(W dzisiejszym wpisie będzie się roiło od maleńkich żyjątek - dzikich drożdży i bakterii, ale bez histerii Mamaelki nie zwariowała, mimo że za kilka linijek będzie was namawiała do tego, żebyście się zdecydowali, we własnym domu, stworzyć dla owych żyjątek ciepły i przytulny kąt (miało być kątek, ale się powstrzymałam ... co za dużo, to nie zdrowo ;)).
Po co mielibyście zdecydować się na zaproszenie dzikich pod swój dach?
Po to, żeby już po sześciu dniach od założenia hodowli zajadać się tym, co pokazuje Ela.
Wygląda kusząco cooo?
Żeby jednak smak ciepłego chleba, pokrytego warstwą rozpływającego się na nim masła, mógł wypieścić wasze podniebienia oraz każdy wasz kubek smakowy z osobna, musicie najpierw stać się właścicielami ... hodowli dzikich drożdży i bakterii właśnie :).
Można (ewentualnie) pójść na łatwiznę i na przykład:
złożyć wizytę Mamieelki (najlepiej w sobotę w okolicach godziny 17. - wtedy zazwyczaj Mamaelki wyciąga gorące bochenki z piekarnika) ;
uśmiechnąć się do Mamayelki najpiękniej jak się potrafi i poprosić pięknie, by podzieliła się z wami swoimi dzikimi drożdżami i bakteriami (poprosić trzeba na kolanach ;), bo Mamaelki ma do nich (do dzikich drożdży i bakterii - nie do kolan) stosunek prawie miłosny. (Nic dziwnego, skoro od dwóch lat Mamaelki hoduje te mikroskopijne żyjątka, karmi je i dogląda. I powiadam wam serce boli, gdy ktoś, komu się podaruje żyjątka wyrzuci je do kosza :(.)
Jeśli jednak do kuchni Mamyelki zupełnie wam nie po drodze lub chcecie stworzyć swoje własne dzikie kultury bez niczyjej łaski, to ten przepis jest dla was.
Zakładajcie hodowle! Niech żyjątka się rozmnażają, a potem dają wam zdrowy chleb - bez polepszaczy, sztucznych spulchniaczy i E, które są ble!
Zakwas żytni chlebowy
odrobina cierpliwości
trochę czasu
mąki żytniej (typ 720)
i letniej wody
Przygotowanie
W pojemnym naczyniu (np. plastikowej dużej misce) mieszamy na jednolitą masę około 50 g mąki ( około 5 stołowych łyżek) i tyle samo letniej wody.
Po wymieszaniu przykrywamy miskę folią spożywczą (my przykrywaliśmy czepkiem kąpielowym :)), żeby drożdżom i pożytecznym bakteriom było cieplutko. Następnie dajemy im odrobinę prywatności (niech się bez stresu rozmnażają) i odstawiamy je w przytulny kątek na 24 godziny.
Po upływie 24 godzin zaglądamy do naszych żyjątek - na pewno będą głodne, więc będziemy musieli je nakarmić, aby mogły dalej się rozmnażać, pracować i żeby w niedalekiej przyszłości dały nam chleb.
W tym celu dosypujemy do naszej hodowli kolejną porcję mąki (ok. 50 g) i tyle samo letniej wody. Po nakarmieniu naszych maleństw wprowadzamy do nich na chwilę łyżkę i robimy odrobinę zamieszania. Następnie ponownie dajemy im spokój na 24 godziny.
Te same czynności powtarzamy przez kolejne 4 dni.
Stworzenie własnego zakwasu trwa w sumie pięć dni. Po pięciu dniach będziecie go mieć na tyle, że wystarczy go na upieczenie pierwszego chleba oraz odłożenie części do słoiczka, by po jakimś czasie móc upiec kolejny bochenek i kolejny, i kolejny ... :)
Dziś nie jemy, więc nie mówię smacznego. Smacznego powiem za kilka dni, gdy podzielę się z wami przepisem na chleb :).
Tak wygląda hodowla dwuletnia - na oko niewiele się różni od kilkudniowej (zakwas jest jednak silniejszy, dzięki temu chleb rośnie większy i rośnie szybciej).
A na deserek hodowany z jeszcze większą miłością prawie dwuletni Elek z pajdą upieczonego specjalnie dla Elka chleba.