Cholera!!! Cholera!!! Cholera!!!
Mamaelki (zazwyczaj niesłychanie spokojny człowiek) czuje dziś przemożną chęć porzucania cholerami, żeby poczuć się trochę lepiej.
(W rzeczywistości czuje chęć miotania ... wiadomo czym, ale żeby bogu ducha winnego czytelnika, który wpadł tu sobie ot tak, dla przyjemności, rzucić okiem na orkiszowe babeczki, nie zaatakować na dzień dobry serią siarczystych wulgaryzmów, Mamaelki postanowiła, że porzuca sobie ..rwami w duchu ... a tu, na blogu, będzie się wybebeszać przez ciskanie odrobinę łagodniejszymi, ale równie (no prawie) wymownymi i przynoszącymi chwilowe (dobre i to) uczucie ulgi, cholerami.)
Cholera!!! Cholera!!! Cholera!!! Chooora jest Ela. Jakiś drań bez pardonu zaanektował Elki krtań i teraz córka musi walczyć z intruzem wirusem (chyba) o jej - Elkowy - układ oddechowy. Spać nie może dziecina spokojnie ... jest na wojnie
Cytryną w niego maleńka, cytryną!
Cytryna przy zapaleniu krtani średnio pomaga, ale taką Elka broń chwyciła i taką przez chwilę dzielnie walczyła.
Sfrustrowana zaistniałą sytuacją chorobową Mamaelki się na czytelnikach wyżyła, teraz czas, żeby się czymś podzieliła.
Dzielę się zatem
Orkiszowe babeczki kakaowe z suszonymi śliwkami
1 i 1/2 szklanki orkiszowej mąki razowej drobno zmielonej (można też upiec na pszennej mące razowej)
1 szklanka brązowego cukru
1 opakowanie cukru waniliowego
1 kostka masła (miękkiego)
1 łyżeczka sody oczyszczonej (lub proszku do pieczenia)
3 płaskie łyżki kakao
4 łyżki mielonych migdałów (opcjonalnie)
4 jajka
ok . 20 sztuk mięsistych suszonych śliwek (drobno pokrojonych)
Przygotowanie
W dość dużej misce mieszamy ze sobą mąkę, sól, sodę i kakao.
W osobnej misce ucieramy na puszystą masę masło z cukrem.
Nie przerywając ucierania do masy dodajemy na przemian jaja i małe porcje suchej mieszanki.
Ucieramy wszystko na jednolitą masę.
Do masy dodajemy posiekane śliwki.
W osobnej misce ucieramy na puszystą masę masło z cukrem.
Nie przerywając ucierania do masy dodajemy na przemian jaja i małe porcje suchej mieszanki.
Ucieramy wszystko na jednolitą masę.
Do masy dodajemy posiekane śliwki.
Wszystko dokładnie mieszamy i przekładamy do papilotek (masa jest na tyle gęsta, że nie powinny być potrzebne foremki do babeczek).
Babeczki pieczemy ok 20 minut w temp. 160 stopni.
zdrówka! zdrówElka! my właśnie wygraną bitwę mamy za sobą i mam nadzieję na dłuższą przerwę od wirusów-psikusów...
OdpowiedzUsuńNiech się to zdrowie odnajdzie :), bo się straciło z oczu ... (mamy nadzieję, że na chwilę).
UsuńPS. Zazdrościmy książkowych zakupów!
Biedna Elka...dużo zdrówka! U nas babeczki, muffinki ostatnio na tapecie, więc i z tego przepisu zapewne niebawem skorzytamy:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRazowa mąka (i orkiszowa, choć drobno zmielona i pszenna)zostawia maleńkie drobinki w cieście ... fajnie się je takie babeczki. Wyrzuty sumienia trochę mniejsze ;)
UsuńElka widać w w bojowym nastroju zapewne szybko pokona wroga! Przesyłamy buziaki z witaminą Ce! :) Zdrowiej Elko! :)
OdpowiedzUsuńW końcu lwica, znak zobowiązuje :D
UsuńSwietne babeczki i królik się najadł :).
