czwartek, 24 marca 2011

Dla małego dziecia budyń z jaglanki na wiosenne poranki


- Taki talent marnować się nie może - powiedziałam do męża.
- Co mówisz? Nic nie słyszę - odparł.
- Co mówisz? - Zapytałam, bo właśnie w tamtej chwili przestało do mnie docierać z prędkością światła wszystko prócz krzyko-pisku, którego źródło upatrywałam tam gdzie zwykle, czyli w Elżbietce.
- Zapytałem, co mówisz! - tato Eli krzyknął (jakże słabo wypadł na tle córuchny). Próbował w ten nieudolny sposób przebić się przez słodki głosik naszej dzieciny, który w tej chwili osiągnął już niebezpieczne dla zdrowia natężenie ponad 130 decybeli - taki hałas, jak na moje ucho, potrafi wygenerować tylko startujący odrzutowiec. Dotarły do mnie tylko mężowe dźwiękowe ochłapy, resztę odczytałam (zdolniacha:)) z ruchu jego ust. Za dużo wysiłku kosztowałoby mnie tłumaczenie mu krzykiem jakie mam plany, więc musiałam najpierw zniwelować do minimum hałas, żebyśmy mogli porozmawiać w cywilizowany sposób. W tym celu ostrożnie, przytykając swoje uszy, zbliżyłam się do źródła krzyku, migusiem złapałam źródełko pod paszki i uniosłam zdecydowanym ruchem w górę. Jak za dotknięciem magicznej różdżki zrobiło się cudownie cicho. Mogliśmy teraz w spokoju zaplanować karierę Elżbietanki Karmelitanki (nie, nie, nie, nie planujemy oddać jej do zakonu....ot tak mi się dziwacznie skojarzyło).
- Taki talent marnować się nie może - zaczęłam od nowa. W lipcu jedziemy z Elą do Gołdapi, tam Kompleks Wypoczynkowy "Leśny Zakątek" organizuje prestiżowe międzynarodowe zawody, w których wystartuje nasza Ela.
- Jakie zawody? - zapytał lekko zdziwiony tato Eli.
- Jedziemy z nią na Konkurs Krzyku. Na mur beton wygra i zdobędzie międzynarodową sławę. Kto wie, może to będzie początek czegoś wielkiego. Już mam wizję - ciągnęłam dalej - jak to Ela jest niesiona na rękach przez rozentuzjazmowany tłum kibiców. Widzisz to? - spytałam.
- Tjaa - odpowiedział tato Elżbietki z nieukrywanym entuzjazmem. W jednej chwili zrozumiałam, że chyba nie widzi i że nie przeforsuję pomysłu na wyjazd do Gołdapi, ale na pewno przeforsuję pomysł na budyń z jaglanki ;).

Dla małego dziecia budyń z jaglanki na wiosenne poranki

ok 150 ml wody 
3 łyżki zmielonej kaszy jaglanej
gruszka
30 ml mleka modyfikowanego 

Skąd wziąć zmieloną kaszę jaglaną? Z pojemnika, do którego przesypaliśmy kaszę po jej zmieleniu. Nie mamy? To robimy migusiem. 

Kasza jaglana mielona

Płuczemy dokładnie jaglankę pod bieżącą wodą.

Wypłukaną kaszę wrzucamy na rozgrzaną patelnię, prażymy ziarna tylko do momentu aż staną się suche.

Uprażoną kaszę mielimy w młynku do kawy i przesypujemy do pojemnika. 

Przygotowanie

W małym rondelku zagotowujemy wodę i na wrzątek wrzucamy 3 łyżki zmielonej kaszy oraz pokrojoną w duże kawałki gruszkę. Gotujemy kaszę z gruszką ok 10 minut, od czasu do czasu mieszając. W miarę potrzeb dolewamy odrobinę wody.

Po ugotowaniu przekładamy kaszę z gruszką do "mikserka kubełka" i miksujemy na jednolitą masę. Pozwalamy masie przestygnąć do ok 40 stopni..

W międzyczasie przygotowujemy 30 ml mleka modyfikowanego i wlewamy mleko do jaglanej masy - jeszcze raz miksujemy.

Gotowe! Elkowi baaardzo smakowało.


W Gołdapi cię nie usłyszą...szkoda ;).


5 komentarzy:

  1. Pyszności dostaje ta twoja Ela :)
    A co do "Tjaa" wypowiadanego z nieukrywanym entuzjazmem to wydaje mi się znajome ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny ten przepis. Moje dziecię je kaszę jaglana z pełnego przemiału, ale taki budyń może by i chętnie zjadł. Tylko tak się zastanawiam, czy zmieli mi się kasza bez jej uprzedniego uprażenia? Czy konieczne jest dodawanie mm? Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że się zmieli i nie trzeba dodawać mleka modyfikowanego, zamiast niego można dodać soku jabłkowego - ładnie by się skomponował (tak myślę). Prażę kaszę, żeby mi się ładnie wysuszyła na patelni po jej wcześniejszym opłukaniu...a płuczę, bo w świecie mówi się, że kaszę należy opłukiwać. Opłukana i uprażona kasza nie ma posmaku goryczki. Również pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń