Kilka dni temu zaszczyt wielki kopnął Mamęelki (nie, nie bolało - nawet się spodobało;)). Zaszczytnego kopniaka dostała rodzicielka od samej Królowej Matki, którą podczytuje nałogowo od dłuższego już czasu.
(Jeśli przez kilka dni Mamaelki nie wstępuje do Królowej po kolejną dawkę jej tekstów, to Mamaelki zaczyna odczuwać silny głód - głód poczytania Matki (stąd wniosek, że jest od jej bloga uzależniona)).
Królowa Matka wytypowała Mamęelki do zabawy w "publiczne samowypatroszenie" (ten potworek językowy powstał, żeby było kuchennie, wszak to też blog parakulinarny jest ;)). A że Mamaelki nie miała sumienia odmówić (Królowej przecież nie wypada ;)), postanowiła, że wybebeszy się po raz drugi (pierwszy raz uzewnętrzniała się Mamaelki o tu: klik).
Tym razem jednak, ja rodziciElka, postanowiłam, że zdradzę kilka grzechów, które popełniłam względem córki Elżulki. Dwa z nich to grzechy kuchenne (co by pozostać w sferze kulinarnej), a trzeci ... a trzeci przeżywam, tak mocno, że muszę go z siebie wyrzucić (coś mi mówi, że po tym jak mnie kopnięto, strzelę sobie w stopę, wyznając poniższe przewinienia ... trudno).
Zgrzeszyłam Królowo Matko przeciw podniebieniu swojego dziecka, pozwalając córce skosztować (kilkakrotnie już) czekolady. Nie powinnam była, a jednak pozwoliłam. Zakładałam, że przez jakiś czas słodyczami Elki będą tylko suszone śliwki, daktyle, figi, jabłka i morelki. Stało się, jak się stało - do suszonych słodkości doszła czekolada i ... nie mam nic na swoje usprawiedliwienie (nie proszę o rozgrzeszenie).
Zgrzeszyłam przeciw przewodowi pokarmowemu Elki, dając jej do zjedzenia kilkakrotnie serdelki. Wiem, że mnie nie usprawiedliwia ich wysoka cena (34 zł za kg) i 95 % mięsa (w tym 50 % cielęcego) zawartego w tychże parówkach, bo zostaje ciągle tajemnicze 5%, które do przewodu pokarmowego mojego dziecka (jakie ono było wtedy szczęśliwe :D) się dostało .... za moim przyzwoleniem, powodowanym leniem.
Zgrzeszyłam przeciw słuchowi Elżbiety, uginając się pod jej prośbami (które niewysłuchane przechodzą najpierw w jęki, stęki, następnie w nerwowe załamanie i spazmatyczne łkanie) i puściłam jej (chyba już kilkadziesiąt razy) pieśń pt. Gumi Miś. Tego czynu, popełnionego pierwszym razem zupełnie nieświadomie , bo zielony miś w jutubowym okienku wyglądał zupełnie normalnie, żałuję chyba najbardziej. Miś jest perwersyjny - trzęsie przed widzem żelowymi pośladkami i łapie się za misiowe krocze (WTF?).
I to by było na tyle Królowo Matko. Pamiętam oczywiście wiele więcej grzechów, ale po kopnięciu i postrzale jestem wystarczająco poturbowana.
Teraz wypadałoby się posilić pyszną zupą z soczewicy, ale nim oddam w wasze ręce przepis, pozwolę sobie zaprosić do zabawy dwie blogowe świeżynki:
oraz
Pomęczcie się trochę ;).
Oto zasady:
1. Umieścić linka do bloga osoby, od której otrzymało się nominację.
2. Wkleić logo na swoim blogu.
3. Napisać 7 cnót, grzechów lub faktów o sobie.
2. Wkleić logo na swoim blogu.
3. Napisać 7 cnót, grzechów lub faktów o sobie.
PS. Aniesko pamiętam i popełnię post serialowy.
Zupa z soczewicy
Pyszna była! Została przetestowana na pięciu żywych organizmach (w tym trzech mocno nieletnich) i przeszła testy więcej niż pozytywnie.
1 i 1/2 l wody
1 szklanka czerwonej soczewicy
gruby plaster selera
kawałek pora
1 pietruszka
4 marchewki
1 słusznej wielkości ziemniak
3 duże cebule
50 g masła
sok z połowy cytryny
1 (płaściuteńka) łyżka soli (może być mniej)
pieprz do smaku
Przygotowanie
Na wrzącą wodę wrzucamy seler, pietruszkę, marchewki, przekrojonego na pół ziemniaka i opłukaną soczewicę. Całość gotujemy około 35 minut aż warzywa zmiękną.
W międzyczasie na niewielkim ogniu dusimy na maśle przez około 10 minut posiekaną drobno cebulę (uważamy, żeby cebuli nie przyrumienić).
Z zupy pozbywamy się selera, pietruszki i pora.
Do zupy dodajemy uduszoną cebulę i sok z połówki cytryny, następnie całość miksujemy.
