OSTRZEŻENIE!
Wszystkie jednostki nieco bardziej wrażliwe uprzejmie uprzedzamy, że na samym końcu tej części wpisu znalazło się pewne mało smaczne słowo. Teraz niech się jednostki w trakcie czytania przygotowują psychicznie na kontakt ze słownictwem niesmacznym, bo kloacznym. (Hej! Hej! Ale wy, mniej wrażliwi, nie zerkać mi tu ciekawskim wzrokiem od razu na sam koniec, niech ciekawość was jeszcze trochę nadgryzie;)). Na końcu pada słowo, którego tak średnio na jeża wypada zamieszczać na blogu w połowie jedzeniowym, w połowie dzieciowym (choć słowo owo, czy chcemy tego, czy nie, jest naturalną, nieuniknioną i w sumie, pod jakim kątem by nie patrzeć, pożądaną konsekwencją jedzenia).
Musimy popracować nad relacją naszej Elki z krowami, bo Elka w ogóle nie reaguje na krasule. Mućka jest ostentacyjnie ignorowana i każda strona z łaciatym stworzeniem (z jakiejkolwiek książki by nie była) jest przez dziecię omijana. Dlaczego? Rzucam pytaniem i ... pytanie po chwili znika w przestrzeni ... odpowiedzi się nie doczekaliśmy ... . Dalej nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy, czemu Elka nie chce z krowami ani obcować, ani ich naśladować (fonetycznie ma się rozumieć :)).
Oto rekonstrukcja dialogu z naszą córką antykrasulką,
Mamaeli: Ela jak robi krowa?
Ela: Aa.
Tataeli (pod nosem): Tjaaa, ... chyba jak sra.
Nim przejdziemy do przepisu kolej na małe sprostowanie - wołowina znalazła u Elki uznanie (hmm ...)
Spaghetti bolognese (ok. 4 porcji)
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
2 marchewki
2 łodygi selera naciowego (zamiast selera można dodać 2 garście natki pietruszki)
2 łyżeczki oregano
ok 500 g (tym razem daliśmy mniej ok. 300g) mielonego mięsa wołowego (można użyć zamiast wołowiny mięso np. indycze)
2 x 400 - gramowe puszki pomidorów
oliwa
400 g pełnoziarnistego makaronu typu spaghetti
100 g parmezanu
4 łyżki zmielonych orzechów
sól i pieprz do smaku
Przygotowanie
Siekamy drobno wszystkie warzywa (marchewkę ścieramy na tarce na dużych oczkach).
Na patelnię o wysokich ściankach wlewamy odrobinę oliwy, rozgrzewamy, wsypujemy oregano i wrzucamy posiekane warzywa.
Warzywa podsmażamy aż zmiękną - ok 5 minut (od czasu do czasu mieszamy).
Po upływie kilku minut do warzyw dodajemy mięso, pokrojone drobno pomidory razem z "sokiem"i ok 600 - 650 ml wody (radzimy dać trochę mniej i w trakcie gotowania ewentualnie dolać).
Tak przygotowaną całość gotujemy na małym ogniu około 1 godziny, od czasu do czasu mieszając. W trakcie gotowania doprawiamy solą i pieprzem.
Pod koniec gotowania sosu przygotowujemy makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
Spaghetti podajemy posypane parmezanem i zmielonymi orzechami.
Dziecinę ubieramy w odzież ochronną lub (jeśli odzieży ochronnej nie toleruje i ogrzewanie w domu sprawnie działa) rozbieramy do rosołu :).
Matko, a toś się musiała wystać w kolejce po te rzęsy:D
OdpowiedzUsuńO to widzę, że nie tylko Mamaeli ma zdolności do rymowania, bo i Tetaeli też.
OdpowiedzUsuńKrowy miłe stworzenie może Elka z czasem polubi;)
A jednak Elka ma coś wspólnego z krówką: dłuuuuugaśne rzęsy;) Też bym takie chciała mieć.
Hahahahha :) Mistrz ciętej riposty
OdpowiedzUsuńAle mi smaka na bolognese narobiłaś... :)
Obcięłaś Elce grzywę? Czy mi się wydaje... Pozdrawiamy i ściskamy !
Ale ja lubię takie obiady :)))
OdpowiedzUsuńOjj, pychota, nie dziwne, że tak wcinała :) A Tata bardzo celnie spuentował 'antykrasulowatość' Eli :)
OdpowiedzUsuńDanie musiało być boskie. Elka jak zawsze cudowna ;-) I te rzęsy....
