niedziela, 27 listopada 2011

Mamaelki rozdaje pantofElki, czyli ... konkurs nr 2

PantofElki, które wyjdą spod igły mamyElki oczywiście -  ozdobione wzorem, jaki sobie szanowna zwyciężczyni, bądź zwycięzca szanowny (jeśli takowy się znajdzie ... w co wątpię :), bo do naszej kuchni zaglądają prawie same matki polki ... (Dzięki kobiety za odwiedziny!)) zażyczy. 
Jeśli tylko laureatka/laureat z życzeniem nie przesadzi i nie zażyczy sobie wyszycia wzoru z kosmosu ... i nie mam tu na myśli rakiety ;), bo z wyszyciem jej dałabym radę, ale na układzie słonecznym bym bez walki poległa.

Gdyż, że, otóż, ponieważ, iż ...

Po pierwsze, powierzchnia kapci jest za mała, żeby zmieścić na nich 8 planet, 160 księżyców, miliardy planetoid, komet i pył międzyplanetarny ..., chociaż z pyłem wielkiego problemu by nie było - zastąpiłabym go poczciwym ziemskim kurzem :D. 
Po drugie, pantofElki skończyłabym pewnie szyć, gdy młode już dawno osiągnęłoby wiek pełnoletni (wyobraźcie sobie teraz waszego studenta medycyny w przyciasnawych i dzieciowych papuciach).
Dlatego proszę niech was fantazja zbyt nie ponosi :D.

Do rzeczy Mamoelki, do rzeczy ...

Co trzeba zrobić, żeby wygrać pantofElki?



Należy spróbować odgadnąć, z czego zrobiona jest ta żółciutka i pyyyyyyszniutka pasta.

Odpowiedź (2 składniki) umieścić w komentarzu pod konkursowym postem lub na Fejsbuku.

Blogerzy, którzy walczyć będą o pantofElki proszeni są o wklejenie banerka, który jest gdzieś tu po prawej stronie i podlinkowanie do kuchni (osób, które bloga nie mają, ten punkt nie dotyczy).

Dajemy wam czas do przyszłego poniedziałku. 

W poniedziałek podzielimy się z wami przepisem na tę rewelacyjną pastę i wylosujemy jedną odpowiedź, autora której nagrodzimy pantofElkami.

Do startu, gotowi, START! :D




czwartek, 24 listopada 2011

Przepis na pantofElki, czyli ... Nie samym gotowaniem Mamaelki żyje

Mamaelki także szyje, ... . A cooo? Wiadomo co ... pantofElki :D.

PantofElki w kwiatki są zapowiedzią tego, co się gotuje w mojej głowie i czym będę się chwalić w innym miejscu, żeby do kuchni w butach (ekhm, ekhm ... kapciach) więcej nie wchodzić.

Jeśli ktoś chciałby mieć podobne: antypoślizgowe, wygodne, na miękkiej "podeszwie" ... z pewną taką dozą nieśmiałości zapraszam do zakładki kontakt.

PantofElki

dużo chęci
szczypta cierpliwości (albo dwie)
garść wolnego czasu
nalewka z czarnego bzu (do popijania w trakcie szycia)

Przygotowanie

Wszystkie składniki mieszamy, rozsiadamy się wygodnie na kanapie w przesympatycznym towarzystwie (ja siedziałam w towarzystwie swojej mamy, czyli MamymamyElki i szyjemy - najpierw jeden, potem drugi kapeć :).




wtorek, 22 listopada 2011

Syrop z miodu, czosnku i cebuli dla córki od matuli oraz ... Mamyelki walka z przeziębieniem

A walczę głównie jedzeniem i bardzo chcę, żeby mój Elek był znowu Elkiem, ... nie kaszElkiem.
Najchętniej chwyciłabym więc cebulę, wycelowała w przeziębienie i solidnie przeziębieniu warzywem z całych sił ... (za chwilę, żeby nie użyć słowa wulgarnego, które ciśnie się na matczyne opuszki i żeby zostać w klimatach okołokulinarnych, użyje, wściekła na przeziębienie matka, słownictwa kuchennego, którym w sposób bardziej kulturalny wystuka swoje mniej kulturalne zamiary) ... przysoliła lub przypieprzyła.
W związku z tym, że przeziębienie siedzi niestety w mojej małej Elce, rzucać cebulą z wiadomych względów nie będę.

Syrop z czosnku, miodu i cebuli

1 cebula
4 ząbki czosnku
4 łyżki miodu

Przygotowanie

Cebulę oraz czosnek drobno siekamy, przekładamy do słoiczka i mieszamy z miodem.

Odstawiamy w ciepłe miejsce i czekamy około 2 godziny aż cebula i czosnek puszczą soki.

(Podaję syrop piętnastomiesięcznej Eli po łyżeczce 3 razy dziennie.)