MamoElki jak dobrze rozumiem Twój ból związany z Misiem w kolorze zielonym...u nas gości On o zgrozo od ok 2 lat :( Przedstawiony został nieletniej przy pełnej nieświadomości matki...i został pokochany miłością ogromną i pomimo prób ukrywania jego oblicza (kiedy tylko w propozycjach na jutubowych się pojawi) nic to nie daje! "Przyjaźnie" zielona gęba misia zawsze zostanie wypatrzona! Ale ostrzegam - polska wersja GumiMisia to straszna katorga dla ucha ale jest niczym w porównaniu z wersją niemieckojęzyczną! No to się rozpisałam, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże być gorzej? :D ... Nie chcę sprawdzać. Najbardziej działa mi na nerwy, jak żelek obraca się zielonym tyłkiem i nim potrząsa ... no nie mogę.
UsuńZaglądam ja tu radośnie o wyczynach mamoelkowych poczytać i co? O rękawicę rzuconą mi na "ubitą ziemię" się potykam. o mało sobie zębów nie wybiłam. Ha! Wyzwanie podejmuję, a co, tylko nie wiem, czy od strony informatycznej ogarnę. Ale jakby co, to o pomoc poproszę :). Eh!!! No to idę rachunek sumienia zrobić... Hm. A może odłożę to jednak do rana :).
OdpowiedzUsuńCo do zielonego misia, to Agregatka moja dostała w spadku po kuzynach ustrojstwo grające niestety tąże melodię... Całe szczęście udało mi się owe ustrojstwo zutylizować i dziecię chyba zapomniało. UFFF!!!!
Uściski!
Służę pomocą :) i czekam. Nigdy, przenigdy nie klikaj na misia, gdy w pobliżu będzie Agregatka. Ściskamy.
UsuńTy grzesznico! ;)
OdpowiedzUsuńZupę dziś zrobimy, Olek uwielbia soczewicę!
Ściskamy!
ps. zaciekawiłaś mnie tym misiem, lecę na jutuba, papa!
Grzech z Gumisiem zaliczam Ci to tych ciężkich!
Usuń:)
Powinna smakować - nam smakowała bardzo.
UsuńBędę się smażyć w piekle.
Oj smakowała :) Jutro będą foty z wcinania pysznej zupy przez SynAlka :)
Usuńps. Żeby było jasne, ja Ci rozgrzeszenie dam :)
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zupa Olkowi smakowała :D.
Usuńojjjjjjjjjj tak gami ber jest idiotyczny :/
OdpowiedzUsuńdo tego irytujący
UsuńHihi podpisuję się pod wszystkimi Twoimi grzeszkami z tą różnicą, że zamiast Gumi Misia puściłam Chłopcu Teletubisie...sama nie wiem co gorsze:) Co do zupy z soczewicy to uwielbiamy, najbardziej przypadła nam do gustu w wersji z pomidorami, polecamy!
OdpowiedzUsuńA ja mam jeszcze pytanie odnośnie pasty z soczewicy (tej z jabłkiem i cebulą). Czy mozna ją przez jakiś czas przechowywać w lodówce czy lepiej przygotować w ilości do spożycia?:)
Pozdrawiamy:)
Do Teletubisi mam stosunek pokojowy, nie drażnią mnie. Ot cztery śmieszne stwory, tulą się i kochają - mogę z nimi żyć :).
UsuńZupę stjuningujemy o pomidory :).
Możesz ją z powodzeniem przechowywać w lodówce, u nas najdłużej pasta leżakowała 3 dni, potem nie miało co leżakować, bo wszystko zostało zjedzone.
Dziękujemy za odpowiedź i bierzemy się do roboty!:)
UsuńJa wiem, że Mamaelki zajętą jest i wcale się nie dziwię, że jeszcze nie popełniła takowego postu, ale skoro Mamaelki tak mówi to tak będzie:)
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie :).
UsuńMmmmm już mi się podoba ta zuppa :)
OdpowiedzUsuńW weekend zażerałyśmy się z Julindą mało apetyczną wg Męża owsianką. Mało apetyczną póki nie spróbował był :)) Teraz się domaga, więc powtórzymy. A zupka wygląda obłęęędnie :) też chcę i popełnię jak kupię soczewicę :) Julinda zakosztowała serdelków i czekolady. I wciąż od czasu do czasu kosztuje. Zaręczam że nic jej nie jest :)) Ale żelowego misia sama wyłączyła :)) (może to przez czekoladę i serdelki? Co myślisz MamoElki? :))
Myślisz, że to parówki i czekolada wpłynęły na jej rewelacyjny gust? Chyba jednak nieeee ;), nie słyszałam nic o wpływie jedzenia na dziecięce gusta :),a może się mylę?
UsuńCieszę się, że owsianka smakowała!
Zupa też powinna :).
szczerze przyznam, że nigdy nie próbowałam soczewicy - może więc czas wrzucić ją do garnka;)
OdpowiedzUsuńSylvio spróbuj - soczewica naprawdę dobrze smakuje i ma same zalety :).
