Eluś wybrała się dziś w podróż do łazienki. Była tu już nie raz i ... on był tu od zawsze, ale dopiero dziś Ela Karmela zwróciła na niego uwagę. Papier toaletowy, bo o nim mowa, jak co dzień wylegiwał się spokojnie obok sedesu (to jedna z jego ulubionych miejscówek, są jeszcze inne, ale ...no właśnie ale ;)) i nie podejrzewał nawet, że został namierzony przez małą Elkę, która, odkąd tylko go zobaczyła, zapałała do niego szaleńczym uczuciem - uczuciem, które zaczęło się rozwijać (dosłownie i w przenośni) bardzo szybko i w ciągu chwili wypełniło całą łazienkę. Papier (a wydawałoby się, że skoro taki rozwinięty, to będzie potrafił odpowiednio zareagować) ani przez chwilę nie stawiał oporu i pozwolił nawet na to, żeby Eluś wgryzła się w jego blade, celulozowe ciało. Na szczęście Mamaeli zareagowała (może trochę za późno, bo papier został pogryziony dość dotkliwie) i przerwała to rozwijające się toksyczne uczucie słowami: "Eluś wgryź w coś zjadliwego swoje ząbeczki ... może zjesz z manny kosteczki?"
Wytrawne kostki z kaszy manny
(U nas po 9 miesiącu)
1/2 szklanki kaszy manny
1 łyżeczka masła
1 i 1/2 szklanki wody
3 łyżeczki posiekanego koperku (u nas był suszony) lub innych ziół (np. bazylii, pietruszki)
1 łyżeczka sosu sojowego
1 łyżeczka zmielonych pestek dyni, słonecznika lub sezamu
Przygotowanie
Kaszę mieszamy z kilkoma łyżeczkami zimnej wody (tak, by ją tylko delikatnie zwilżyć).
Resztę wody gotujemy i na wrzątek wrzucamy masło, po chwili, gdy masło się rozpuści, wsypujemy nawilżoną kaszę.
Gotujemy na wolnym ogniu mieszając około 5 minut.
Po ugotowaniu kaszę mieszamy z wybranymi ziołami, ziarnami i łyżeczką sosu sojowego - dokładnie mieszamy.
Zwilżamy plastikowy pojemnik do przechowywania żywności wodą, przekładamy do niego kaszę i nożem namoczonym w wodzie rozsmarowujemy na grubość 1 cm.
Pozostawiamy do ostygnięcia a następnie kroimy w kostkę i podajemy dziecku - będzie zachwycone :).
Jeśli nasze małe niedojrzałe nie zje wszystkiego (a nie zje na pewno, bo dużo kostek wychodzi ;)) lub wszystkiego nie wsmaruje pieczołowicie w blat krzesełka, można dodać ocalałe kostki do rosołu lub innej zupy.
Żegnam się z wami do wtorku! Wyjeżdżamy w góry do rodziny a tam ani widu ani słychu internetu :)
Ale sos sojowy jest słony...
OdpowiedzUsuńWcale nie trzeba go dodawać, ja dodałam - raz jedyny zaszalałam. Mam nadzieję, że bardzo tym Elce nie zaszkodziłam.
OdpowiedzUsuńNie ma się co bać słonych rzeczy, pod warunkiem że non stop się nie przesala (tak ja uważam ;). Ja Regince też robię takie kosteczki manny, tylko ze z dżemem podaję - pychotka :)Marlenica
OdpowiedzUsuńOooo, pierwszy raz mi się udało, bo kilka razy wcześniej chciałąm zamieścić Ci komentarze, ale mnie wyrzucało. Jak po wczasach? Wypoczęta? Marlenica
OdpowiedzUsuńO Marlenica :). Kurczę mam wyrzuty sumienia, bo zanidbałam forum dzieciowa ostatnimi czasy, ale czasu brakuje. Jeszcze dziś zaliczyłam dentystę i kolejny przepis wkleję wieczorkiem dopiero. Cieszę się, że wpadłaś :).
OdpowiedzUsuńKostki z manny fajna sprawa :), jeśli chodzi o sól - to generalnie nie solę Elce. Sobie solę normalnie - do smaku, po tym jak dostałam opr od mojej doktórki za to, że w ciąży nie soliłam wcale ... zaburzyłam w ten sosób poziom elektrolitów i przez chwilę żyliśmy w strachu, że z sercem małej jest coś nie tak.
Po wczasach jestem wypoczęta inaczej ;).
myślę, że po 8 miesiącu też mogę spokojnie tego spróbować...
OdpowiedzUsuńBez obaw, może tylko bez sosu sojowego.
OdpowiedzUsuńRobiłam dziś, dwa razy. Coś musiałam zrobić nie tak, bo po dodaniu paru łyżek zimnej wody do kaszy zrobił mi się niezły glut, który po wrzuceniu na wrzątek zmienił się w kilka mniejszych glutów...
OdpowiedzUsuńZa drugim razem suchą kaszę wsypałam prosto do garnka z wrzątkiem, masłem i natką i było już lepiej.
Młodzieży smakowało:)
Oj, bo miało być łyżeczek a nie łyżek i w sumie 3 to maksymalnie, więc dzięki za uwagi - już zmieniam.
OdpowiedzUsuń