czwartek, 30 czerwca 2011

Dla maleństwa spaghetti buraczkowo-szpinakowe z prażonym mielonym słonecznikiem oraz ... Eli i lodówki nocne rozmówki

Do tej pory nikt z nas się do niej nie odzywał (Tataeli twierdził zawsze, że jest zimna i że wieje od niej chłodem). Nikt też nie wsłuchiwał się w jej irytujące stękania i pojękiwania. Przywykliśmy do tych dźwięków i do tego, że zawsze stoi w rogu kuchni, że jak człowiek chce, to o każdej porze może do niej zajrzeć, coś zawsze z niej wyciągnąć. Wprawdzie nie tylko braliśmy, także w nią pakowaliśmy, ale nigdy, przenigdy nie wsłuchiwaliśmy się, co ma nam lodówka do powiedzenia. Ignorowaliśmy irytujące dźwięki a ona uparcie mówiła - nawet w nocy. Szukała zrozumienia? Szukała pomocy? Nie dostrzegliśmy w lodówce człowieka ... Ela ujrzała albo ... usłyszała - w nocy, gdzieś koło północy. Lodówka zagaiła, Ela podchwyciła i w końcu sobie sprzęt kuchenny chłodząco-mrożący uciął pierwszą w życiu rozmowę z Elą Karmelą - lodówki kumpelą. Ela - lodówki kumpela tak się zaangażowała w rozmowę, że nas obudziła ... i już nie spaliśmy, słuchaliśmy ...i cichutko się śmialiśmy.
Następnego dnia mama, choć lekko niewyspana, coś z lodówki wyjęła, następnie ugotowała i dziecinie podała.


Spaghetti buraczkowo-szpinakowe z prażonym mielonym słonecznikiem
(U nas po 10 miesiącu)

3 małe buraczki
4 porcje mrożonego szpinaku
1 ząbek czosnku
1 łyżka słonecznika
1 łyżeczka masła
kilka kropli soku z cytryny
szczypta soli (opcjonalnie
porcja makaronu typu spaghetti
kawałeczek ugotowanego mięsa

Przygotowanie
Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

Buraczki gotujemy i trzemy na najmniejszych oczkach.

W małym rondelku rozmrażamy szpinak na małym ogniu, dodajemy mały ząbek zmiażdżonego czosnku i gotujemy szpinak kilka minut, ciągle mieszając, by nie przywarł do dna.

Słonecznik płuczemy, następnie prażymy do czasu aż słonecznik zacznie się nieco rumienić. Uprażony słonecznik mielimy w młynku do kawy. 

Szpinak mieszamy ze startymi buraczkami, łyżeczką masła, kilkoma kroplami cytryny i ze zmielonym słonecznikiem.

(Wyjeżdżamy na wakacje. Do zobaczenia za 2 tygodnie!)














wtorek, 28 czerwca 2011

Sernik z żurawiną i jabłkami waniliowym sosem oblany oraz ... Niech się starszyzna nie oburza, że niemowlę odkurza

Niech się szanowne czytelnicze grono nie obrusza, bo młodocianej Elki - wolnej obywatelki - nikt do niczego nie zmusza ... (na razie, ale to wyciąć da się ;))  - co więcej - córa, w bólach rodzona, nie była nawet o sprzątnięcie poproszona.
Żadna z niej sprzątaczka (z całym szacunkiem dla pań sprzątających) i żaden z niej kopciuszek, choć zmylić może jej ciuszek imitujący fartuszek ... chociaż ... kto wie? Może Ela, tak niefortunnie przez swą mamę wystrojona, odkryła nagle, że do sprzątania jest stworzona? 
Jeśli takie ma przeznaczenie nasze małe stworzenie, to musi się skoncentrować nie tylko na dokładności, ale także na szybkości ... w innym wypadku nie wróżymy jej kariery wśród połaci kafli, dywanów i paneli. ... Żadna ekipa sprzątająca nie będzie chciała bez końca (w jednym miejscu) odkurzającego brzdąca.
I chwała Bogu!



Skoro zostało (częściowo) posprzątane, to można się skusić na ciacho waniliowym sosem oblane :).
Zapraszamy do stołu!

Sernik z żurawiną i jabłkami waniliowym sosem oblany
(Przepis na sernik, lekko zmodyfikowany,  pochodzi z magazynu "Palce lizać")


600 g wielokrotnie zmielonego sera (użyliśmy tradycyjnie sera z Wielunia, ser się zowie Ulubiony :))
4 jabłka
4 łyżki suszonych żurawin
4 łyżki soku pomarańczowego
4 jajka
100 ml soku gruszkowego
6 łyżek mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki  sklarowanego ostygniętego masła
skórka z dwóch cytryn (tylko żółta warstwa)
szczypta soli

Przygotowanie

Jabłka myjemy, obieramy ze skórki, usuwamy gniazda nasienne, kroimy w plastry.

Żurawiny mieszamy z sokiem pomarańczowym i jabłkami.

Ser, jajka, sok gruszkowy, skórkę z cytryny, sól, mąkę i proszek do pieczenia mieszamy do uzyskania kremowej masy. Do masy dodajemy jabłka z żurawinami.

Żaroodporną formę smarujemy tłuszczem, przekładamy do niej masę serowo-jabłkową i pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180 st. C.

Sernik podajemy koniecznie z ciepłym sosem waniliowym lub jeszcze ciepły z lodami waniliowymi.

Sos waniliowy

3 żółtka
3 łyżki cukru
1 łyżka stołowa mąki ziemniaczanej
1 laska wanilii
450 ml mleka

Przygotowanie

Laskę wanilii przecinamy wzdłuż i wyskrobujemy miąższ.

Żółtko, cukier, mąkę ziemniaczaną i rdzeń wanilii mieszamy na gładką masę.

Do masy dodajemy mleko i przeciętą laskę wanilii.

Całość podgrzewamy do wysokiej temperatury i mieszamy do momentu aż sos stanie się gęsty.

