymy w miseczce.
Dodajemy chrzan, sok z połówki cytryny i wszystko dokładnie mieszamy. 
Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.



niedziela, 14 sierpnia 2011

Według kuchni pięciu przemian pasta żółciusia dla dzidziusia oraz ... W tej części świata biedronek się z reguły nie jada

Od każdej reguły są wyjątki ... zatem dziś będzie o pewnym wyjątku ... . Zacznijmy od początku. 
(Najpierw jednak odłóżcie na bok jedzenie - tak będzie bezpieczniej, zminimalizujemy w ten sposób prawdopodobieństwo wystąpienia mdłości i nie będę miała monstrualnej wielkości wyrzutów, że obrzydziłam wam strawę).
Teraz, jak już jedzenie macie na boku, ruszajmy wspólnie w trawę, bo tam się dzieje akcja opowieści z Elą i biedronką w treści.
Jestem pewna, że ona tego dnia miała jeszcze w planach lot do nieba po kolejny kawałek chleba ... I ... poleciała, poleciała - najpierw jednak w przełyku Elki ostro pikowała. Następnie weszła w jelit zakręty, trafiła w jej ekskrementy ... i pod postacią owadziego aniołeczka, wprost z Elkowego tyłeczka, pofrunęła biedronka - z ciemności w stronę światła, do słonka (taką mam nadzieję ;)). Co na to Mamaeli? Mamaeli próbowała ratować owada, tłumacząc Elce, że owadów się nie jada.

Jada się coś bardziej jadalnego - na przykład coś żółciutkiego.

Niżej cytuję przepis w całości pochodzący z książki Moniki Biblis i Magdaleny Dudek pt. "Kuchnia pięciu przemian dla dzieci zdrowych i alergicznych" 

Pasta z żółtek według kuchni pięciu przemian

Dla kogo:
- dzieci zdrowe - powyżej dziesiątego miesiąca życia,
- dzieci z alergią od 1,5 - 2 lat (wiek zależy od reakcji na jajko i chleb),
- kobiety karmiące,
- kobiety w ciąży.
Pora roku:
- cały rok.

 Z - Gotujemy jedno jajko na twardo lub półtwardo. Wyjmujemy z niego żółtko, rozgniatamy w małej miseczce widelcem i dodajemy odrobinę kminku mielonego,
M - malutką szczyptę imbiru,
W - ciut soli,
D - parę kropel soku z cytryny,
O - odrobinę kurkumy,
Z - masła na czubku łyżeczki (my daliśmy trochę więcej, bo miałam wrażenie, że pasta się nie rozsmaruje na chlebie),
M- odrobinę pieprzu ziołowego.
Mieszamy dokładnie i nakładamy na chleb.




piątek, 12 sierpnia 2011

Panowie i Panie smażone różowe śniadanie, czyli Dosza z ryżu i soczewicy oraz ... Dziś Mamaeli się odsłania (bez rymowania:D)

Na nasze blogowe podwórko wpada czasem na pogaduchy Mama Antka i Kuby, która postanowiła wciągnąć nas do blogowej zabawy w przyznawanie nagród. My dostawać nagrody lubimy, więc tę z radością przyjmujemy i pięknie dziękujemy :).



Żeby się w coś bawić trzeba najpierw poznać reguły gry - oto zasady tej zabawy.

1. Wkleić link blogera, który przyznał nagrodę i ładnie podziękować :)
2. Skopiować i wkleić logo do swojego bloga.
3. Napisać o sobie 7 rzeczy.
4. Nominować 16 innych blogerów (oprócz tego, który nominował nas).
5. Wystawić im komentarz informujący o nagrodzie i nominacji.

Ja trochę przekorne zwierzę jestem (zodiakalny koziorożec), więc pozwolę sobie nominować mniej blogerów, żeby nie wciągać na nowo tych, którzy już się wybawili i być może bawić się już nie chcą ... ja tam zmuszać nikogo do niczego nie lubię;).

Teraz będzie mała dawka ekshibicjonizmu

1. Pewnego dnia zostałam postawiona przed wyborem - miałam wybrać albo kupno piekarnika albo kupno biletu na koncert Rammsteina. Wybrałam kupno biletu :D.

2. Moim mężem miał być czarno i długowłosy gitarzysta (bliżej nieokreślony) jakiegoś metalowego zespołu ... zamiast artysty gitarzysty jest jasnowłosy, krótko ostrzyżony informatyk programista :D

3. Ze wszystkich zwierząt najbardziej kocham słonie. Ryczę na każdym przyrodniczym filmie o nich ... stąd moje podejrzenia, że w poprzednim życiu byłam słoniem właśnie ... w tym życiu jestem słonicą (no praaawie ;)).