OdpowiedzUsuńCórci życzę zdrówka! Duzo zdrówka !
Pozdrawiam serdecznie!
Majano dziękujemy! Królika Elka szybko zwinęła, więc zwierz nie pojadł sobie wiele ;).
UsuńNo takiej bombie cytrynowej to nikt nie podskoczy:D
OdpowiedzUsuńJa myślę! ;)
UsuńZdrówka dla Elki !!!!
OdpowiedzUsuńA ciacha wypróbujemy choćby nie wiem co !!! Tylko to masło,które trzeba utrzeć mnie przeraża. Za chiny nie chce być puszyste:-( Może masz jakiś sposób na krnąbrne masło???
Makutra i heja :D. Dostałam od mamy, piękną makutrę do zadań specjalnych, ale jeśli zmiksujesz miękkie masło z cukrem w mikserze, to babeczki też wyjdą. Wprawdzie nie wyrastają wysokie, bo razowa mąka jest cięższa i nie dźwignie ciasta tak jak ta o niższym typie, ale i tak warto - dla mniejszych wyrzutów sumienia.
Usuńmoją ręka przy makutrze wymięka!
UsuńOj tam, oj tam ... świetnie działa na uspokojenie :D
UsuńJa na krtań polecam kisiel i siemie lniane zaparzone do popijania. Cytryna, miód, wyroby kukurydziane podrażniaja krtań. Zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńDzięki za wskazówki, wprawdzie przekopałam już internet i jesteśmy po konsultacji z lekarzem, ale każda wskazówka na wagę złota. Cytrynę Elka dorwała, bo zobaczyła na stole, tak się w nią wessała, że nie miałam sumienia dziecku odbierać ;). Walczymy Siemieniem lnianym, inhalacjami (w sypialni chłodno i wilgotno), kaszą jaglaną, herbatą lipową i ... mam wielką nadzieję, że obejdzie się bez sterydów, które zakupione czekają. Jeśli jednak stan Elki nie będzie się poprawiał, cóż ... trzeba będzie po nie sięgnąć.
UsuńZdrówka dla błękitnookiej księżniczki!!!! Jak już zlejecie tą wstrętną chorobę to jeszcze kopa zasadźcie ode mnie i Gabiego...nas też cholerstwo trzyma:/
OdpowiedzUsuńCholerstwo odporne na mróz :/. Kopa zasadzimy! A wy jak walczycie?
UsuńZdrówka życzę. My świeżo po zapaleniu krtani (łącznie z pobytem w szpitalu). Rozumiem Cię świetnie :-/ Na szczęście dość szybko mija.
OdpowiedzUsuńTych nocnych ataków duszności się właśnie boję. Strachu się dziś najadłam bardziej niż babeczek. Tataelki znów wyleciał i z Elką musimy jakoś przez tę noc, w miarę bezboleśnie, przebrnąć.
UsuńSzpital brrrrrrrrrrrrrrrrr (dobrze, że u was już po wszystkim).
chce być takim zajączkiem!!!!!
OdpowiedzUsuńDUŻO zdrówka i spokojnej nocy bez nerwów i srtachu
trzymacie się ciepło
Ps. Adrianowi kiedyś przy przeziębieniu dałam kawałeczek cytryny a ten chciał więcej i więcej aż w końcu zjadł całą :D to po dziadku ma!!!
Preferencje smakowe dzieci są zaskakujące ... :)... dziadków też ;).
UsuńDzięki wielodzietni!
Trzymajcie się! Nasze lwice muszą trzymać się razem! My od tygodnia walczymy z wirusem, całe szczęście tylko katarowym, a jak na złość, jeszcze zębole lezą... :/. Inhalacje, nawilżanie, inhalacje, nawilżanie... No bo ten mróz... Nie lubię :(. Będziemy o Was myśleć cieplutko! Zwłaszcza w nocy. Musi być dobrze!
