Niech mi jakiś pracownik wytwórni puszek podrzuci szybciorem jeden blaszany egzemplarz - proszę. Nie mam żadnych wymagań co do kształtu i sposobu zamknięcia, ważna jest tylko pojemność - puszka powinna być duża, bardzo duża, najlepiej największa. Jeśli za dzień lub ewentualnie dwa (może tyle wytrzymam) nie odezwie się do mnie nikt z fabryki puszek, nie pozostanie mi nic innego jak otwarcie maleńkiej puszeczki szprotek, która zalega, wciśnięta w najdalszy kąt szafki już od jakiegoś czasu (nie wiadomo konkretnie jakiego - podejrzewam, że szprotki, które ktoś kiedyś w niej nieludzko gęsto upchał, pamiętają czasy baaardzo odległe). Postawiona pod ścianą będę zmuszona zjeść te rybeńki, tudzież wypuścić je na wolność (lepiej późno niż wcale) a następnie spróbuję upchać w tej tyci puszeczce Elki nerwy. Nerwy dziewięciomiesięcznej karmelki są dużo większe od szproteczek, więc istnieje ryzyko, że cała operacja nie zakończy się powodzeniem, tym bardziej, że nie mam pomysłu jak na powrót zamknąć, już raz otwartą, puszkę.
Jaka ja byłabym szczęśliwa, gdyby rzeczywiście można było nerwy upchać do konserwy i wysłać na eksport, najlepiej na księżyc, z daleka od ludzi, którzy przez ciekawość mogliby ją otworzyć. Nie chcę mieć bogu ducha winnych istot na sumieniu - wystarczy, że ja muszę z nerwami Elki mierzyć się od czasu do czasu, słuchać jej jęków, stęków i żałosnego zawodzenia, bo oto wyrodna matka zabrała sprzed nosa dziecku obiekt pożądania - zużytą pieluchę.
Czekając na odzew pracowników wytwórni puszek trzeba sobie jakoś z nerwami małego dziecia radzić - można go na przykład spróbować ukoić czymś smakowym.
Zapiekany łosoś z porem, ziemniakami i brokułami
(u nas po 9 miesiącu)
200 g pozbawionego ości i pokrojonego na kawałki łososia
200 g ziemniaków pokrojonych w cienkie plastry
około 10 różyczek brokuła
około 3 cm białej części pora pokrojonego w cienkie krążki
1/3 szklanki wody
1/3 szklanki mleka
2 łyżki mąki
1 łyżka zmielonego sezamu
15 g masła
szczypta soli
1/2 łyżeczki suszonego koperku
Przygotowanie
Do garnka wlewamy mleko i wodę, doprowadzamy do wrzenia - na wrzątek wkładamy łososia i gotujemy go około 3-4 minuty.
Łososia wyciągamy i odstawiamy a mleko z wodą zachowujemy.
Pokrojone na cienkie plasterki ziemniaki wkładamy do garnka z wrzącą wodą i gotujemy je około 4 minuty - po upływie 4 minut odcedzamy.
W rondelku lub na patelni roztapiamy masło, dodajemy pora i dusimy go na małym ogniu pod przykryciem około 3-4 minuty, następnie dolewamy mleko z wodą, przyprawiamy szczyptą soli i wsypujemy mąkę, jednocześnie dokładnie mieszając. Gotujemy sos na małym ogniu (bez przykrycia) 10 minut W tym czasie, jeśli sos okazałby się zbyt gęsty, dodajemy odrobinę wody lub mleka.
Po upływie 10 minut dodajemy do sosu różyczki brokuła i sezam, delikatnie mieszamy i odstawiamy z ognia.
Foremkę keksówkę (ja użyłam kilku mniejszych) wykładamy papierem do pieczenia, na dnie rozkładamy łososia, wylewamy sos z brokułami, na wierzchu układamy ciasno plasterki ziemniaków. Ziemniaki smarujemy delikatnie roztopionym masłem lub oliwą, posypujemy suszonym koperkiem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika.
Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 25 minut, następnie przez kolejne 10 minut w temperaturze 220 stopni.
Zapiekanego łososia zjadłyśmy obie z wielkim apetytem.
Hmmm, Ela w ogóle nie wygląda na zdenerwowana na tych zdjęciach...
OdpowiedzUsuńI Bogu dziękować :)
OdpowiedzUsuńŚwietne jest zdjęcie Eli po jedzeniu :)
OdpowiedzUsuńAch, jakie apetyczne obiady u Was! My ciągle jeszcze w gotowanych warzywach jesteśmy, Mała by pewnie i coś poważniejszego zjadła, tylko mi inwencji (choć te wszystkie zapiekanki i ryżotta sobie w myśli notuję) i czasu nie starcza.
Nawaliłam literówek, że patrzeć nie mogłam na mój komentarz, więc popełniam 2.
OdpowiedzUsuńNawet się nie obejrzysz a malutka będzie wsuwała tak aż się będą jej uszy trzęsły ;). Nie mogłam się doczekać momentu, w którym nie będę bała się zapodać Eli tej zapiekanki i proszę oto nadszedł :D.
Zapiekanka smakowała nawet tacie Elki - chociaż była tylko ze szczyptą soli. Dużo aromatu dały duszone pory.
Ja jestem pod wrażeniem waszych warzywnych kompozycji - do niektórych z warzyw w PL nie ma łatwego dostępu a szkoda.
Co ja bym dała za kilka bonusowych godzin. :)
Jesteście naszą inspiracją :-) Dzisiaj łosoś zapiekany, pyyyyychaaaa.....
OdpowiedzUsuńHelenka zachwycona, jej stolik wygląda dokładnie tak, jak stolik Eli.
Nineczka jak zwykle jedzenia nie tyka póki co, ale brokuła trochę musnęła.
Ja i niemąż też się solidnie objedliśmy.
Dziękujemy za pyszny pomysł.
Wczoraj był tu komentarz od Anny, ale zniknął a może nigdy go nie było, tylko mi się przyśniło? Wydawało mi się też, że wczoraj dodałam post, ale też go nie ma :/. Mimo to piszę do Anny, może to przeczyta. Dziękuję za miłe słowa i bardzo się cieszę, że smakowało. Czy Nina i Hania to bliźniaczki i jedna jeść lubi a druga niezbyt?
OdpowiedzUsuńKurczę, coś Wam zjadło sernik :/
OdpowiedzUsuńZjadło :( ... czarna dziura google :( ... nie mam kopii i D... (zbita)
OdpowiedzUsuńSkąd Ty masz taki zasób zwierzyny do fotografowania? :) świetne foty, aż chce się jeść....u mnie cały problem w tym że ja tak nie lubię siedzieć w kuchni, nie lubię gotować...ech...MamoEli, może kilka przepisów kulinarnych dla zdolnych inaczej (a do tego leniwych) ;p Marlenica
OdpowiedzUsuńTu same przepisy dla leniwców :), do których ja się też zaliczam (no może poza ciastem śliwkowym):).
OdpowiedzUsuńZwierzynę upolowałam dawno temu i plastikowe zoo sobie leżało i czekało na swoje 5 minut.