Nastała pora obiadowa, więc Elżbietuś została przystrojona w odzież ochronną mejd baj ikeja, o okokolącej barwie dojrzewającego Amanita muscaria (muchomora, ale chyba jakiegoś GMO, bo bez kropkuf) i przetransportowana do krzesełka (także mejd baj ikeja, tym razem jednak o okokojącej barwie kropek niespapranego genetycznie grzyba). Rozsiadła się wygodnie i wyciągnęła ręce w kierunku makaronu, który spokojnie spoczywał na blacie i pokorniutko czekał aż zostanie dosięgnięty przez paluszki dziewuszki. Czekał jednak jak Pan Bóg przykazał tylko do czasu, do czasu kiedy to Eli w końcu udało się go pewnie chwycić w dłonie. Gdy znalazł się w Elowej ręce, jakimś kurna cudem dostał nóg - postanowił nagle pozwiedzać blat oraz okolice. Przecisnął się skubany między wskazującym a środkowym, po czym chlasnął na białą tackę, wydając tylko cichutkie "pac". Inny mączny egzemplarz - zdesperowany potwornie - po wyślizgnięciu się z zaciśniętej piąstki runął jak długi na brzeg blatu, odbił się od niego a następnie, zapominając chyba o tym, że Bozia skrzydełek nie dała, zapikował, by po chwili roztrzaskać się o kafelki. Trzecią próbę złapania makaronu i wpakowania go do buzi można by było uznać za udną, gdyby nie drobny szczegół - otóż całe fusilli utknęło w Elżbietkowej pięści. Karmela, w obawie przed utratą zdobyczy, za nic w świecie nie chciała zwolnić uścisku - tym samym w ustach znalazła się jej pięść a nie makaron. Eluś nadal nie dawała za wygraną, dzielnie próbując podołać wyzwaniu - była głodna, chciała zjeść i nic nie było w stanie jej zniechęcić. Mała z godną szacunku wytrwałością walczyła o każdy kawałek, bez cienia frustracji...za to z pasją w oczach. Szacun maleńka, szacun!
Fusilli w wydaniu groszkowo-brokułowym z indykiem
(u nas po skończeniu 8 miesięcy)
kilka różyczek brokuła
garść mrożoego groszku
15 g mięsa z indyka
łyżeczka zmielonego sezamu
łyżeczka masła lub oliwy
Przygotowanie
Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu.
Warzywa iindyka gotujemy na parze.
W młynku do kawy mielimy sezam. (Ja dodatkowo przed zmieleniem sezamu opłukałam go i uprażyłam delikatnie na patelni.)
Fusilli jak fusilli, ale te chabrowe oczy :)
OdpowiedzUsuńTo wszystko "wina" światła :)
OdpowiedzUsuń