(Sosu nie powinno się zagotowywać, ja jednak, w obawie przed salmonellą, zawsze podgrzewam do momentu aż zacznie się gotować. ... taki cykor ze mnie ;))

Laskę wanilii wyciągamy i ... gotowe :).




Odważnych zachęcam do przyprawienia sosu (już na talerzu) szczyptą pieprzu.



niedziela, 26 czerwca 2011

Pasta z ciecierzycy i nasionek dla brzuszków maluszków oraz ... Matuchna się popłakała, bo córuchna jej odmachała

Matuchna to bardzo dziwne stworzenie. Już samo przyjście na świat matuchny jest bardzo nietypowe ... Matuchna rodzi się bowiem w chwili, gdy zaczyna kochać dziecko ... Wcześniej matuchny nie ma, wcześniej jest człowiek w wydaniu bardzo niemęskim, czyli żeńskim ... Tak oto rodzi się matuchna jednocześnie w jego sercu oraz w jego głowie i zaraz po przyjściu na świat w owe narządy wprowadza swe rządy ... Zajmuje się matuchna całe dnie i całe noce wyczulaniem serca dużego człowieka na małego człeka i większości myślom nakazuje biec bardzo prędko w jego stronę. W wyniku tych działań głowa kobiety jest w większości czasu zajęta myśleniem o dziecku a jej serce robi się wyjątkowo czułe. Tak czułe, że doprowadzić ją do łez jest w stanie nawet gestykulująca dziecina.
I to kochani zaczytani dzisiaj mi się przytrafiło :D. Matuchna, która we mnie od kilkunastu miesięcy siedzi, tak wyczuliła moje serducho, że się popłakałam na widok odmachującej do mnie mojej małej Eli vel Karmeli.

Czas się zebrać do kupy ( ups ... może kupa to słowo nie na miejscu, z racji tego, że zaraz będzie o jedzeniu ... trudno ;)) i zrobić coś naprawdę smakowego.

Pasta z ciecierzycy i nasionek
(U nas po 10 miesiącu) 

3 garście ciecierzycy
2 garście sezamu
2 garście słonecznika
3 łyżeczki masła
odrobina wody
( W wersji po tuningu dla trochę starszych dodałam sól do smaku. )

Przygotowanie 

Ciecierzycę namaczamy na noc. Rano odcedzamy i gotujemy około 2 godzin.

Ugotowaną ciecierzycę odcedzamy, pozostawiamy do ostygnięcia i wyschnięcia.

Sezam oraz słonecznik płuczemy i prażymy na patelni na lekko brązowy kolor.

Ciecierzycę, słonecznik i sezam mielimy ( zmieliłam w młynku do kawy, bo ten poradził sobie lepiej niż mój mikserek kubełek :) ).

Do zmiksowanej ciecierzycy i nasion dodajemy masło oraz wodę i mieszamy do uzyskania kremowej konsystencji. 

Podajemy na chlebie. ( My, rodzice Elki, przegryzaliśmy korniszonem - rewelacja)






piątek, 24 czerwca 2011

Kurczak w miodzie, cytrynie i piwno-orzechowej posypce oraz ... Na kacu matula, więc ojciec dziecinę do snu utula

Pewnie zdążyliście już sobie pomyśleć, że robi się tu coraz mniej sympatycznie, bo ... najzwyczajniej w świecie patologicznie i że nie jesteście pewni czy chcecie czytać o alkoholowych wynurzeniach Mamyeli.
Rozumiem i szanuję, ale ja z pisania nie zrezygnuję, więc zdegustowani Panowie i zniesmaczone Panie powinni w tym miejscu przerwać czytanie. 
Dziś zatem będzie odrobinę alkoholowo - z racji orzechowej posypki przygotowywanej na piwie oraz ... (Nie, nie, nie, jeśli komuś o zacięciu detektywistycznym przyszło w tej chwili do głowy, że Mamaeli upiła się piwem, które było potrzebne do przygotowania posypki, ten się myli - potrzebuję więcej niż 100 ml piwa, żeby wprowadzić organizm w stan upojenia i chyba dużo więcej, żeby odczuć jego negatywne skutki. Faktycznie ... , mieliby rację ci, którzy by pomyśleli, że przecież mogłam złotą setkę zużyć do przygotowania posypki a resztą browarku się upić - mieliby, gdyby to była prawda ... a to prawdą nie jest. Jeśli więc przed waszymi szerloko-holmskimi i szeroko otwartymi oczami roztoczył się obraz gotującej i jednocześnie się upijającej Mamyeli, to musicie ten obraz skasować.) 
Po tej przydługawej i nudnawej dygresji zacznijmy więc od początku ... 
( ale napięcie jednak odrobinę wzrosło, cooo? Jesteście ciekawi Mamyeli na kacu? ... Niegrzeczne dzieci ;)).
Dziś zatem będzie alkoholowo - z racji orzechowej posypki przygotowanej na piwie oraz wielkiego kaca. 
A kac to był ogroooooooooooooooooooomny, bo oglądany w kinie na wielkim ekranie. Mamaeli najzwyczajniej w świecie wybrała się do kina, w tym czasie z tatusiem była maleńka dziecina. Mamaeli "Kac Vegas w Bangkoku" pooglądała i trzeźwa wróciła do domu ... - jak Bozia przykazała ;).
Teraz Mamaeli przepisem się podzieli :).

Kurczak w miodzie, cytrynie i piwno-orzechowej posypce
(Przepis na kurczaka pochodzi z magazynu "Palce lizać", natomiast przepis na piwno-orzechową posypkę jest przepisem autorskim.)

4 udka z kurczaka ( gdy robimy mięso tylko dla siebie używamy 2 udek, nie zmniejszając proporcji reszty składników)
4 łyżki soku z cytryny
4 łyżki oliwy
1/2 szklanki płynnego miodu (miód skrystalizowany wystarczy odrobinę podgrzać, by stał się płynny)
1 łyżeczka soli
2 cebule
2 cytryny
4 gałązki rozmarynu (my użyliśmy 2 łyżeczki suszonego rozmarynu)

Przygotowanie 

W miseczce mieszamy sok z cytryną, miód, oliwę i sól.