4. Na lekcjach matematyki w liceum namiętnie rysowałam komiksy. Najbardziej dumna jestem z trzech: "Jak Józek Grudka chciał zostać grabarzem", "Eggman" oraz "Tajemniczy i przerażający świat PKP". Pierwszy opowiadał o marzeniu małego chłopca, drugi o zemście człowieka jajo na wszystkich tych, którzy jedzą jajka pod wszelką postacią, trzeci o pani z okienka PKP, która polowała na pięknych mężczyzn.

5. Mam pamięć rybki Dori, Tataeli dzielnie to znosi - jest dla mnie bohaterem w naszym domu.

6. Książę Karol pewnego dnia w Londynie (pierwszy) powiedział mi Good Morning :).

7. Niektórzy mówią, że jestem szurnięta i powtarzają mi to przy każdej okazji :)..., żebym czasem nie zapomniała.

Do zabawy pozwalam sobie wciągnąć następujące blogi:



Było odsłanianie teraz będzie gotowanie (w sumie smażenie, ale ... smażenie da się podciągnąć do gotowania:)).



Dosza
(Przepis, odrobinę tylko  zmodyfikowany, pochodzi z książki pt."Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy". Nam to różowe ciasto smakowało i od jakiegoś czasu stanowi zdrową konkurencję dla kanapki :))

1 szklanka ryżu
1 szklanka czerwonej soczewicy
ok. 6 łyżek oleju słonecznikowego
2 ząbki czosnku
kilka plastrów sera żółtego
kilka plastrów pomidora
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie

Ryż i soczewicę zalewamy wodą i pozostawiamy do namoczenia na całą noc.

Rano odcedzamy ryż i soczewicę, miksujemy w blenderze, dolewając tylko tyle wody, by ciasto nabrało konsystencji ciasta naleśnikowego.

Dodajemy zmiażdżone ząbki czosnku, sól, pieprz i olej.

Smażymy placuszki z dwóch stron, jeśli przywierają do patelni dodajemy oleju.

Na gorący placek, który dosmaża się jeszcze na patelni, kładziemy plaster sera, żeby ser się ładnie podtopił i i ewentualnie plaster pomidora.

Placuszki jemy koniecznie ciepłe! 

Smacznego!









wtorek, 9 sierpnia 2011

Jarskie kotleciki dla niemowląt oraz ... Słów kilka o filmie pt. Od narodzin do urodzin

Gdy w samo południe Ela komara cięła (Nie lubię komarów, więc roztoczę przed sobą i siłą rzeczy przed wami tę makabryczną i może trochę chorą wizję, w której oto komary, te małe cholerki, giną poprzez pocięcie ... z niewinnych rąk Elki .... Aaa krew się leje, tłum szaleje ;)!), ja w tym czasie z kawusią inkusią rozsiadłam się w fotelu i ... włączyłam sobie film Od narodzin do urodzin. Dam sobie rękę uciąć  (Jejka co ja tak zacięcie z tym cięciem dzisiaj?), że o nim nie słyszeliście. Trudno mi go zrecenzować, bo momentami obraz był zamazany, dodatkowo zmontowany dość specyficznie, jakby chaotycznie. Krótkie sceny - mignięcia - pełne były niemowlęcia (od dziś już dziecięcia :)). Tak bardzo chciałabym go wam polecić i zachęcić do oglądania, ale nie zrobię tego - nie miałoby to najmniejszego sensu, bo film, wyreżyserowany przez życie i w którym główną rolę zagrała Ela, wyświetlony został, drogie panie i drodzy panowie, tylko w mojej głowie, podczas picia kawusi, w dniu pierwszych urodzin mojej córusi.

Jeszcze bardzo niewielka nasza Elka

Było filmowo, to teraz (tradycyjnie) będzie jedzeniowo.

Jarskie kotleciki dla niemowląt
(U nas po 9 miesiącu) 

250 g ziemniaków
50 g kaszy gryczanej białej niepalonej
ok. 100 g mrożonego lub świeżego groszku
ok. 100 g marchewki
1/2 średniej wielkości cebuli
1 małe jajko
1/2 łyżki masła 
sól i pieprz do smaku 

Przygotowanie 

Ziemniaki gotujemy do miękkości, następnie przeciskamy je przez praskę do ziemniaków.

