Na nasze blogowe podwórko wpada czasem na pogaduchy Mama Antka i Kuby, która postanowiła wciągnąć nas do blogowej zabawy w przyznawanie nagród. My dostawać nagrody lubimy, więc tę z radością przyjmujemy i pięknie dziękujemy :).
Żeby się w coś bawić trzeba najpierw poznać reguły gry - oto zasady tej zabawy.
1. Wkleić link blogera, który przyznał nagrodę i ładnie podziękować :)
2. Skopiować i wkleić logo do swojego bloga.
3. Napisać o sobie 7 rzeczy.
4. Nominować 16 innych blogerów (oprócz tego, który nominował nas).
5. Wystawić im komentarz informujący o nagrodzie i nominacji.
Ja trochę przekorne zwierzę jestem (zodiakalny koziorożec), więc pozwolę sobie nominować mniej blogerów, żeby nie wciągać na nowo tych, którzy już się wybawili i być może bawić się już nie chcą ... ja tam zmuszać nikogo do niczego nie lubię;).
Teraz będzie mała dawka ekshibicjonizmu
1. Pewnego dnia zostałam postawiona przed wyborem - miałam wybrać albo kupno piekarnika albo kupno biletu na koncert Rammsteina. Wybrałam kupno biletu :D.
2. Moim mężem miał być czarno i długowłosy gitarzysta (bliżej nieokreślony) jakiegoś metalowego zespołu ... zamiast artysty gitarzysty jest jasnowłosy, krótko ostrzyżony informatyk programista :D
3. Ze wszystkich zwierząt najbardziej kocham słonie. Ryczę na każdym przyrodniczym filmie o nich ... stąd moje podejrzenia, że w poprzednim życiu byłam słoniem właśnie ... w tym życiu jestem słonicą (no praaawie ;)).
4. Na lekcjach matematyki w liceum namiętnie rysowałam komiksy. Najbardziej dumna jestem z trzech: "Jak Józek Grudka chciał zostać grabarzem", "Eggman" oraz "Tajemniczy i przerażający świat PKP". Pierwszy opowiadał o marzeniu małego chłopca, drugi o zemście człowieka jajo na wszystkich tych, którzy jedzą jajka pod wszelką postacią, trzeci o pani z okienka PKP, która polowała na pięknych mężczyzn.
5. Mam pamięć rybki Dori, Tataeli dzielnie to znosi - jest dla mnie bohaterem w naszym domu.
6. Książę Karol pewnego dnia w Londynie (pierwszy) powiedział mi Good Morning :).
7. Niektórzy mówią, że jestem szurnięta i powtarzają mi to przy każdej okazji :)..., żebym czasem nie zapomniała.
Do zabawy pozwalam sobie wciągnąć następujące blogi:
Było odsłanianie teraz będzie gotowanie (w sumie smażenie, ale ... smażenie da się podciągnąć do gotowania:)).
Dosza
(Przepis, odrobinę tylko zmodyfikowany, pochodzi z książki pt."Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy". Nam to różowe ciasto smakowało i od jakiegoś czasu stanowi zdrową konkurencję dla kanapki :))
1 szklanka ryżu
1 szklanka czerwonej soczewicy
ok. 6 łyżek oleju słonecznikowego
2 ząbki czosnku
kilka plastrów sera żółtego
kilka plastrów pomidora
sól i pieprz do smaku
Przygotowanie
Ryż i soczewicę zalewamy wodą i pozostawiamy do namoczenia na całą noc.
Rano odcedzamy ryż i soczewicę, miksujemy w blenderze, dolewając tylko tyle wody, by ciasto nabrało konsystencji ciasta naleśnikowego.
Dodajemy zmiażdżone ząbki czosnku, sól, pieprz i olej.
Smażymy placuszki z dwóch stron, jeśli przywierają do patelni dodajemy oleju.
Na gorący placek, który dosmaża się jeszcze na patelni, kładziemy plaster sera, żeby ser się ładnie podtopił i i ewentualnie plaster pomidora.
Placuszki jemy koniecznie ciepłe!
Smacznego!
Jak zawsze pysznie i jeżeli chodzi o gotowanie i odkrywanie tajemnic własnego życiorysu ;-)))))
OdpowiedzUsuńPlacuszki jeszcze dziś wypróbuje - osobiście mam już dość kanapek, wszelkiej maści ;-)
PS. Widziałaś może "Wodę dla słoni" ?
Uściski
Ewa
lubisz rammsteina :D? a nie wyglądasz :P eggmana chciałabym poczytać!!! :D:D:D książe karol nonono :P
OdpowiedzUsuńsuper pomysł na placuchy!! zgapie :D
szampon może być jajkikolwiek :)
Nie widziałam Ewo tego filmu ... a warto? Również ściskam :).
OdpowiedzUsuńSandrulo wiem, że nie wyglądam. Eggman porywający naprawdę ;), ale niepoprawny politycznie.
Pracowałam na studiach w Londynie i przez jakiś czas w Central Hall w szatni :). Byłam panią szatniarką na spotkaniu Księcia Karola z Dalejlamą. Książę przechodził, przystanął i się przywitał - myślałam, że zejdę z wrażenia ;).
Placuchy zupełnie niepodobne do jakichkolwiek placuchów - i dobrze :D. Koniecznie zjedzcie z roztopionym serkiem i pomidorem. Buziaki wieczorne wszystkim!
dziękuję, dziękuje
OdpowiedzUsuńniedługo odpowiem na wyróznienie :)
Gosiu ciekawość mnie zżera po kawałeczku :)... śpiesz się, żeby coś ze mnie zostało ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy baaardzo za wyróżnienie:-) Placuszki zapowiadają się bardzo smakowicie:) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńMamoeli, gratuluję wyróżnienia:)!
OdpowiedzUsuńO Rany! :D Muszę zrobić rachunek sumienia i znaleźć jakieś niegroźne tajemnice ;). Dzięki za wyróżnienie!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać tych tajemnic :P.
OdpowiedzUsuńJutro już pewnie nie zrobię, bo nie wstawię na noc ryżu i soczewicy (nie jestem pewna, czy szklankę nazbieram;) ), ale chyba muszę spróbować, bo chwilowo podziewamy się na wsi, a tu wszędzie mnóstwo gruntowych malinowych pomidorów:)
OdpowiedzUsuńNo i soczewicę lubię. Muszę to sprawdzić:)
a jeszcze pytanie - ryż biały, czy ciemny?
OdpowiedzUsuńoMamusiu można zrobić z połowy porcji :). W przepisie jest ryż biały. Zawsze robiłam tylko na białym, może trzeba wypróbować na brązowym hmmm. oMamusiu obowiązkowo musi być żółty ser obok pomidorka :). Podziewajcie się miło na wsi (my dziś ją opuszczamy :/).
OdpowiedzUsuń