Udka oprószamy solą.

Na dnie naczynia do pieczenia układamy obraną i pokrojoną w ósemki cebulę, pokrojone w plasterki cytryny, kawałki kurczaka i gałązki rozmarynu (my posypaliśmy rozmarynem także kurczaka)

Kurczaka smarujemy przygotowaną marynatą i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni.

Pieczemy 45-55 minut (my piekliśmy 1 godzinę), co jakiś czas smarując mięso marynatą.

Piwno-orzechowa  posypka

100 g posiekanych niesolonych orzeszków ziemnych (osolone wystarczy opłukać)
100 ml piwa
2 łyżki oleju 
1/2 posiekanej cebuli
1/2 startego na dużych oczkach jabłka 
1/3 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka cukru
sól do smaku

Przygotowanie 

Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oleju, następnie na rozgrzany olej wrzucamy posiekaną cebulkę i szklimy ją.

Do zeszklonej cebulki dorzucamy starte jabłko, piwo wymieszane z łyżeczką cukru, kurkumę i orzeszki. Całość dusimy około 10-15 minut.

Solimy do smaku w trakcie duszenia. 

Tak przygotowaną posypkę wykładamy na piekącego się kurczaka na 10 - 15 minut przed końcem pieczenia. 






Eluś też się poczęstowała :)

środa, 22 czerwca 2011

Dla niemowląt mleko migdałowe oraz ... Rodzice uprzedmiotowieni i ... pogryzieni

Coś się chyba Elusiowi pomyliło, bo nas własne dziecko bez pardonu, tak po prostu ... uprzedmiotowiło ... i już nie pamiętamy sami od kiedy jesteśmy gigantycznymi gryzakami (mama - model z dwoma miękkimi wypustkami ;), tata - naprawdę gryzak unikatowy, bo prawie dwumetrowy).
Tjaaa ... i czemu dzieć tak gryzie? Prawdopodobnie ze zmęczenia, frustracji, może głodu lub złości  - raczej nie z miłości (z miłości to się dziecina chyba tuli do matuli :)). Mamaeli choć uprzedmiotowiona oraz tam i tu pogryziona, wierząc głęboko, że dziecinie kiedyś zgryźliwy zwyczaj minie, zrobiła jej z miłości pyszne i zdrowe mleko migdałowe. Mleko migdałowe nie jest oczywiście tylko dla dzieciątek wampirzątek, można je z powodzeniem podawać starszym dzieciom, wzbogacając je dodatkowo o daktyle lub suszone morele. Rodzice (ci nie pogryzieni też) również mogą się tym mlekiem poczęstować i  rozkoszować, dodając odrobinę cukru waniliowego i szczyptę kardamonu.

Mleko migdałowe
U nas po 10 miesiącu )

100 g migdałów
1 szklanka przegotowanej wody
 kilka kropel soku z cytryny
  
Przygotowanie

Migdały gotujemy przez około 2 minuty, żeby łatwo można było pozbyć się skórki.

Obrane ze skórki migdały przekładamy do szklanki zalewamy je do pełna przegotowaną wodą, dodając kilka kropel soku z cytryny. 

Tak namoczone migdały zostawiamy na całą noc (przynajmniej 6 godzin).

Rano miksujemy migdały w blenderze razem z wodą, w której się moczyły. 

Powstałe mleko przecedzamy przez gęste sitko (przecedzałam 2 razy).

Gotowe :)

(Eli mleko bardzo smakowało. Na początku dawałam jej tylko kilka małych łyków, by upewnić się, że nie ma żadnej reakcji alergicznej - resztę mleka wypijałam sama ze smakiem.)






poniedziałek, 20 czerwca 2011

Racuszki gryczane z twarożkiem oraz ... Znów sprawę spieprzyłam troszkę :/

Spieprzyłam, ... bo to przeze mnie dziecina pieprzła, przypieprzła i na jej czoło wpieprzył się (przez nikogo nie proszony) guz. Ma teraz Ela centralnie na środku czoła pierwszego w życiu guza wielkości (na szczęście nie arbuza) ... wielkości śliwki i jest to śliwka niewielka - ot taka mirabelka, ... ale jest :/. Gdybym tylko wtedy nie spędzała czasu na błogim opieprzaniu i nie skoncentrowała całej swojej uwagi na naleśnika wpieprzaniu ... echhh. Nic tu nie da gdybanie - możecie mnie teraz opieprzyć (niech tylko nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby mi wpieprzyć ... już wystarczająco boli mnie fakt, że przez moją nieuwagę Eluś ma guza). Wystarczy już tego pieprzenia ... zróbmy coś BEZ pieprzu do jedzenia ... 


Gryczane racuszki z twarożkiem i truskawkami
 (Przepis znalazłam w czerwcowym numerze magazynu "palce lizać", wypróbowaliśmy i zakochaliśmy się w nim ... w oryginale twarożek wzbogacony jest o łyżeczkę posiekanej mięty. )

5 jajek
40 g cukru pudru
50 ml kefiru
150 g ugotowanej na mleku kaszy gryczanej ( My użyliśmy łagodniejszą w smaku białą kaszę gryczaną i gotowaliśmy na wodzie)
50 g mąki pszennej
150 g niemielonego sera twarogowego
3 łyżki jogurtu naturalnego
1 łyżeczka miodu
200 g truskawek
tłuszcz do smażenia

Przygotowanie

Żółtka ubijamy z cukrem na puszystą masę.

Dodajemy kefir, ugotowaną kaszę gryczaną, mąkę i delikatnie mieszamy.

Na koniec dodajemy ubitą na sztywno pianę z białek.

Wykładamy na patelnię niewielkie porcje ciasta i smażymy racuszki powoli, tak, by się dobrze wypiekły.

