Zapakowaliśmy się stadkiem do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Przez 15 minut jazdy było słychać tylko przyjemny warkot silnika (jeszcze 11 miesięcy temu nie wiedziałam, że dźwięk silnika uznam w przyszłości za całkiem miły dla ucha i ducha). Czas jednak ma to do siebie, że płynie, upłynął też i tym razem (cholerka) ... i oto Elka postanowiła zaprezentować nam arię, którą właśnie skomponowała (to dlatego do tej pory tak cichuteńko siedziała). Dziecina "zaśpiewała" (ała) sopranem najwyższym - koloraturowym (czyt. torturowym). Bardzo mi zależało, żebyśmy dotarli do celu cało (bowiem realne wokalne zagrożenie zaistniało, że wysokie dźwięki zagłuszą myśli kierowcy). Wyciągnęłam z torby tajną broń (ulubioną przekąskę naszej dziecinki, czyli rodzynki) i wymierzyłam ją w kierunku Karmeneli. Rodzynki miały przytkać i wygłuszyć aparat wokalny Eleczki piszczałeczki. Tak się niestety nie stało, zamiast tego dziecię nas rodzynkami ostrzelało (nie przerywając sobie oczywiście wokalnego improwizowania). Rodzynki fruwały wszędzie przy Elki akompaniamencie - na prostej i na zakręcie (oberwało się też kierowcy - na szczęście siła uderzenia była tak niewielka, że nie wpłynęła na jego zdolności motoryczne). Dalszą drogę (a raczej samochodową podłogę) mieliśmy usłaną rodzynkami i w sumie było naprawdę całkiem miło :). Tjaaa ;)
To co dzisiaj gotujemy? Coś bez rodzynek ;)
Łosoś w muszelkach, groszku, cytrynie i mięcie
(U nas po jedenastym miesiącu)
(Składniki na 4 duże porcje i 1 mniejszą)
1 opakowanie makaronu (małych muszelek)
150 g żółtego sera
2 łyżki śmietany
1 opakowanie mrożonego groszku
sok z jednej cytryny
2 łyżki posiekanej drobniutko mięty
sól do smaku
1 płat łososia
Przygotowanie
Łososia myjemy i pęsetą usuwamy ości (są one dosyć grube i zazwyczaj tylko po jednej stronie).
Tak przygotowany płat oprószamy solą, zawijamy w folię aluminiową i pieczemy około 25 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. (Jeśli nie będzie z nami jadło niemowlę możemy usmażyć łososia na patelni, krojąc go wcześniej w niewielką kostkę.)
Gdy łosoś będzie już upieczony gotujemy makaron według instrukcji na opakowaniu.
Ścieramy na najmniejszych oczkach żółty ser.
W niewielkiej ilości wody lub na parze gotujemy również groszek (groszek nie może być z puszki), tak by był gotowy przed końcem gotowania makaronu. (Mrożony groszek potrzebuje ok. 15 minut.)
Ugotowany makaron odcedzamy. Do gorącego makarony dodajemy sok z cytryny, śmietanę i dokładnie mieszamy (odkładamy porcję dla niemowlaka - możemy odłożyć jeszcze przed dodaniem śmietany i cytryny). Następnie dodajemy starty żółty ser (może być parmezan) i dokładnie mieszamy.
Na końcu dodajemy pokrojonego na małe kawałki łososia i groszek. Całość delikatnie mieszamy. (Nie zapominamy odłożyć łososia i groszek dla malucha).
Danie posypujemy posiekaną miętą i oprószamy solą.
Życzymy wszystkim smacznego!
A teraz orgia fotek ... trochę się ich napstrykało, niech idą w świat!
Talerz Eli :) |
najmłodsza siostra Czipa i Dejla :D |
Obiadek do zjedzenia! (uwielbiamy ryby i takie zestawienia, dzis u nas tez była rybka.. )
OdpowiedzUsuńale Elcia do schrupania! z tym groszkiem w buzi... i w tej slicznej bluzeczce.. sam mNiód!
A ja dziś zajadałam bułkę rodzynkowa od Męża i była pyyyychaaaa! :D
OdpowiedzUsuńo jeziuuuuuuuuuuuu ten dziubas usmiechnięty z ząbkami :D zaraz sie człowiek sam do siebie śmieje i nawet rodzynka w oku nie straszna :P genialna sprawa , że Ela wcina łososia :) ukłony dla mamy :)
OdpowiedzUsuńAle ma Elka fajną bluzeczkę:)
OdpowiedzUsuńGosiu nie obraź się, ale z Elki przepisu nie będzie ;).
OdpowiedzUsuńGosiu i Sylvio bluzeczka to bodziak w spadku po pewnym dżentelmenie.
Zezullo smacznego! :)
Sandrulo kłaniam się również, Elka zmiotła ten obiad - cudnie się na to patrzyło.
o jak pysznie i wesoło :)
OdpowiedzUsuńNo proszę. U nas na obiad był dzisiaj również łosoś z miętą. Fantastyczne połączenie! Ale Antoś nim poagrdził... No żesz! I do tego ma takiego samego bodziaka jak Elka. No i oczywiście identyczne zdolności wokalne, które najchętniej prezentuje w samochodzie.
OdpowiedzUsuńPS. A jak Elka je te rodzynki? Bo Antek to ma ochotę połykać je jak tabletki i tak średnio to wygląda...
Marysiu bodziak jest naszym ulubionym :D ... (Dzięki Aniu za niego :)).
OdpowiedzUsuńElka długo mamle każdą rodzynkę i całkiem nieźle sobie radzi, ale wiem, że z rodzynkami różnie bywa - córka koleżanki też na początku łykała rodzynki.
Pozdrowienia dla Antosia!
MamoEli, chyle czola. Dzis zrobilam lososia z muszelkami, groszkiem i mieta. Myslalam, ze bedzie takie sobie, a wyszlo niebo w gebie. Nawet maz-kotletozerca wcinal az mu sie uszy trzesly. Tylko jako ze my bezmleczni, to smietane zastapilam mieszanka mleka kokosowego i tahini , a sol sosem sojowym. Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńMamoEli, chyle czola. Dzis zrobilam lososia z muszelkami, groszkiem i mieta. Myslalam, ze bedzie takie sobie, a wyszlo niebo w gebie. Nawet maz-kotletozerca wcinal az mu sie uszy trzesly. Tylko jako ze my bezmleczni, to smietane zastapilam mieszanka mleka kokosowego i tahini , a sol sosem sojowym. Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńZ kokosową nutką hmmm ... to musiało smakować koncertowo :). Cieszę się, że daliście się namówić. Smacznego! Teraz namawiam na pastę z soczewicy i cebuli! Pycha!
OdpowiedzUsuńTakiego bloga i takich przepisów właśnie szukałam :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję. To miejsce dla mnie...
Brakuje mi tylko e-maila do mamaeli, albo ja go po prostu jako osoba ,,niekomputerowa,, nie widzę .
Kokolinka :-) e-mail:kokolinka486@vp.pl
Ogromnie się cieszę, że ci się podoba w naszej kuchni :) ... mail jest w zakładce kontakt po prawej stronie! Pozdrawiamy świątecznie
OdpowiedzUsuń