UsuńTaką zupę chętnie bym zjadła. A łyżeczkę masz cudną MamoEli :) Fajnie sobie o Tobie poczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Nie ma w niej nic szczególnego, ale pewnie dlatego tak się podoba. (Łyżeczkę dostaliśmy od fajnych sąsiadów :)).
UsuńMamoEli, dziękuję Ci za komentarz. Odpisałam.
UsuńPrzepraszam,ze tamten skasowałam u Ciebie.
Masz zdrowe podejście i to jest świetne!:)
Tak trzymać:)
Uściski:*
A puściłaś Elce Bebe Lily? To jest dopiero hardcore :). Moje najstarsze dziecko sie jej bało, ale niestety, mlodsze sie nie boją...
OdpowiedzUsuńGorsze od tego perwersyjnego żelka? Być nie może! Nie, nie puszczałam i dziękuję za przestrogę. Ktoś kto to wymyśla na jakiejś ostrej fazie tworzy i chyba bardzo dzieci nie lubi :D.
Usuńo retyyyyy pęknę! pyszna ta zupa! właśnie się nią objadałam, i pastę też robiłam (w trakcie objadałam się cebulą duszoną z jabłkiem- pycha!)
OdpowiedzUsuńboję się jakie będą skutki tego soczewicowego obżarstwa :)
a Tomek się wypiął i nie je..
A Tomek ma prawo, z racji swego wieku :), któregoś dnia zje :). Cieszę się, że smakowało :). Pasta z soczewicy to jedna z naszych ulubionych :)
OdpowiedzUsuńi po paście! a mogłam ja schować gdzieś głęboko w lodówce, a ja głupia mężowi zaproponowałam spróbowanie i ..nic mi nie zostawił! zdecydowanie do powtórki
OdpowiedzUsuń:D
Usuńautentycznie boję się kliknąć w link z żelowym misiem i jego kroczem :D ja obrzydliwie kłamię, że JUP (YT) się zepsuł, bo mogłaby oglądać przeboje Fasolek caaałąąąą dobę! :D ściskamy!
OdpowiedzUsuńTrzymaj Ewulczitę od niego z daleka! Fasolki są oldskulowe i zupełnie niegroźne! Postuluję o nieograniczony dostęp do Fasolek ;)!
UsuńHmmmm, to mnie zaciekawiłaś - już zaglądam :).
OdpowiedzUsuńParowki na mnie nie robia - sama zarlam za mlodu jak malpa kit, a pozniej mi sie poprostu znudzily i bardzo dlugo ich nie tykalam:) Mila zjadla moze ze dwa razy z zakladow miesnych z Lukowa - polecam bo wiem co w nich jest :) I o dziwo przyjely sie jej o wiele lepiej niz tak reklamowane badziewie pt. Jedyneczki - nigdy wiecej tak dziecka nie skrzywdze.
OdpowiedzUsuńCo do czekolady... ehhh my zastosowalysmy w celach leczniczych. Mala stawiala opor - o dziwo! Za to w nocy mnie pokarala hiperaktywnoscia :( John Stewart Mill by to nazwal kara naturalna - dla matki :p
Misia az boje sie ogladac.
Co do misia - twój strach jest uzasadniony :D.
Usuńja namolnie stwierdzam, że jestem "wyrodną" matką, a przecież moje pierworodne dziecko z talerza czekolady i owoców wybiera jabłko, sam wyłącza bajki i ciągnie mnie żebym go położyła spać ;)
OdpowiedzUsuńOd tygodnia zabieram się żeby ugotować zupkę ...
Może w weekend znajdę trochę czasu.
Pochwale się jeszcze, że dziewczyny bez żadnych poważnych prób z mojej strony ostro zainteresowały się samo-jedzeniem. Oczywiście, jak to u nas bywa, że bliźniaczki to tylko z nazwy, Iza ćwiczy jedzenie łyżeczką, a Gabi ostro zasuwa wciskając różne kawałki do gębusi rączką. A jeszcze miesiąc temu miksowałam im jedzonko na papkę - taka jestem "wyrodna" matka ;D
jeszcze chciałam napisać, ze jestem "wyrodna" matka, bo zostawiam moje córy samo-bawiące się, a sama, z ukrycia, żeby nie widziały laptopa, czytam bloga :D dla ciebie MamoEli warto tak grzeszyć
OdpowiedzUsuńbuzka
super zupka - właśnie zjadłyśmy :) nie za bardzo trzymałam się przepisu bo troche składników zabrakło - soczewica była ;) ziemniaki i marchewka. No i najważniejszy składnik - cytryna. Super czad!!!! Zastanawiałam się nad jakąś zieleninką - natka?? a może bazylia??
OdpowiedzUsuńKurczę szkoda, że nie miałaś cebuli ..., bo to ona dodaje tej zupie boskiego charakteru - cytryna też, ale cebula jeszcze bardziej. Cieszę się, że smakowała.
UsuńKombinuj, kombinuj ;). A może pomidory i odrobina bazylii? Powstanie zupełnie inna zupa :D.
zapomniałam o cebuli - ale z lenistwa ugotowałam z ziemniakami ... taki leniuch ze mnie
Usuń