Ser rozkruszamy widelcem, mieszamy z miodem i jogurtem.

Racuszki przekładamy serkiem i posiekanymi truskawkami.




piątek, 17 czerwca 2011

Dla małego dziubka chińska zupka, czyli krupnik według chińskiej kuchni pięciu przemian oraz ... Oooo, Ela straciła przyjaciela?

Od kilku dni zachodzę w głowę gdzie się podziało żółte kąpielowe zwierzę gumowe. Zastanawiam się, co się stało z kaczoruszką (tak - dobrze przeczytaliście - z kaczoruszką - z kaczoruszką, bo nie jest wiadome czy Ela bawiła się kaczką chłopcem czy kaczką dziewuszką.) Pozwólcie kochani, że podzielę się z wami przemyśleniami....
Podejrzewam, że kaczoruszka od Elżbietki sama nie uciekła i sama nie odleciała. Gumowa zwierzyna nie miała takich możliwości, bowiem w przeszłości nie wyprodukowali jej w fabryce kaczuszek ani skrzydełek ani nóżek (skrzydełka wprawdzie niby były, ale się do korpusu na amen przylepiły).
Może kogoś poprosiła, by ją uprowadziła? Może kaczoruszka miała dość zabawy w podduszanie? Może gumowo opierzona czuła się przez Elę dręczona? 
Byłam święcie przekonana, że kaczoruszka lubiła być podduszana, że lubiła te sadystyczne gierki córki Elki, że ta żółta, mała, gdy piszczała, to z radości, że piszcząc nie wołała "Litości!".
Kto wie, może zdesperowana wolała wylądować w czyjejś zupie? 
Pytałam w domu wszystkich, nawet zabawek - te jak zwykle milczą - wszystko mają w pupie (przynajmniej ta ich część, która przez matkę manufakturę została wyposażona w tę ....). Czuję, że brnę ..., więc nim zabrnę za daleko podsuwam przepis na zupkę .... a nieczułe zabawki niech się pocałują w ... ;).

Niżej cytuję przepis w całości pochodzący z książki Moniki Biblis i Magdaleny Dudek pt. "Kuchnia pięciu przemian dla dzieci zdrowych i alergicznych" (swoje uwagi naniosłam w nawiasach kursywą).

Krupnik jęczmienny

Dla kogo:
- dzieci od siedmiu miesięcy do dwóch lat (zdrowe od siedmiu miesięcy, z alergiami - powyżej ośmiu miesięcy).
(Nie pytajcie mnie dlaczego do dwóch lat, nie potrafię odpowiedzieć, chociaż przeczytałam całą książkę. Ja mimo, że już dawno skończyłam dwa lata zjadłam zupę z córką, bo była naprawdę smaczna (Aaaa! .... nie zupę z córką, tylko w jej towarzystwie ;)). 
Pora roku:
- cały rok.

O - Na 1 litr wrzątku ( w trakcie gotowania musiałam dolać nieco więcej wrzątku) wsyp szczyptę tymianku i kurkumy,
Z - szczyptę kminku,
M - 1/4 małego skrzydełka indyczego, szczyptę imbiru, 1 łyżeczkę drobnej kaszy jęczmiennej,
W - 1/4 łyżeczki soli. 

Gotuj 1 godzinę, następnie dodawaj:  

D - 1 gałązkę pietruszki zielonej,
O - szczyptę kurkumy, 
Z - 1 średnią marchewkę, 1 małą pietruszkę, 5 - 8 sztuk ziemniaków (maja one mocno zagęścić zupę),
(Ja użyłam tylko 5)
M - 1 średnią cebulkę, kawałek listka kapusty włoskiej, szczyptę chili (też byłam w szoku ;)),
W - sól do smaku.

Gotuj ok. 1 godziny, natomiast latem krócej - około 40 min. Wyjmij mięso, zmiksuj i dodaj, nadal gotując:

D - kilka kropel cytryny (nie całe pół łyżeczki),
O - szczyptę majeranku,
Z - 2-4 krople oliwy z oliwek, dzieciom zdrowym można dodać troszkę masła
M - zakończ szczyptą pieprzu czarnego.






środa, 15 czerwca 2011

Racuchy z mielonych migdałów i mąki jaglanej oraz ... Panele narkotyzowane przez Elę

Robienie przeglądu szuflady z przyprawami w towarzystwie (jeszcze kilkumiesięcznej) córuchny Eluchny nie było najmądrzejszym pomysłem, jaki przyszedł do głowy Mamyeli. Szkoda, że pomysł nie zapukał, nim do niej wpadł. Może gdyby zapukał, dajmy na to w czoło, to Mamaeli głowy ufnie by nie otworzyła i karkołomnego do niej nie wpuściła? Stało się jednak inaczej - jako rodzic Mamaeli potknęła się wczoraj i zaliczyła wpadkę.
Kiedy Mamaeli się zorientowała, że głupi pomysł miała? Wtedy, kiedy świątecznymi piernikami zapachniała cała chata - chata u progu lata! I kiedy zobaczyła, że w ciągu kilku sekund jej niewinna córka Ela przemieniła się w dilera. Nieeeee! Nie przechowujemy w szufladzie z przyprawami nielegalnych środków oburzających, bo odurzających ... W piąsteczki Eleczki dostało się (zamknięte wtedy) opakowanie gałki muszkatałowej znanej ze swojego działania nie tylko aromatyzującego, ale także psychoaktywnego. Na szczęście narkotyzowane przez Elę były tylko panele - zawartość torebki i rozerwane przez córkę opakowanie padły właśnie na nie. Nie zanotowałam na szczęście skutków ubocznych u naszej podłogi, dalej panuje w niej spokój błogi - nie ma nudności i euforycznych stanów ... uff ;)
Niech teraz skołatane serce matuli coś legalnego odstresuje i znieczuli, coś, co nawet w większych ilościach jest zdrowe, ... pyszne, ... migdałowe. Niech dodadzą mi otuchy racuchy!