Kaszę gotujemy według instrukcji na opakowaniu.

Marchewkę gotujemy i kroimy ją w kostkę.

Mrożony groszek opłukujemy pod strumieniem ciepłej wody.

Ziemniaki mieszamy z kaszą, pokrojoną marchewką, groszkiem i jajkiem.

Ciasto dzielimy na dwie części (dzięki temu i mama będzie mogła coś zjeść:))

Do ciasta dla mamy (lub taty :)) dodajemy pokrojoną w kostkę i podsmażoną połowę z połowy cebuli, sól i pieprz.

Do ciasta dla niemowlaka dodajemy resztę niepodsmażonej i pokrojonej drobno cebuli, szczyptę soli i pieprzu.

Z ciasta (najlepiej wilgotnymi rękami) formujemy kotleciki, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy ok. 30 minut w rozgrzanym do 190 stopni piekarniku.

Kotleciki jadłyśmy z jogurtem (Elka zagryzała dodatkowo pomidorami).

Smacznego!









  





niedziela, 7 sierpnia 2011

Czekoladowe ciasto z ptasim mleczkiem oraz ... Program "Matula" całkiem sprawnie hula

Światowej klasy programistka natura (ten, kto nie wie, niech się dowie, że programują świetnie nie tylko panowie) napisała rewelacyjny program  zwany "Matula". Następnie zainstalowała go w kobiety (być może wymagania sprzętowe miał program bardzo wysokie i istniało zagrożenie, że wgranie w mężczyzn spowoduje ich przeciążenie - tego Mamaeli nie wie i pewnie się nie dowie). Od tamtej pory "Matula" w niektórych babkach hula (tylko mamy maja program wgrany). Program całkiem sprawnie pracuje, choć niektórym może się wydawać, że po jego wgraniu w kobitce coś się psuje, bo rozczula ją coś pasożytniczego, wrzeszczącego i kilka razy na dobę kupającego... i nawet jeśli dziecię upierniczone jest jak święta ziemia, to dla mamy i tak będzie do zjedzenia.



Mama zjada swoje dziecię oczywiście metaforycznie, ... fizycznie zjada coś innego, coś obłędnie czekoladowego.

Ciasto czekoladowe z ptasim mleczkiem
(inspirowane ciastem czekoladowym Jamiego Olivera)

200 g dobrej jakości gorzkiej czekolady (60% kakao)
175 g masła, plus odrobina do natłuszczenia formy
120 g brązowego cukru
100 g mielonych migdałów
2 łyżki kakao w proszku
szczypta soli
4 duże jajka
150 g mąki
1 i 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
pięterko ptasiego mleczka (my zatopiliśmy śmietankowe)
lody śmietankowe

Przygotowanie

Masło, połamaną na kostki czekoladę, cukier, szczyptę soli, kakao wkładamy do dużego garnka -  podgrzewamy mieszając aż masło i czekolada się rozpuszczą, a masa stanie się gładka.

Do masy wbijamy jajka, kolejno po jednym i dokładnie mieszamy lub miksujemy na najniższych obrotach (my tylko mieszaliśmy).

Następnie wsypujemy migdały i ponownie dokładnie mieszamy.

Mąkę mieszamy z sodą i wsypujemy do masy (I tu co robimy? Tak - mieszamy :D).

Formę do pieczenia (ok 25 x 25 cm) natłuszczamy, posypujemy łyżką kakao i potrząsamy nią tak, by kakao pokryło natłuszczoną powierzchnię.

Ciasto przekładamy do formy i nadziewamy je ptasim mleczkiem.

Wkładamy formę do rozgrzanego piekarnika i pieczemy ok 30 minut w 160 stopniach.

Ciepłe (koniecznie!) ciasto podajemy z lodami lub słodką śmietaną. Ciasto powinno być wilgotne w środku.









czwartek, 4 sierpnia 2011

Dla dzieciny wyborowy dżem warzywno-owocowy oraz ... Piąstki Elki i wody kropelki

A już dziecina spragniona myślała że wodę złapała, że ma ją w garści i że się wody napije, ... a tu cholerka ... przeźroczysta kropelka ... po równie przeźroczystej kropelce spierniczają Elce - spływają po paluszku, chcąc się znaleźć na powrót w garnuszku z tymi kropelkami, które niezłowione w miętowym kubeczku nadal uwięzione ( tak drodzy czytający, wiem że odpływam, ale cóż ... to silniejsze ode mnie, poza tym po całym dniu takie odpływanie ma na mnie odprężające działanie:)).  Dziecina faktem spierniczania się jednak zbytnio nie przejęła i ...po raz kolejny jęła wyławianie wody, miast jednoczesnymi ruchami rąk, kubka i głowy, chaotycznym ruchem lewej dłoni w wodnej toni. Dziwne, bo codziennie oczy Elki widzą, jakim sposobem kropelki z garnuszków staruszków trafiają do ich ust, przełyków, brzuszków, nerek i ... siuśków (faktycznie, uważny czytelniku od przełyku do siku oczy dzieciny podróży wody nigdy nie widziały, ale był rym! Rym cym cym! ;)).



