wtorek, 3 maja 2011

Ciasteczka fudge oraz ... rodziców słodkie sny i córki słone łzy

Po długim i intensywnym dniu, gdzieś około północy, rodzice Eli poczuli nagle niepohamowany apetyt na ... coś rozpoczynającego się na literkę eS, .. coś bardzo przyjemnego, ale niestety tym razem bardzo krótkiego, prawie tak krótkiego jak trzyliterowa nazwa tej rozkoszy (nie, nie, nie - nie na to poczuli ochotę, ;) choć druga literka tej przyjemności to też E, to ta trzecia to już nie iX tylko eN). Poczuli oboje naprawdę wielki głód na sen.
Rozpoczęli więc przygotowania do uczty i kilka minut później już smacznie spali. Cudownie słodkie sny rozpływały im się w głowach. Do czasu jednak - do czasu, kiedy ich niespełna dziewięciomiesięczna córunia Elżunia postanowiła w środku nocy pobawić się w dietetyczkę. Około pierwszej mała stwierdziła, że wystarczy rodzicom ta porcja słodkości i dla obrzydzenia sennych pyszności, posoliła swoimi łzami te słodziuteńkie sny tak, że jeść się ich już dalej nijak nie dało. Kiedy już się jej zdawało, że oto uratowała ich przed zgubnym wpływem cukru, jak gdyby nigdy nic zasypiała a mama i tato Eli sięgali po nową porcję sennych marzeń i ... po jakiejś godzinie sytuacja z soleniem się powtarzała ... i, żeby było weselej ... tamtej nocy jeszcze kilkakrotnie :/.
Następnego dnia, nocny brak słodkich snów, rodzice Eleczka zrekompensowali sobie zajadając ciasteczka.

Ciasteczka fudge

250 g masła
300 g cukru
100 g mlecznej czekolady
300 g pełnego mleka w proszku
250 g orzechów włoskich

Przygotowanie

Siekamy orzechy włoskie.

W rondelku zagotowujemy 100 ml wody z cukrem.

Po 10 minutach gotowania dodajemy masło, połamaną w kostki czekoladę i gotujemy kolejne 10 minut, cały czas mieszając.

Po 10 minutach zdejmujemy z ognia, dokładnie mieszamy z przesianym przez sito mlekiem w proszku na gładką masę.

Do jeszcze ciepłej masy wsypujemy posiekane orzechy i ponownie dokładnie mieszamy.

Wykładamy masę równą, niezbyt grubą warstwą do formy wyścielonej papierem do pieczenia.

Tak przygotowaną masę odstawiamy w chłodne miejsce do ostygnięcia.

Gdy masa całkowicie zastygnie, kroimy ją na kostki.







2 komentarze:

  1. Ach! Ja też chcę! Wyglądają świetnie! Może mała Ela sobie po prostu nocą ostrzyła ząbki na te peszności?

    (To ja, "aaa", mąż kazał mi zmienić nazwę użytkownika na mniej tymczasową ;))

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj długo jeszcze sobie poostrzy zębole ;).
    Czasem ma takie akcje, najczęściej towarzyszą skokom rozwojowym.
    A męża czasem można posłuchać :).

    OdpowiedzUsuń