Racuchy z mielonych migdałów i mąki jaglanej

(Przepis pochodzi z książki pt. "Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy"( którą z całego serca polecam) i znajduje się w dziale dla dzieci. Jestem przekonana, że trochę starsze od Eli dzieciaki zakochają się w tej wersji racuchów, trzeba tylko dać szansę tej miłości.)

1 szklanka kaszy jaglanej
1 szklanka migdałów
1/2 szklanki mąki pszennej tortowej
dwie szczypty sody
szczypta soli
4 łyżki cukru trzcinowego
garść rodzynek (my pominęliśmy)
mleko

sos

2 szklanki truskawek
1/4 szklanki cukru trzcinowego

Przygotowanie

Opłukaną i uprażoną do sucha kaszę jaglaną mielimy w młynku do kawy.

Migdały obieramy ze skórki (Migdały najlepiej podgotować w 2 min. w małej ilości wody, wtedy

bez problemu można je obrać.)

Osuszone np. na patelni migdały też mielimy.

Zmieloną kaszę, zmielone migdały, mąkę, sodę, cukier, sól oraz rodzynki mieszamy i dodajemy tyle mleka, aby uzyskać gęste, racuchowe ciasto.

Racuchy smażymy z obu stron, wykładając łyżką małe porcję ciasta.

Podajemy z truskawkowym sosem. Można go przygotować na dwa sposoby - można udusić truskawki z cukrem lub zmiksować truskawki z cukrem  - my zmiksowaliśmy.

Smacznego! Z dedykacją dla Lenki Z. :)






poniedziałek, 13 czerwca 2011

Według kuchni pięciu przemian sos jogurtowy i frytki dla malucha, czyli ... ziemniaczana podpierducha oraz ... Może trawy się nie przemierza stylem na żołnierza?

No proszę, proszę ... a myśmy myśleli, że mała niedojrzała prędzej napyskuje niż poraczkuje.
Tośmy się zdziwili, sącząc kawusię inkusię w leniwe sobotnie popołudnie, kiedyśmy zobaczyli, że pasący się na ogródkowej trawie najmłodszy członek naszego stada, zieloność podłoża nie przemierza opanowanym do perfekcji stylem na żołnierza. 
Od tamtej chwili nurtuje nas pytanie, dlaczego tylko na trawie dziecina raczkuje? Hmmm, bo trawa ją w brzuch kłuje? Spytaliśmy się Eli vel Karmeli, ale z dialogu (tradycyjnie) nici ... nie raczyło odpowiedzieć starszyźnie dzidzi. Żeśmy się zatem przy zbożnej kawusi chwilę jeszcze podziwowali, następnie raczkującą dziecinę z trawnika pozbierali i poczęstowali ... frytkami dla malucha...

Oj nie, nie, nie - nie takimi smażonymi na potępionym przez zdrową kuchnię głębokim oleju i w wyklętej frytkownicy! Tego byśmy niedojrzałemu przewodowi pokarmowemu naszej dzieciny nie zrobili (bo ten przewód jest obiektem naszej miłości, tak jak Elki inne części składowe - wątroba, grasica, czy kości)...
(Jak zacznę przesadzać, to dajcie mi znać - popukajcie się przykładowo w czoło przed ekranami, spójrzcie z litością w monitory - może siedząc po drugiej stronie coś do mnie dotrze i nim coś wystukam chwilę się zastanowię ;).)
Owe frytki dla malucha to najzwyczajniej w świecie (nie owijajmy wełny w bawełnę;)) podpierducha. Ja jednak takiej podpierdusze mogę powierzyć Elkowy przewód pokarmowy i duszę. Krzywdy jej z pewnością ta bogu winna ducha ziemniaczana podpierducha nie uczyni :).

Niżej cytuję przepis w całości pochodzący z książki Moniki Biblis i Magdaleny Dudek pt. "Kuchnia pięciu przemian dla dzieci zdrowych i alergicznych" (swoje uwagi naniosłam w nawiasach kursywą).


Frytki dla malucha

(W kuchni pięciu przemian ważna jest kolejność dodawania produktów i przypraw ... takie to trochę kulinarne czary mary ... ja tam lubię sobie czasem poczarować ;).)

Dla kogo:
- dzieci zdrowe i alergiczne - od szóstego miesiąca życia,
- mamy karmiące,
- kobiety ciężarne.
Pora roku:
-cały rok.

Pokrój ziemniaczki jak na frytki. Zagotuj w garnku wodę i dodaj:
O - większą szczyptę kurkumy,
Z - 1/4 łyżeczki kminku, fryteczki,
M - 1/4 łyżeczki imbiru,
W - ok. 1/5 łyżeczki soli.

Gotuj do miękkości, ale tak by się nie rozpadły.

Ziołowy jogurt naturalny

Dla kogo:
- dzieci zdrowe.
Pora roku:
- wiosna, lato, ciepła jesień.

(Autortki nie zaznaczyły jednak, od jakiego wieku ich zdaniem można podawać dzieciom taki jogurtowy sosik - spojrzałam na składniki i podałam zdrowej dziesięciomiesięcznej Eli. Ela utytłała "frytki" w sosiku, trochę go zjadła, reszta tradycyjnie była mozolnie wcierana w blat. Po zjedzeniu Ela ma się dobrze :).)

( PS. W innej części książki doczytałam, że jogurt ziołowy jest przeznaczony dla dzieci, które ukończyły trzeci rok życia ... ups ;).)


D - Wlej jogurt naturalny do miseczki
O - wsyp odrobinę kurkumy (1/5 łyżeczki), małą szczyptę roztartego majeranku,
Z - szczyptę kminku mielonego,
M - małą szczyptę pieprzu czarnego, większą ziołowego,
W - sól do smaku, dobrze wymieszaj, odstaw na około 1 godzinę w chłodne miejsce, ale nie do lodówki.

