piątek, 22 lipca 2011

Na talerzu mini brzucha fasolka szparagowa i ... bułka tarta przez słonecznik wyparta oraz ... Przyczepione, uwieszone, wysypane i zasmarkane

Przyczepiło się coś wysypane do Mamyeli i uwieszone się tuli (a ma się do czego przytulić, oj ma, bo Mamaeli ma takie miękkie dwa ... w sam raz do tulenia ;)). Przyczepione, kropkami upstrzone, nie jest jednak leciuteńkie, bo waży prawie 10 kg i trochę z racji swojej wagi Mamieeli zaczyna po kilkunastu minutach ciążyć. Co zrobić - odczepić? Odczepionemu automatycznie uruchamia się alarm i tylko ponownie uniesione i utulone łaskawie alarm wyłącza.
Z racji rozpaczliwej sytuacji za oknem, sytuacja po jego wewnętrznej stronie jest już prawie porównywalna z tą, która jest po jego stronie zewnętrznej (zakręciłam? hmmm ... dasz radę czytelniku, bywało gorzej;)). Chodzi zatem Mamaeli po swoich własnych, trochę ciasnych, pięćdziesięciu sześciu metrach kwadratowych (gdyby nie lało, to gdzieś dalej by się pomaszerowało) z przyczepionym do niej dziecięciem, wysypanym niewiadomego pochodzenia wysypką pipką (wiem, wiem, że kto się przezywa sam się tak nazywa), które oprócz tego, że na Mamieeli uwieszone, to jeszcze zakatarzone maluje nosem esy floresy na jej koszulkach. Tak pięknie Mamaeli ozdobiona próbuje z całych sił nie być wnerwiona na całą sytuację, na którą składają się:
pogoda do dupy,
wybijające się naraz (jakby cholerka nie mogły po kolei - przecież dla wszystkich starczy dziąsła) czwórki i trójki,
katar
oraz wysypka.

Dosyć biadolenia czas zrobić dziecięciu coś do zjedzenia! :)

Fasolka szparagowa z uprażonym i zmielonym słonecznikiem
(U nas po 9 miesiącu)

(Składniki na porcję dla malucha, który samodzielnie jada i któremu trochę fasolki spada)

Dwie garście  fasolki szparagowej,
3 łyżki słonecznika,
2 łyżeczki masła,
szczypta soli (opcjonalnie)

Przygotowanie

Fasolkę gotujemy na parze lub w niewielkiej ilości wody do miękkości.

Opłukujemy słonecznik, prażymy go na patelni aż zacznie lekko brązowieć i uprażony mielimy w młynku do kawy.

Do ugotowanej i gorącej fasolki dodajemy masło i zmielony słonecznik. Wszystko delikatnie mieszamy.

Podajemy samodzielnie lub jako dodatek do obiadku.

Smacznego!

(Mamieeli taka wersja fasolki bardzo smakowała!)






12 komentarzy:

  1. No ze słonecznikiem to jeszcze nie próbowałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. mniam, taki słonecznik ciągle w kuchni mam
    czeka przyprażony, by móc być zjedzony :)

    OdpowiedzUsuń
  3. taką lubię najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mmmm ale pyszotowa fasolka :) kurcze zeby są straszne :/ do teraz mam gęsią skórke, jak wspominam ich wychodzenie moim robakom:/ trzymajcie sie dzielnie dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej współczuję tego ząbkowania...my trójki i czwórki już mamy i wyszły bezboleśnie, zobaczymy jak będzie dalej:) Fasolka mniam! Pozdrawiamy, dużo słońca i cierpliwości życzymy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zezullo spróbuj, nie pożałujesz (mam nadzieję :D)

    Gosiu rymowanie zaraźliwe cooo? Daj znać czy smakowało.

    Paulo a ja myślałam, że to mój wymysł ... hmmm :).

    Sandrulo od tej pory gęsią skórkę będę miała też ja.

    Mimi wszystko zbiegło się w tym samym czasie (tak to zazwyczaj bywa), ale spoko oko przetrzymamy ... cierpliwości u nas wiele :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Hafijo nie ma za co naprawdę, człowiek ma tyle szczęścia, że może się nim odrobinę podzielić.

    OdpowiedzUsuń
  8. co do Ciebie zaglądam to myślę - młynek! koniecznie sprawić sobie młynek! :)
    łączę się w bólu, moja córa teraz też ząbkuje i wisi mi na kolanie całymi dniami :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Olgo młynek w naszej kuchni to rzecz bardzo przydatna - mielimy w nim nawet cukier na cukier puder :D.
    Szkoda mi naszych córek, bo biedactwa nie mają pojęcia co się z nimi dzieje. Dobrze, że córy mają nasze kolana :).

    OdpowiedzUsuń
  10. ząbkowanie, o czym Wy w ogóle mówicie? po co Wam tyle zębów? ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. KV by Rybiszonie widać Elka doszła do wniosku, że musi się w zęby uzbroić, bo inaczej głodna będzie chodzić ;)

    OdpowiedzUsuń