OdpowiedzUsuńDziewuszki dorzućcie do jadłospisu kaszę jaglaną, zrezygnujcie z dużej ilości nabiału, a katar pójdzie sobie precz :).
UsuńU nas zębole lazły bezboleśnie - czekamy tylko na piątki. Pozdrowienia dla Agregatki!
UsuńInhaluj MamoElki Elkę i jeszcze raz inhaluj! A cytryna skoro Elka ją na broń wybrała, pewnie pomoże! Zdrówka umęczonej już pewnie Eluni życzymy! My z krtanią regularnie walczymy niestety...
OdpowiedzUsuńFak, że się tak brzydko wyrażę. Niedoświadczona ze mnie mamuśka w kwestiach chorowania. Najważniejsze, że już wiem jak się zachować. Pozdrawiamy was dziewczyny!
UsuńO rety! Ela MISZCZ cytrynie daje radę! szacun!
OdpowiedzUsuńa takie wojny budują odporność, trzeba się nauczyć walczyć! więc jakieś plusy są
powodzenia i siiiiły
Są, pewnie że są. Czas się przygotować, że infekcji z czasem będzie więcej. Ważne, żeby wychodziła z nich jak najczęściej obronną ręką. Tym razem, chyba się udało (odpukać ;)).
Usuńoj znamy niestety krtaniowe sprawy :((( :(( mój synek średnio 2-3 razy w roku ma... kiedyś były szpitale, teraz jakoś dajemy radę w domu... nie znoszę tego, zawsze boję się bardzo, a noce są najgorsze - ze szczekającym kaszlem i obawą przed dusznościami (Synek jest astmatykiem...). Życzymy powrotu do zdrowia! Będzie dobrze, zachowajcie siły! Właściwie nic nowego nie napiszę - dużo pić chłodnych napoi, inhalować, w razie jakiegoś ataku - wychłodzić pomieszczenie (opatulając wcześniej Małą), siemię... u nas czasem potrzeba mocniejszych leków czy sterydów - nie bój się, w małych ilościach, od czasu do czasu naprawdę nie zaszkodzą!! Astmatycy np. codziennie muszą przyjmować inhalacje, więc przy zdrowym dziecku na pewno nie zaszkodzi jednorazowy lek. Pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za każde słowo Małgosiu! Gdybym tylko zauważyła, że Elka przestaje sobie z kaszlem radzić, to sięgnęłabym po sterydy bez mrugnięcia okiem (na szczęście kaszel suchy zamienia się już w mokry). Nie zazdroszczę tych szpitalnych wycieczek :/.
UsuńOj bidulka!! :o My tez ostatnio bylysmy smarkate mocno... Ale obylo sie bez tak drastycznych srodkow jak cytryna.
OdpowiedzUsuń:D ... tjaaa
OdpowiedzUsuńMamoEli nawet nie wiesz jaka jestem głodna po przeczytaniu tego bloga... I... Pozostanę przy tym, bez jakichś bardziej drobiazgowych opisów cieknącej śliny np ;) Od dechy do dechy przeczytałam i zamierzam korzystać z tych przepisów :) Niech tylko Julinda wróci do domu. Albo niech okazja się nadarzy. Dzięki! Na pewno będę tu wracać i dla przepisów i dla życia z Elcią opisów :)
OdpowiedzUsuńWracaj, lubimy gości w naszej kuchni :). Wprawdzie wykwintnie nie gotujemy, ale żarełko jest całkiem zjadliwe :).
OdpowiedzUsuńjak się czujecie? Elka wraca do formy i apetytu? Gorąco pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU nas chyba wszystko na dobrej drodze :). Elek jeszcze "mokro" kaszle, ale podobno to normalne. Zapraszamy na fejsbuka, tam czasem wrzucę coś więcej.
Usuń