Podawaj do godziny 16.00






piątek, 10 czerwca 2011

Nadziane patyki, czyli mięsno-owocowe szaszłyki oraz ...Słów kilka o tym, co stuknęło, wybiło i upłynęło

Wczoraj, dokładnie o 17:20 coś w naszym Karmelowym domu stuknęło, ... wybiło i upłynęło, ale jeśli ktoś  myśli, że w związku z owymi stuknięciem, wybiciem i upłynięciem dzisiejszy wpis będzie obolały i krwawiący, ten się na szczęście myli. Myli się ku naszej rodzicielskiej wielkiej radości, bo owe stuknięcie, wybicie i upłynięcie dotyczyło córusi Elusi. 
(Tak do waszej wiadomości, żeby nie przeciągać, żebyście się zbytnio nie denerwowali, żebyście ze strachu paznokci nie obgryzali i żebyście spokojnie oddychali ... (wystarczy przeciągania? Czy jeszcze trochę? ... a to jeszcze chwilunię się nad wami popastwię ... z mojej do was sympatii ;)) .... żebyście się nie zamartwiali i im dłużej to czytacie, nie irytowali ... Eluś w nic nie stuknęła, żadnego zęba i żadnej kropli krwi nie straciła.) 
Nikt, poza nami rodzicami (nawet Ela, która w tym czasie spokojnie spała), tego stuknięcia nie usłyszał, wybicia i upłynięcia nie zobaczył, bo tak to już jest nasi drodzy na chwilę tu wpadający, że tylko rodzicielskie ucho i oko jest w stanie usłyszeć takie delikatne stuknięcia, wybicia i upłynięcia. Co się w takim razie Eli przytrafiło? Nic wielkiego - dziesięć miesięcy jej wybiło :).

Za stracone nad tekstem siły i nerwy należy się wam tym razem coś konkretnego, najlepiej gęsto i grubo nadzianego...może jakieś patyki;)? (Pieniędzy nie rozdajemy, ale za to przepisy taaaak ...dziś na szaszłyki.)

Mięsno-owocowe szaszłyki

1 ząbek czosnku
3 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka musztardy
1 łyżka oliwy
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżki startego imbiru
2 łyżki natki pietruszki 
3 piersi kurczaka
około 16 suszonych śliwek i tyle samo obranych migdałów (migdały będą udawały pestki)
kilka plastrów ananasa
3 banany
około 30 plasterków boczku lub boczku wędzonego

Przygotowanie 

Przygotowujemy marynatę - zmiażdżony czosnek mieszamy z sosem sojowym, musztardą, oliwą, sokiem z cytryny, imbirem, pietruszką i 1/2 szklanki wody.

Pierś kurczaka kroimy na kawałki, zalewamy marynatą, przykrywamy i odstawiamy na 2 godziny do lodówki.

W suszone pestki wkładamy migdały.

Kroimy na kawałki ananasa i banany.

Śliwki i kawałki bananów owijamy bekonem.

Mięso wyjmujemy z marynaty.

Na patyki nabijamy kolejno składniki - na końcu każdego szaszłyka powinna być śliwka.

Szaszłyki smarujemy marynatą i pieczemy około 30 minut w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni.





A na deser odrobina dziesięciomiesięcznej Eli do schrupania ;)




środa, 8 czerwca 2011

Pieczone paluszki dla mini chłopca i dziewuszki oraz ... Karmela i taty eksperymenty na liściach sałaty

W naszym kuchennym laboratorium Elżbieta w asyście swojego taty przeprowadziła wczoraj serię doświadczeń na liściach sałaty. Młodociany naukowiec poddawał próbom liściaste warzywo a Mamaeli miała to na żywo :).  A oto dla was krótka relacja:
(W domu Eli Karmeli trwa kolacja.) W pełnym skupieniu badacz Elżbieta męczy warzywny materiał badawczy - tak męczy, że chwilę później ... zmęczy (bynajmniej nie sałatę ;)) - po upływie około 40 minut skupienie naukowca sięga zenitu, siłą parcia w końcu się materializuje i ... Mamaeli zmuszona jest do przerwania arcyciekawych badań nad warzywem, z powodu bardzo realnego zagrożenia skażeniem biologicznym. Sprawnym ruchem pomaga naukowcowi opuścić jego stanowisko pracy, żeby  ... 

Tu relacja się urywa, bo co się działo dalej w naszym domu nie muszę mówić nikomu - ten kto pomyśli na pewno się domyśli :).

A oto wyniki eksperymentu:

1. Sałata na pewno nie lata,
2. Zrzucona setki razy sałata nadal spada,
3. Zrzucone liście sałaty bankowo podniosą ręce taty, 
4. Potrząśnięta sałata nie grzechocze, choćby nią trząść całe półrocze,
5. Sałata bez wątpienia nadaje się do zjedzenia.

Do zjedzenia nadają się także Paluszki pieczone - po dodatkowym doprawieniu nadają się nawet dla starszych dzieciaków (i dzieciaków podstarzałych też). Poniżej w wersji z kaszą jaglaną. Bardzo dobrze smakują także w wersji z kaszą gryczaną. Podawałam je Eli z zupką lub jogurtem, w towarzystwie uparowanych warzyw i kawałka mięsa. 
 Z podanych proporcji wychodzi dużo paluszków (jeśli niemowlę je samo, trzeba się liczyć z tym, że duża część wyląduje na podłodze lub zostanie wsmarowana w blat :)). Ciasto na paluszki można podzielić na dwie części i do swojej dosypać soli, dodać trochę więcej cebuli lub czosnku.

