Powinniśmy chyba zacząć śpiewać peany na cześć Mei Tai pani olo, bo już nie raz, nie dwa, nosidło, które wyszło spod jej igły uratowało mamie i tacie Eli tyłek (czy plecy to się pewnie jeszcze kiedyś okaże ;)). Tyłki rodziców Elki oczywiście uratowane zostały w przenośni, bo generalnie nic tyłkom bezpośrednio nie zagrażało, tyłki nawet nie miały pojęcia, że ich właściciele są w opresji (zresztą one o niczym nie mają pojęcia i wszystko mają w ... wiadomo gdzie). Tak czy inaczej peany już dawno powinny być przeze nas w duecie lub solo wyśpiewane - z racji tego, że Eluś, która, jeśli zasnąć nie może (a całą sobą chce, wyrażając to, w którymś momencie już lekuchno irytującym jękiem, kwękiem tudzież stękiem itp., itd.), zasypia w mgnieniu oka, z prędkością światła, z ponaddźwiękową prędkością (okej, okej trochę się rozpędziłam i przesadziłam będąc w pędzie ;)) właśnie w nosidle Mei Tai. Wypina się wtedy mała swoim małym, słodkim tyłeczkiem na cały świat (żeby nie napisać, że cały świat ma wtedy właśnie tam), chowa głowę między Mei Tai a rodzica, tuli się do niego i spokojnie zasypia.
A kiedy się już obudzi to co robi? Po jakimś czasie zajada coś pysznego - ostatnio hitem jest pasta ze słonecznika.
Pasta ze słonecznika
(U nas po 9 miesiącu)
1/2 szklanki ziaren słonecznika
2 i 1/2 łyżki oliwy z oliwek
kilka kropel sosu sojowego (opcjonalnie)
Przygotowanie
Ziarna słonecznika prażymy na patelni na lekko brązowy kolor.
Uprażony słonecznik mielimy na pył w młynku do kawy.
Uprażony i zmielony słonecznik mieszamy z oliwą i sosem sojowym do uzyskania odpowiedniej konsystencji.
Szalenie proste w swej prostocie i smaczne - na kanapkę malucha w sam raz:). Na kanapkę rodzica też - wiem, bo sprawdziłam:).
Pasta ze słonecznika
(U nas po 9 miesiącu)
1/2 szklanki ziaren słonecznika
2 i 1/2 łyżki oliwy z oliwek
kilka kropel sosu sojowego (opcjonalnie)
Przygotowanie
Ziarna słonecznika prażymy na patelni na lekko brązowy kolor.
Uprażony słonecznik mielimy na pył w młynku do kawy.
Uprażony i zmielony słonecznik mieszamy z oliwą i sosem sojowym do uzyskania odpowiedniej konsystencji.
Szalenie proste w swej prostocie i smaczne - na kanapkę malucha w sam raz:). Na kanapkę rodzica też - wiem, bo sprawdziłam:).
Pasty z nasion są super. U mnie jest wersja słonecznik+bazylia. Na jesieni pasta z orzechów :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w nich już jakiś czas temu i cieszę się ogromnie, że Elce też smakują. Cudnie się na nią patrzyło jak namiętnie zlizywała ją z chleba. Wersja z bazylią też rewelacja :), można dodać także czosnek, wariantów jest mnóstwo :). Właśnie zrobiłam ostatni łyk ineczki :)(chyba jestem inkoholikiem:D)
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadłam pasty ze słonecznika;> musze spróbować! no i ja taka ciemna , kiedy dzieci sie porodziły, zamiast kupić sobie chusty i nosidła , które tak ułatwiają życie , zakupiłam jakieś ogromne kolubryny, niewygodne, wielgachne wózki:/ ehhh :) ach! i jeszcze zapomniałam ostatnio napisac , że baaaardzo lubie też Twoje rymowane tytuły postów:)
OdpowiedzUsuńSandrulo czas pomyśleć o kolejnym dzieciątku, będziesz miała szansę pochustować małe ;).
OdpowiedzUsuńPasta ze słonecznika to fajna, prosta alternatywa dla masła - polecam.
My przez pierwsze miesiące mieliśmy chustę, teraz już przesiadłyśmy się do nosidła. Z obu byłam bardzo zadowolona, ale w nosidle Ela wycisza mi się cudnie w miejscach, w których zasnąć nie potrafi a chce (np. na wyjazdach) - wózek nam się średnio sprawdził, jeśli chodzi o spanie.
muszę w końcu zainwestować w ten młynek do kawy:)! i zrobić pastę z nasionek :) my często prażymy nasiona słonecznika z odrobiną soli na patelni-jako dodatek do sałatek, do posypania kanapki lub po prostu do podjadania.
OdpowiedzUsuńI znowu zwierzątka...:)
W twoim mikserku kubełku Kyjo też można zrobić tę pastę. Umieść wszystkie składniki w mikserze i zmiksuj, tylko oliwę dodawaj stopniowo, żeby uzyskać optymalną dla ciebie konsystencję. Po zmiksowaniu odłóż trochę dla Keki, dla was dodaj soli lub sosu sojowego do smaku :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo to chyba wiem, co robię jutro do zjedzenia:) z dynią też chyba można (?)
OdpowiedzUsuńMożna, pewnie że można - namawiam jednak, żeby dać szansę tylko ziarnom słonecznika a potem szaleć - zmieniać, dodawać itp. itd. :)
OdpowiedzUsuńJaki masz młynek do kawy? Ja próbowałam w mikserku kubełku, ale ma on (przynajmniej mój) jedną zasadniczą wadę. Zawsze się gdzieś jakieś całkiem niezmielone ziarnko uchowa. No i pasta, choć smaczna, nie nadaje się to na żarełko dla dzieci :(
OdpowiedzUsuńBziumbu to ty jeszcze młynka sobie nie sprawiłaś ? ;) ... ruszać w te pędy proszę do super marketu i kupić jakiś najtańszy ;). My mamy właśnie najtańczy z kerfura. Młynek sprawuje się dzielnie i cudnie mieli ziarenka na pył.
OdpowiedzUsuńJuż lecę i kupuję!
OdpowiedzUsuńA z ciekawostek - w Szwajcarii każdy większy sklep spożywczy ma na stanie duży młynek (młyn?) do kawy. Kupjesz taką kawę w ziarenkach i po wyjściu z kas mielisz. Ale chyba nie da się tam wrzucić słonecznika, z resztkami kawy by się zmieszał, nie? Choć dla dorosłych to mogłaby być całkiem, całkiem pasta...
Gdyby cię tam przyłapali na mieleniu słonecznika miałabym cię na sumieniu ;). Próbuję sobie wyobrazić smak tej pasty i ... dość ryzykowne ;).
OdpowiedzUsuńEluś zasnęła snem zimowym, więc zaraz zaglądam co twoja maleńka pojadła dzisiaj :)
OdpowiedzUsuń