czwartek, 19 maja 2011

Farfalle z mozzarellą i pesto bazyliowym oraz ... dziecięcia zwyczaj nowy - wyrywanie włosów z głowy

Tjaaa ... ledwo nam dziecko z tyłu prawie zarosło a od kilku dni, w sposób niepokojąco namiętny, zaczęło własnoręcznie pozbywać się świeżo wykiełkowanego nowalijkowego owłosienia. I tak oto, to, co dopiero z Elkowych cebulek wylazło i co się nie zdążyło w podłoże wytrzeć, dziecię postanowiło sobie wydrzeć. Pewnikiem już niektórzy z was zdążyli zwizualizować sobie małą Elkę z piąstkami pełnymi blond kudełków. Ja wyobraźni uruchamiać nie musiałam ... dostałam  w realu przekaz live w 4D - mogłam sobie wyrwane owłosienie nawet z tych piąsteczek powyciągać - wątpliwa przyjemność. Co się Elkowi stało? Otóż postanowił mały dzieć dołączyć do grupy niemowlaków, która stosuje dość dziwną technikę relaksacyjną, jaką jest wyrywanie włosów z głowy tuż przed zaśnięciem. Pozostaje mi wiara w to, że instynkt samozachowawczy Elki nie śpi lub ... w porę się obudzi. To co - zjemy coś dobrego? Wasze zdrowie :)!

Farfalle z mozzarellą i pesto bazyliowym
500 g makaronu Farfalle
1 i 1/2 szklanki posiekanych świeżych liści bazylii
3 ząbi czosnku
1/2 szklanki pistacji
350 g pokrojonej w kostkę mozzarelli 
100 ml oliwy z oliwek 
pomidorki koktajlowe (ilość według uznania)
100 g wędliny z indyka lub kurczaka pokrojonej w paski
pieprz mielony

Przygotowanie

Bazylię, czosnek, pistacje miksujemy - w trakcie miksowania dodajemy 100 g mozzarelli, oliwę a na końcu pieprz do smaku.(Masa powinna być dość gęsta)

Farfalle gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu w osolonej wodzie z łyżką oleju.

Ugotowany makaron odcedzamy i przekładamy z powrotem do garnka, wlewamy sos i dokładnie mieszamy.

Podajemy z mozzarellą, pomidorkami i wędliną.




12 komentarzy:

  1. Mamoeli, to już któryś raz, kiedy czytasz w moich myślach i publikujesz posta w chwili, gdy zastanawiam się, co by tu zrobić dobrego do jedzenia. :) U nas niestety był lekki poblem, bo po zmiksowaniu pesto okazało się diabolicznie czosnkowe, a niestety córka nie odziedziczyła po rodzicach miłości do czosnku... Ale udało się uratować sokiem z cytryny i śmietaną, choć to już pewnie nie jest kanoniczne pesto. Ważne, że smakuje. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. po pierwsze: piękne zdjęcia! po drugie: ciekawe naczynie :D ! po trzecie : lubie Twój patent zwierzątek na zdjęciach, Bardzo! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać nie czytam jeszcze na tyle płynnie, skoro nie doczytałam, że córuchna nie przepada za czosnkiem ;). My czosnek uwielbiamy :). Mamy nadzieję, że Elek miłość do czosnku po nas odziedziczy, póki co nasza dziecina jeszcze czosnku nie kosztowała - damy jeszcze chwilę jej układowi pokarmowemu, co by dojrzał spokojnie do spotkania z panem Cz. :). Cieszę się, że obiad uratowany! A wasza córuchna w jakim wieku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Sandrulo miło, że wpadłaś :). Naczynie to prezent od cioci Elki, zrobione od A do Z właśnie przez nią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasza ma 11 miesięcy, więc przewagę nad Elką ma symboliczną. No ale już niestety parę negatywnych starć z panem Cz. (raz ze szpinakiem w roli głównej, ech, wyrodna córka). A teraz rzyga jak kot, ale myślę, że to nie kwestia obiadu, a przesadziła ze śliwkami suszonymi. :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że nie ma sensu zmuszać małej do miłości do czosnku - wiadomo od dawna, że serce nie sługa i jak się okazuje kubki smakowe też:D. Obiad nie był przygotowywany z myślą o najmłodszych, chociaż w diecie 11-miesięcznego dziecka wszystkie użyte składniki (z wyjątkiem pistacji) mają błogosławieństwo tabeli żywności. Daj znać jak się miewa córka.

    OdpowiedzUsuń
  7. z tym pesto zapowiada się obłędnie pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Córa już dobrze, chociaż wymiotowała całą noc i cały ranek. Naprawdę myślę, że to te śliwki.

    Wiesz, my się tabelami żywienia nie przejmujemy, a pistacje były rozdrobnione na drobny pył (a zresztą były trochę zwietrzałe, więc miękkawe).

    Pozdrawiamy i czekamy na kolejne super przepisy. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Paulo miło, że nas odwiedziłaś :).

    Anonimowa ;) mam nadzieję, że córa ma się lepiej i że sensacje żołądkowe już za wami.
    Też staram się przymykać oko na tabelki, ale czasem strach mi powiekę do góry podciąga ;), często gęsto nieuzasadniony. Elek pozdrawia przez sen małą anonimowiczkę :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, bo ja ciągle anonimowa, bo jakoś logowanie się do komentarzy na Blogspocie przerasta moje umiejętności. :) Wpadłam do Ciebie z linka na gazetowym BLW-forum - tam jestem pod nickiem annnnnnia.

    Córcia już ma się dobrze, choć dziś cały dzień tylko na piersi i waflach ryżowych (wzgardziła kleikiem ryżowym, ech).

    Jeśli chodzi o tabelki, to my właściwie pilnujemy tylko miodu (a i to niedługo, bo młoda zaraz skończy roczek) i twardych orzechów. Ale posiekane/zmielone/namoknięte orzechy już są zjadliwe.

    Pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  11. eh nie czytam juz dzis wiecej Twoich przepisow bo robie sie coraz bardziej głodna! a u mnie dzis tylko ryz z gotowana kura :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Marto jeśli dobrze doprawione, to na mur beton smaczne :).

    OdpowiedzUsuń