Pieczone paluszki
(u nas po 9 miesiącu

150 g ciepłego ziemniaczanego puree
1 łyżka masła 
150 g ugotowanej (najlepiej ciepłej) kaszy jaglanej (Przypominam, że kaszę należy wcześniej opłukać i najlepiej opłukaną uprażyć do sucha na patelni. Kaszę gotujemy w stosunku 1:3 - np. 1 szklanka kaszy i 3 szklanki wody.  Kasza ślicznie nam się ugotuje, jeśli wrzucimy ją na wrzątek i pogotujemy 10 minut na małym ogniu, nie mieszając. W miarę potrzeby dolewamy odrobinę wrzątku do gotującej się kaszy.)
2 żółtka
1 zmiażdżony ząbek czosnku
1/2 łyżeczki startej na najmniejszych oczkach cebuli
1 łyżka posiekanej natki pietruszki 
1 łyżka (z górką) mąki kukurydzianej

Przygotowanie

Ziemniaczane ciepłe puree mieszamy z łyżką masła i kaszą.

Do masy dodajemy żółtka, czosnek, cebulę i pietruszkę - dokładnie mieszamy, na końcu wsypujemy pełną łyżkę mąki kukurydzianej. Całość mieszamy.

Z tak przygotowanego ciasta zwilżonymi dłońmi formujemy paluszki (lub inne kuleczki ;)). 

Paluszki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez około 25 minut.

Podajemy ciepłe... i nie zapominamy o czymś do popicia. 









poniedziałek, 6 czerwca 2011

Biało-czerwony z pistacjami torcik czorcik oraz ... I znów to samo :/ - to pomysł od czapy mamo!

Mogę przysiąc, że słyszę jak moje dorosłe już (bo prawie dziesięciomiesięczne) niemowlę mówi do mnie bardzo wyraźnie, co myśli na temat moich prób, żeby główeczka i czapeczka na czas spaceru we wściekłym ataku słoneczka stanowiły silnie zintegrowaną jedność. A co myśli?
Myśli, że pomysł uzbrojenia w czapeczkę jest, delikatnie mówiąc, od czapy, żeby nie powiedzieć do ...y. I co ma zrobić w takim wypadku rodzic, który ataku słoneczka na głowę dzieciąteczka się boi, który truchleje, gdy żar z nieba się leje, który się ze strachu trzęsie, gdy słońce nie głaszcze głowy delikatnie jak pióro gęsie? (Pióro gęsie? Coraz gorzej ze mną.) Przecież ojczulek bądź matula gwoździkiem czapeczki do główeczki nie przygwoździ :/...jest to wprawdzie jakiś pomysł, ale musiałby najpierw ktoś ojca i mateczkę potraktować solidnie młoteczkiem, żeby chorą myśl zrealizowali. Na dzień dzisiejszy, niebezpieczny, bo słoneczny, nie wiemy co robić, jako rodzice przegrywamy najczęściej tę walkę, stosując jedynie (czasem z powodzeniem) taktykę zmylenia przeciwnika Elżbiecika - jedną czapeczkę wciskając na główeczkę a drugą wpychając w piąsteczkę, po czym wrzucamy na luz i jedziemy dalej :).
Czy ktoś po spacerku odmówi deserku?


Piekielnie dobry torcik czorcik

składniki na biszkopt

4 jajka (w temperaturze pokojowej)
3 kopiaste łyżki mąki pszennej
1 kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej
prawie 3/4 szklanki cukru
szczypta soli
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

składniki na masę

3 dobrej jakości białe czekolady (my używamy czekolady Milka)
750 g sera mascarpone
6 pełnych garści posiekanych pistacji + posiekane pistacje do dekoracji
ok 200 g truskawek

Krem można zrobić z 2 czekolad i z 500 g sera, ale uwielbiam gdy go nieco zostanie, bo rewelacyjnie smakuje sam :) z truskawkami, mrożonymi bananami lub mandarynkami z puszki.

Przygotowanie

Dno tortownicy o średnicy 20 cm wykładamy papierem do pieczenia, brzegi formy smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.

Oddzielamy białka od żółtek. W pojemnym naczyniu ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę.

Pod koniec ubijania dodajemy stopniowo cukier na przemian z żółtkami - ubijamy tak długo aż kolor ciasta będzie jasnokremowy.

Mąki mieszamy ze sobą, z proszkiem do pieczenia, następnie przesiewamy i dodajemy do ciasta, delikatnie mieszając łyżką lub mikserem na wolnych obrotach.

Tak przygotowane ciasto przekładamy do formy i wstawiamy do pieca na około 25 - 30 minut.

Po upływie 25-30 minut sprawdzamy patyczkiem (np. do szaszłyków) czy ciasto się upiekło (upieczone ciasto nie przylepia się do patyczka)

Po upieczeniu formę z biszkoptem odwracamy do góry dnem i zostawiamy do ostygnięcia.

Po ostygnięciu przekrawamy biszkopt długim nożem (bez piłki).

Białe czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej i mieszamy z serem mascarpone. (Trzeba to zrobić bardzo delikatnie, by krem się nie zważył. Białe czekolady muszą nieco ostygnąć a ser musi mieć temperaturę pokojową.)

Masę z sera i czekolady mieszamy z posiekanymi pistacjami.

Na dolny blat biszkoptu wykładamy część masy, następnie układamy truskawki, resztę masy i górny blat biszkoptu.

Na górny blat biszkoptu wykładamy masę, truskawki i pistacje.

Smacznego!













  


piątek, 3 czerwca 2011

Dla mini dzieciny zapiekany szpinak, kalafior i pęczek botwiny oraz ... Pan Pitu pitu pitu zalany i ... przez E. zreanimowany:/

O zalaniu pana Pitu pitu pitu można przeczytać o tu - a już za chwilę nie tam a właśnie tu ciąg dalszy pitolenia Mamyeli o "uśmierconej" zabawce jej córy Eli.
Gdyby tylko rodzice Eli porządnie ślady nieumyślnej zbrodni zatarli a nie tylko do sucha wytarli, Eluś by nie zauważyła, że z panem Pitu pitu pitu jest, bez kitu, coś chyba jednak nie do końca w porządku i że pan, zazwyczaj irytująco pitolący, jest aż nadto milczący. Gdyby rodzice Eli plastikowe, zimne ciało usunęli, Eluś nie zauważyłaby,  że zabawka (niedoszły jak się okaże trup) milczy jak grób. Ciało jednak w domu zostało a Eli jego brak pitolenia po 48 godzinach dał w końcu do myślenia i uciskając nos zabawce rozpoczęła akcję reanimację. Podjęte przez Elżunię zabiegi resuscytacyjne okazały się o dziwo "rewelacyjne". I sruuu ... znów w domu słychać pitu, pitu, pitu. Dość pitolenia czas zrobić dziecku coś do zjedzenia.