W książce "Odżywiaj dziecko zgodnie z naturą" przeczytałam, że nabiał, słodycze, soki owocowe, surowe owoce (cytrusy, a zwłaszcza banany) mają właściwości wychładzające organizm i jedzenie ich w nadmiarze może prowadzić do podatności na infekcje. Może warto, w czasie gdy za oknem zimno i dziecko choruje, ograniczyć śluzotwórcze i wychładzające produkty? Celowo piszę "może", bo nie czuję się ekspertem w tej materii. My tak zrobiliśmy, czekamy teraz na efekty ... (jest coraz lepiej ... odpukać :)).




środa, 16 listopada 2011

Kotleciki słonecznikowo-owsiane dzieciowi w obiad podane oraz ... o tym jak wiele ma na głowie ktoś taki jak Elek

Elka - typowa przedstawicielka grona dziecięcego ledwo odrosłego od ziemi (na jakieś 90 cm), jest od samego rana fizycznie i metaforycznie strasznie zabiegana. Ktoś spyta: co też taki mały dzieć może mieć na głowie (poza mniej lub bardziej gęstym owłosieniem)? Ktosiu, choć Elka jest niewielka, ma dziecina mnóstwo rzeczy do zrobienia. Pytasz co? A na ten przykład to:

W porze świtania dziecko się bierze do wybudzania wszystkich, którzy do tej chwili bardzo smacznie spali - w sposób równie wdzięczny, co dźwięczny "prosi", żeby wstawali.

Przy porannej toalecie, siedząc na nocniku, dziecina się zaczytuje i zapamiętuje, kto robi "hau hau", "kwa kwa", kto "kuku ryku" ... i tak przez kilkanaście minut, żeby się zwierzyniec w jej głowie utrwalił ... (na dłużej matka nie pozwala, żeby zapach ... nie powalił).

Następnie dziecina czuje się zobowiązana do pożegnania zawartości nocnika, bacznym obserwowaniu jak zawartość znika (obowiązkowe jest machanie zawartości na pożegnanie, po czym siłowe domykanie deski wolnoopadającej (na nic tłumaczenia, że deska się sama zamyka ... Elka i tak ją ku dołowi popycha)).

Rankiem, jedząc owsiankę, przypomina sobie dziewczyna, że musi zadbać o wygląd twarzy - do Elki dociera, że właśnie teraz jest na to czas i owsianka ze śniadanka przetworzona zostaje przez córeczkę w pielęgnacyjną maseczkę.

Kiedy mama Elce maskę z twarzy, szyi i dekoltu zmywa, ta odkrywa, że ... tuż obok umywalki leżą kredki, cienie i tusze - dzieć przy kranie przeżywa katusze, bo tak bardzo pragnie zobaczyć co jest w kosmetyczce na dnie. W końcu uwalnia się z uścisku i jeszcze mokrymi łapami zajmuje się kosmetykami ..., po chwili  Elka dostępuje olśnienia i zabiera się do przenoszenia zawartości kosmetyczki do pralki bębna (tjaaa ... decyzja bezbłędna).

To było tylko kilka przykładów od momentu wstania do pory śniadania (teraz już chyba nikt nie powie, że dziecko nie ma żadnych spraw na głowie).



Żeby nasze małe miały siły na załatwianie każdej ważnej sprawy, potrzebna jest im odrobina ciepłej strawy :), w związku z tym podsuwamy wam przepis na:

Kotleciki słonecznikowo-owsiane
Dla dzieci powyżej dwunastego miesiąca
Przepis lekko zmodyfikowany pochodzi z książki pt. "Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą"

3/4 szklanki nasion słonecznika
3 łyżki płatków owsianych
2 ząbki czosnku
1 łyżka posiekanej pietruszki
2 łyżki oleju (tłoczonego na zimno)
pieprz ziołowy do smaku
nieco soku z cytryny
sos sojowy (lub sól do smaku)
otręby do obtoczenia kotlecików

Przygotowanie

Słonecznik prażmy na suchej patelni i mielimy w młynku.

Płatki zaparzamy wrzątkiem i odstawiamy do napęcznienia.

Wszystkie składniki łączymy ze sobą, doprawiamy, mieszamy i formujemy kotleciki. 

Kotleciki obtaczamy w otrębach i smażymy.

(Kotleciki można zjeść do obiadu lub z chlebem)

Smacznego!





wtorek, 8 listopada 2011

Wielce smakowe trufElki bakaliowe w wersji procentowej dla pełnoletnich i bezalkoholowej dla nieletnich oraz ... Kilka słów o śliniaku i dzieciaku

Dzisiejszy wpis, którego punktem centralnym jest przepis na trufElki, Mamaelki pozwoli sobie zwyczajowo przyprawić własnymi wynurzeniami - popieprzy go zatem najpierw swoją myślą filozoficzną, potem dorzuci scenkę batalistyczną i podsunie wam pod oczy post (mało postny), żeby się oczy słowną papką najadły. Jeśli nie trawicie jednak zbyt dobrze pieprzenia to..., hmmm .... mamy problem, bo tak się składa, że dziś nic mądrego do powiedzenia Mamaelki nie posiada.

