Tjaaa ... ledwo nam dziecko z tyłu prawie zarosło a od kilku dni, w sposób niepokojąco namiętny, zaczęło własnoręcznie pozbywać się świeżo wykiełkowanego nowalijkowego owłosienia. I tak oto, to, co dopiero z Elkowych cebulek wylazło i co się nie zdążyło w podłoże wytrzeć, dziecię postanowiło sobie wydrzeć. Pewnikiem już niektórzy z was zdążyli zwizualizować sobie małą Elkę z piąstkami pełnymi blond kudełków. Ja wyobraźni uruchamiać nie musiałam ... dostałam w realu przekaz live w 4D - mogłam sobie wyrwane owłosienie nawet z tych piąsteczek powyciągać - wątpliwa przyjemność. Co się Elkowi stało? Otóż postanowił mały dzieć dołączyć do grupy niemowlaków, która stosuje dość dziwną technikę relaksacyjną, jaką jest wyrywanie włosów z głowy tuż przed zaśnięciem. Pozostaje mi wiara w to, że instynkt samozachowawczy Elki nie śpi lub ... w porę się obudzi. To co - zjemy coś dobrego? Wasze zdrowie :)!
Farfalle z mozzarellą i pesto bazyliowym
500 g makaronu Farfalle
1 i 1/2 szklanki posiekanych świeżych liści bazylii
3 ząbi czosnku
1/2 szklanki pistacji
350 g pokrojonej w kostkę mozzarelli
100 ml oliwy z oliwek
pomidorki koktajlowe (ilość według uznania)
100 g wędliny z indyka lub kurczaka pokrojonej w paski
pieprz mielony
Przygotowanie
Bazylię, czosnek, pistacje miksujemy - w trakcie miksowania dodajemy 100 g mozzarelli, oliwę a na końcu pieprz do smaku.(Masa powinna być dość gęsta)
Farfalle gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu w osolonej wodzie z łyżką oleju.
Ugotowany makaron odcedzamy i przekładamy z powrotem do garnka, wlewamy sos i dokładnie mieszamy.
Podajemy z mozzarellą, pomidorkami i wędliną.
Mamoeli, to już któryś raz, kiedy czytasz w moich myślach i publikujesz posta w chwili, gdy zastanawiam się, co by tu zrobić dobrego do jedzenia. :) U nas niestety był lekki poblem, bo po zmiksowaniu pesto okazało się diabolicznie czosnkowe, a niestety córka nie odziedziczyła po rodzicach miłości do czosnku... Ale udało się uratować sokiem z cytryny i śmietaną, choć to już pewnie nie jest kanoniczne pesto. Ważne, że smakuje. :)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze: piękne zdjęcia! po drugie: ciekawe naczynie :D ! po trzecie : lubie Twój patent zwierzątek na zdjęciach, Bardzo! :)
OdpowiedzUsuńWidać nie czytam jeszcze na tyle płynnie, skoro nie doczytałam, że córuchna nie przepada za czosnkiem ;). My czosnek uwielbiamy :). Mamy nadzieję, że Elek miłość do czosnku po nas odziedziczy, póki co nasza dziecina jeszcze czosnku nie kosztowała - damy jeszcze chwilę jej układowi pokarmowemu, co by dojrzał spokojnie do spotkania z panem Cz. :). Cieszę się, że obiad uratowany! A wasza córuchna w jakim wieku?
OdpowiedzUsuńSandrulo miło, że wpadłaś :). Naczynie to prezent od cioci Elki, zrobione od A do Z właśnie przez nią.
OdpowiedzUsuńNasza ma 11 miesięcy, więc przewagę nad Elką ma symboliczną. No ale już niestety parę negatywnych starć z panem Cz. (raz ze szpinakiem w roli głównej, ech, wyrodna córka). A teraz rzyga jak kot, ale myślę, że to nie kwestia obiadu, a przesadziła ze śliwkami suszonymi. :/
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma sensu zmuszać małej do miłości do czosnku - wiadomo od dawna, że serce nie sługa i jak się okazuje kubki smakowe też:D. Obiad nie był przygotowywany z myślą o najmłodszych, chociaż w diecie 11-miesięcznego dziecka wszystkie użyte składniki (z wyjątkiem pistacji) mają błogosławieństwo tabeli żywności. Daj znać jak się miewa córka.
OdpowiedzUsuńz tym pesto zapowiada się obłędnie pysznie!
OdpowiedzUsuńCóra już dobrze, chociaż wymiotowała całą noc i cały ranek. Naprawdę myślę, że to te śliwki.
OdpowiedzUsuńWiesz, my się tabelami żywienia nie przejmujemy, a pistacje były rozdrobnione na drobny pył (a zresztą były trochę zwietrzałe, więc miękkawe).
Pozdrawiamy i czekamy na kolejne super przepisy. :)
Paulo miło, że nas odwiedziłaś :).
OdpowiedzUsuńAnonimowa ;) mam nadzieję, że córa ma się lepiej i że sensacje żołądkowe już za wami.
Też staram się przymykać oko na tabelki, ale czasem strach mi powiekę do góry podciąga ;), często gęsto nieuzasadniony. Elek pozdrawia przez sen małą anonimowiczkę :).
Oj, bo ja ciągle anonimowa, bo jakoś logowanie się do komentarzy na Blogspocie przerasta moje umiejętności. :) Wpadłam do Ciebie z linka na gazetowym BLW-forum - tam jestem pod nickiem annnnnnia.
OdpowiedzUsuńCórcia już ma się dobrze, choć dziś cały dzień tylko na piersi i waflach ryżowych (wzgardziła kleikiem ryżowym, ech).
Jeśli chodzi o tabelki, to my właściwie pilnujemy tylko miodu (a i to niedługo, bo młoda zaraz skończy roczek) i twardych orzechów. Ale posiekane/zmielone/namoknięte orzechy już są zjadliwe.
Pozdrawiam,
Ania
eh nie czytam juz dzis wiecej Twoich przepisow bo robie sie coraz bardziej głodna! a u mnie dzis tylko ryz z gotowana kura :(
OdpowiedzUsuńMarto jeśli dobrze doprawione, to na mur beton smaczne :).
OdpowiedzUsuń