Zapiekany szpinak, kalafior i pęczek botwiny
(U nas tuż przed skończonym 10 miesiącem Eli)  

1 pęczek botwiny z buraczkami
4 pełne garście świeżych liści szpinaku 
2 małe ząbki czosnku lub 1 większy
2 łyżki oliwy
1/3 łyżeczki suszonego rozmarynu
50 g kaszy kuskus
1/2 średniej wielkości kalafiora
3 żółtka
50 ml mleka (opcjonalnie)
1 łyżka masła 
60 g mozzarelli

Przygotowanie
Kalafiora gotujemy i po ugotowaniu dzielimy go na bardzo drobne różyczki.

Umyte i wysuszone liście botwiny oraz szpinaku drobniutko siekamy - buraczki kroimy w cienkie zapałki.

Na patelnię wylewamy 2 łyżki oliwy, następnie wsypujemy posiekane liście botwiny, szpinaku i pokrojone w słupki buraczki - całość dusimy kilka minut pod przykryciem aż wszystkie liście zmiękną, pod koniec duszenia dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i dusimy jeszcze przez chwilę.

W miseczce przygotowujemy 50 g kaszy kuskus zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Do przygotowanej, ciepłej kaszy dodajemy łyżkę masła - całość mieszamy.

Mozzarellę ścieramy na dużych oczkach.

Żółtka mieszamy z mlekiem. 

Wszystkie składniki dokładnie ze sobą mieszamy i przekładamy do wyłożonej papierem do pieczenia niewielkiej foremki (keksówki) lub do kilku mniejszych foremek (ja zapiekałam w kilku mniejszych).

Całość zapiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 30 minut.

Po upieczeniu pozostawiamy do ostygnięcia.

Ten obiad zjadłyśmy razem, ale część dla siebie doprawiłam solą i pieprzem nim wyłożyłam ją do foremek.

Nie zapominamy podać dzieciątku czegoś do popicia.



Chyba się Eluś najadła ;)

środa, 1 czerwca 2011

Sernik śmietankowy z polewą truskawkowo-miętową oraz ... Elątko oślątko

Wczoraj przez chwilę miałam wrażenie, że nie wyszłam na spacer z Elątkiem ... i że w wózku nie rozsiadło się moje dzieciątko a jakieś obce, nieznane mi ... oślątko. Ela wprawdzie w tamtym momencie wcale jak osioł się nie upierała i nie harowała w wózku jak rzeczony zwierz, ale za to przez całą drogę (dłuuuugą drogę) raczyła otoczenie dźwiękami łudząco podobnymi do dźwięków paszczowych, jakie tylko osioł potrafi wydawać ...
 (i Ela jak się okazuje). I aaaaa I aaaaa I aaaaa - rozdawała podekscytowana wycieczką zadowolona Ela na prawo i lewo, zaczepiając w ten sposób wszystko i wszystkich. Iała Elunia do ciężarówek, do starszych (lekko zdziwionych zachowaniem Elki) pań, okolicznych psów, kotów, ptactwa i fruwającego robactwa także. Do iania dochodziły również rytmiczne podskoki na zadku (dobrze, że należycie zamortyzowanym pieluchą, bo by się tyłeczek dzieciny nieźle poobijał - z takim impetem wbijał się w siedzenie). 
I tak oto  - w rytmie wybijanym Elkowym zadkiem i przy dźwiękach rodem z oślej zagrody dotarłyśmy obie do domu. Elątko, kochane dzieciątko, zmęczone ianiem i podskakiwaniem spokojnie zasnęło a ja zatęskniłam za kawą i kawałkiem ciasta. Kawa była - ciasto już dawno stało się wspomnieniem ... szalenie smacznym, ale wspomnieniem :/.

Sernik śmietankowy z polewą truskawkowo-miętową (inspirowany sernikiem czereśniowym Nigelli)

Paczka herbatników Digestive (bez czekolady)
75 g miękkiego masła
100 g białej czekolady
2 łyżeczki soku z cytryny
450 g zmielonego twarogu (ja użyłam - zwyczajowo - sera ulubionego z Wielunia)
150 g cukru pudru
1 opakowanie cukru waniliowego (następnym razem dodam prawdziwą wanilię - sernik dostanie ślicznych czarnych kropeczek, tym razem zabrakło :/)
1 opakowanie sztywniku do śmietany
250 ml śmietany 30%

składniki na polewę

300 g świeżych truskawek
3 garście listków świeżej mięty

Przygotowanie

W misce lub mikserze kruszymy ciastka na drobne okruchy (ja zgniatałam ciastka rękami w misce) i mieszamy je z masłem.

W kąpieli wodnej rozpuszczamy 50 g białej czekolady i rozpuszczoną dodajemy do ciastek z masłem - wszystko dokładnie ze sobą łączymy.

Tak przygotowane ciasto rozkładamy w małej tortownicy o średnicy 20 cm, dociskając dokładnie do dna.

Ucieramy mikserem ser z cukrem pudrem, cukrem wanilinowym i sokiem z cytryny aż masa stanie się gładka.

W osobnym naczyniu ubijamy śmietanę ze sztywnikiem, następnie delikatnie łączymy ją z masą serową.

Masę wykładamy na przygotowany spód i wstawiamy na noc do lodówki.

Przygotowanie polewy

Truskawki mielimy z listkami mięty, 50 g białej czekolady ścieramy na tarce i dodajemy do miętowych truskawek.

Na pół godziny przed podaniem wylewamy polewę na sernik, tak by było widać brzegi serowej masy.