niedziela, 26 czerwca 2011

Pasta z ciecierzycy i nasionek dla brzuszków maluszków oraz ... Matuchna się popłakała, bo córuchna jej odmachała

Matuchna to bardzo dziwne stworzenie. Już samo przyjście na świat matuchny jest bardzo nietypowe ... Matuchna rodzi się bowiem w chwili, gdy zaczyna kochać dziecko ... Wcześniej matuchny nie ma, wcześniej jest człowiek w wydaniu bardzo niemęskim, czyli żeńskim ... Tak oto rodzi się matuchna jednocześnie w jego sercu oraz w jego głowie i zaraz po przyjściu na świat w owe narządy wprowadza swe rządy ... Zajmuje się matuchna całe dnie i całe noce wyczulaniem serca dużego człowieka na małego człeka i większości myślom nakazuje biec bardzo prędko w jego stronę. W wyniku tych działań głowa kobiety jest w większości czasu zajęta myśleniem o dziecku a jej serce robi się wyjątkowo czułe. Tak czułe, że doprowadzić ją do łez jest w stanie nawet gestykulująca dziecina.
I to kochani zaczytani dzisiaj mi się przytrafiło :D. Matuchna, która we mnie od kilkunastu miesięcy siedzi, tak wyczuliła moje serducho, że się popłakałam na widok odmachującej do mnie mojej małej Eli vel Karmeli.

Czas się zebrać do kupy ( ups ... może kupa to słowo nie na miejscu, z racji tego, że zaraz będzie o jedzeniu ... trudno ;)) i zrobić coś naprawdę smakowego.

Pasta z ciecierzycy i nasionek
(U nas po 10 miesiącu) 

3 garście ciecierzycy
2 garście sezamu
2 garście słonecznika
3 łyżeczki masła
odrobina wody
( W wersji po tuningu dla trochę starszych dodałam sól do smaku. )

Przygotowanie 

Ciecierzycę namaczamy na noc. Rano odcedzamy i gotujemy około 2 godzin.

Ugotowaną ciecierzycę odcedzamy, pozostawiamy do ostygnięcia i wyschnięcia.

Sezam oraz słonecznik płuczemy i prażymy na patelni na lekko brązowy kolor.

Ciecierzycę, słonecznik i sezam mielimy ( zmieliłam w młynku do kawy, bo ten poradził sobie lepiej niż mój mikserek kubełek :) ).

Do zmiksowanej ciecierzycy i nasion dodajemy masło oraz wodę i mieszamy do uzyskania kremowej konsystencji. 

Podajemy na chlebie. ( My, rodzice Elki, przegryzaliśmy korniszonem - rewelacja)






11 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaa..... jakoś mi się cholernie lubi czytać Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. prawda, Dzieci są nieustającym źródłem wzruszeń i zachwytu:)

    Elek ma piękne włosięta! a właściwie włosy, bo włosięta to ma moje Dziecię;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak ciecierzyca smakuje? Podobna do czegoś jest? W życiu nie jadłam, mam ochotę się skusić!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sylvio są oczęta, mogą być i włosięta - podoba mi się :).

    Witaj Sz :). Ciecierzyca w smaku to dla mnie coś pomiędzy grochem a fasolą i podobnie jak one jest dość mączna. Warto ją zaprosić do stołu i dać jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zezullo, chyba się powtarzam, ale co mi tam, w końcu jestem u siebie :) ... Wzajemnie kobietko!

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też kocham Twoje pisanie i zdjęcia Eli zajadającej co jej zrobisz! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za miłe słowa, ... ale się słodko zrobiło ... (ja tam jednak lubię słodycz ;), za dziegciem nie przepadam :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam przypadkiem na ten bloog, ale nie mogę się oderwać, świetnie się czyta, podziwiam za pomysłowość i gratuluję pozytywnej energii pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Internet jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo na co się trafi :D ... trafiłaś na nas ... nie gryziemy, za to smakujemy to i owo :D. (W sumie to gryziemy, ale za ludźmi nie przepadamy ... kurczę zakręciłam ... przepadamy, ale nie w sensie kulinarnym:)). Dziękujemy za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  10. witam :) a ciecierzyca nie zmielona dziecku pasi?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciecierzycę moczoną przez całą noc i gotowaną do miękkości jadła moja Ela - rozgryzała ją zębami i miażdżyła dziąsłami bez większych problemów. Bawiła się ciecierzycą przekładając ją z blatu do miseczki i zjadła w ten sposób kilka sztuk. Powinna pasić :).

    OdpowiedzUsuń