Wszystko ma swoje przeznaczenie. Przeznaczeniem nocnika jest to, że prędzej, czy później Elka  go w końcu obsika - nie tylko przypadkowo, ale z premedytacją oleje, ... przeznaczeniem doidy kubka, że nasz mały dzieć mu kiedyś własnoręcznie wleje, a przeznaczeniem śliniaka, no właśnie ..., przeznaczeniem śliniaka miało być opluwanie przez dzieciaka. Jego karmą miała być karma - po to śliniak został stworzony, ... miał być tylko cząstkami jedzenia oblepiony, miał być tylko obśliniony. Tymczasem Elka od jakiegoś czasu chce oszukać śliniaka przeznaczenie i walczy zaciekle z ochronnym odzieniem - córa go szarpie, ten ją poddusza ... i co na to matka? Matki to prawie nie rusza ;).

Rusza ją (i to nie tylko ją i nie tylko prawie), coś bardzo pysznego - bakaliowe trufElki, których przeznaczeniem było zjedzenie.

TrufElki bakaliowe (w wersji procentowej i bezalkoholowej)

1 szklanka płatków owsianych
1 szklanka wiórków kokosowych
4 łyżki masła
1/4 szklanki brązowego cukru i tyle samo gorącej wody
12 sztuk suszonych śliwek kalifornijskich
1/3 szklanki rodzynek
1 szklanka różnych orzechów (migdałów, orzechów laskowych i włoskich)
3 łyżki siemienia lnianego
2 łyżki rumu (w wersji procentowej)
4 łyżki mleka w proszku

Przygotowanie

Rodzynki zalewamy wrzątkiem i namaczamy przez pięć minut, po upływie pięciu minut kroimy je na drobne kawałki.

Śliwki płuczemy i także kroimy na drobne kawałki.

Orzechy płuczemy, prażymy do sucha na patelni razem z wiórkami kokosowymi i mielimy w młynku.

W młynku mielimy również siemię lniane.

Na patelnię przesypujemy płatki owsiane i wykładamy masło, następnie prażymy płatki na złoty kolor.

Cukier rozpuszczamy w gorącej wodzie, wlewamy całość na patelnię do uprażonych płatków i dodajemy rodzynki oraz śliwki.

Gdy masa na patelni przestygnie przekładamy ją do miski, przesypujemy do niej zmielone orzechy, wiórki, siemię lniane i mleko w proszku. Wszystko dokładnie ze sobą mieszamy.

Teraz możemy odłożyć masę na trufElki dla dzieci, do reszty dodajemy 3 łyżki rumu i mieszamy jeszcze raz.

Zwilżamy ręce wodą i kulamy trufElki :).

Smacznego!





czwartek, 3 listopada 2011

Pychotkowa zupa dyniowo - śliwkowa oraz ... tany, tany

Tany, tany,
tany, tany,
 tany, tany, 
tany, tany,
tany, tany,
tany, tany,
tany, tany,
tany, tany,
tany, tany,
tany, tany,
aż popadamy.




Elka się wytańcowała i wygłodniała zażądała czegoś do zjedzenia. 

Dziś na Elkowym stole (jeszcze gorąca - mówię serio) pyszna zupa dyniowo - śliwkowa. Elka zjadła ze smakiem i podczas jedzenia nie uskuteczniała akcji ewakuacji z krzesełka, a to może oznaczać tylko jedno - albo była tak wygłodzona, albo tak zachwycona smakiem (obstawiam jedno i drugie :D). Jeśli komuś się wydaje, że w sieci pojawił się kolejny mdły przepis na zupę dyniową (nie tylko) dla maluchów, ten się myli moi mili (musiałam, no musiałam sobie rymnąć ;)).

Pychotkowa zupa dyniowo - śliwkowa
Dla dzieci powyżej dwunastego miesiąca

Przepis pochodzi z książki pt. "Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą"

1/2 kg dyni
3 łyżki suszonych śliwek (ok. 12 sztuk)
2 łyżki rodzynek (nie przeliczyłam ;))
1 cebula
1 łyżeczka chrzanu (dałam 2)
spora szczypta imbiru, kardamonu, cynamonu i goździków (goździków u nas zabrakło)
4 szklanki wody
sól do smaku
2 łyżki sklarowanego masła

Przygotowanie

Dynię kroimy na grube kawałki i razem z całą (obraną) cebulą wkładamy do garnka, następnie zalewamy wodą.

Dodajemy sklarowane masło, przyprawy i suszone śliwki.

Zupę gotujemy aż dynia będzie miękka.

W trakcie gotowania się zupy, w osobnym naczyniu, namaczamy rodzynki.

Zupę miksujemy razem z rodzynkami i chrzanem do uzyskania konsystencji kremu.

Solimy do smaku, zagotowujemy i odstawiamy z  ognia.

Smacznego!