OdpowiedzUsuńUwielbiam patrzeć jak Elka spożywa! Cudny widok :)no i te rzęsiska długaśne....
OdpowiedzUsuńZezullo, Aniesko i Ewo matka nie powinna pisać takich rzeczy, ale kurczę krótkich rzęs Elka rzeczywiście nie ma, ale jakichś niezwykle długaśnych też nie ... wyrodnam ;).
OdpowiedzUsuńMamo syn'a Alka obcięłam :D, bo włosy wdzierały się na teren oczu :).
Aniu też się nie dziwię ... . Rzeczywiście nie spudłował :D.
Hafijo my też - wspólne jedzenie jest boskie :).
W pogoni za E. my też uwielbiamy!
OdpowiedzUsuńHej, jutro planowałam zrobić spaghetti tylko moja wersja będzie bardzo ograniczona (poza makaronem to pomidory,przyprawy i ser mozzarella) i z żalem będę wspominać twoją cudna wersję ;(
OdpowiedzUsuńAdrian dopiero niedawano pojął, że muczące mućki istnieją, tak samo jak ćwierkające ptaszki i miauczące kotki. Za to zawsze był "pauł-pauł".
Rzeczywiście rzęsy Elunia ma boskie. Tu mogą sobie ręce podać z Adriankiem. Czasem się zastanawiam jak bardzo siostry będą go nienawidzić za te jego rzęsy.
Trzymajcie się ciepło
Buźka
często robię makaron, ale nigdy nie dodawałam warzyw do sosu pomidorowego. Muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńSwoją droga, my wczoraj mieliśmy makaron z owocami morza ;).
1+Double Mama ... coś mi się zdaje, że bardzo :D!
OdpowiedzUsuńKV by Rybiszon spróbuj, co ci szkodzi :D? Jerzyk też smakował?
Jerzyk dostał swoją porcję, niestety długie nitki makaronu aż się proszą żeby się nimi pobawić. Chyba facet nie może uwierzyć, że to jest jadalne ;).
OdpowiedzUsuńTakie długie rzęsy(nawet dłuższe)miał Dziadek Elci,a Tata Mamyeli,gdy był małym chłopczykiem. Krówkę,gdy Ela zobaczy na żywo,będzie wiedziała o co chodzi.Tęskniąca za Ślicznotką i za Wami Cioteczka.N.
OdpowiedzUsuńKv by Rybiszonie dlatego po jakimś czasie kroje nitki na małe niteczki :).
OdpowiedzUsuńCioteczko N. Wiem, wiem, do tej pory ma :), Mamaelki mu zazdrości ;D.
Oj, Mamoeli, z takimi rzęsami to trzeba ostrożnie... Ja miałam taaakie firany dziecięciem będąc, ale niestety od (niemalże) zarania życia byłam dziecięciem okularowym. I tak mnie te rzęsy wachlujące o szkła denerwowały, że chwyciłam za nożyczki i je sobie na krótko obcięłam. Miałam wtedy może 5 lat? W każdym razie nigdy mi już potem długie nie odrosły... :( I tak powinnam się cieszyć, że sobie oczu nie wydziobałam.
OdpowiedzUsuńMy robimy całkiem podobny sos bolognese, tylko jako żem leń do obierania warzyw, wspomagamy się połową paczki mrożonki pt. włozczyzna. Trochę ją zmrożoną traktuję nożem i prawie jak potarta ;-) zostaje tylko cebula, czosnek i mięcho. A makaron dziecię dostaje świderkowy, bo jednak jest trochę przystępniejszy w obsłudze :-)
OdpowiedzUsuńUsmialam sie szczerze :D
OdpowiedzUsuńA spaghetti takie tez latorosli serwuje z tym ze bez orzechow... za to z pieczarkami i papryka :D
A Mila za to zobaczyla pegaza w telewizji i pytam ja: Miluniu co to za zwierzatko? A ona po chwili namyslu tonem pytajacym: Muuuu? ;)
Jak ja tak obcielam Mili wlosy, to mnie tesciowa chciala pozbawic praw rodzicielskich ;)
:D ... do mnie też dochodzą takie głosy :D (jeśli chodzi o włosy)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tworzę ten obiad, MamoElki, i już nie mogę się doczekać :) Dodałam tylko papryki drobno pokrojone, kolorowe. Wielobarwnie będzie na talerzu! I na pewno smacznie :)
OdpowiedzUsuń