Teraz odpoczniemy od rymu i przejdziemy do dżymu ;).

dżem warzywno-owocowy
(Dżem (bez grama cukru) będzie idealny zimą dla maluchów w wieku naszej Elki i tych starszych także.)
1 kg jabłek 
40 dkg bananów
30 dkg cukinii
20 dkg marchewki

Przygotowanie
Warzywa i owoce obieramy.

Marchewkę gotujemy do miękkości w osobnym naczyniu.

Pokrojone na małe cząstki jabłka, cukinię, ugotowaną marchewkę oraz banany wkładamy do dużego garnka, następnie, przez około godzinę, smażymy całość na małym ogniu, często mieszając. (Smażymy tak długo aż woda z owoców odparuje i całość nabierze konsystencji dżemu. Możemy z powodzeniem podsmażony dżem zostawić na płycie i powrócić do robienia dżemu następnego dnia. Aby dżem miał jednolitą konsystencję możemy go zmiksować. Marchewkę możemy dodać rozdrobnioną już po usmażeniu dżemu, może wtedy jakieś witaminki z marchewki przeżyją.;))

Dżem przekładamy do małych słoiczków, zakręcone słoiczki wkładamy do dużego garnka. (Dno garnka wykładamy gazą).

Garnek wypełniamy wodą na 3/4 wysokości słoiczków.

Słoiczki gotujemy 30 minut pod przykryciem (od momentu zagotowania wody).  





wtorek, 2 sierpnia 2011

Placki bardzo smakowe ziemniaczano-szpinakowe oraz ... Długo nie będzie żyć, bo dziabnął ją w rzyć

Czytelniku, byś nie poczuł się zniesmaczony, zostaniesz za chwilę o czymś uprzedzony - otóż dziś Mamaeli zacznie od pupy (swojej córki) strony, zabierając cię w pośladkowe rejony. 
Za momencik Mamaeli zrobi grafomański zoom na niemowlęcy zadek (zadek będzie zupełnie obnażony, bo wietrzony) ... 
Zoom jest wielki - widzisz teraz prawy pośladek Elki .... (a właściwie jego rejon północno-zachodni). Skóra na pupie spokojnie oddycha - dopiero na zbliżeniu widać jak jest zachwycona (bo w końcu pielucha doń nieprzylepiona), zachodni łagodny wiaterek gładzi kuperek i jest cudownie, bo tak swobodnie ... Niestety brak odzienia rodzi zagrożenia ... na maleńki zad siada wielki komar dziad i rozsiadłszy się na zadku zabiera się do obiadku. Po chwili coś zbliża się doń - to dłoń! I tu kończy się życie komara - na pupie, w krwawej zupie.

Czytelniku! W zamian za wspólną podróż w tylne rejony daję ci przepis na placki ziemniaczane ze szpinakiem i gwarantuję będziesz zadowolooony ;).

Placki ziemniaczano-szpinakowe
(Podaję składniki dla głodnych 4 osób, w tym dzieciaków, ale starszych od Elki.) 

1 kg ziemniaków
450 g mrożonego szpinaku
1 cebula
2 ząbki czosnku
2 jajka
4 łyżki mąki pszennej
1 i 1/2 płaskiej łyżeczki soli
pieprz do smaku
olej do smażenia
4 jogurty naturalne

Przygotowanie

Szpinak rozmrażamy, odsączamy z nadmiaru wody i drobno siekamy.

Ziemniaki i cebulę ścieramy na najdrobniejszych oczkach (na miazgę).

Miażdżymy 2 ząbki czosnku.

Starte ziemniaki łączymy z cebulą, czosnkiem, jajkami, mąką. Wszystko dokładnie mieszamy.

Na końcu dodajemy szpinak, sól, pieprz i jeszcze raz mieszamy.

Placki smażymy z obu stron i podajemy z jogurtem.

Smacznego!