W naszym kuchennym laboratorium Elżbieta w asyście swojego taty przeprowadziła wczoraj serię doświadczeń na liściach sałaty. Młodociany naukowiec poddawał próbom liściaste warzywo a Mamaeli miała to na żywo :). A oto dla was krótka relacja:
(W domu Eli Karmeli trwa kolacja.) W pełnym skupieniu badacz Elżbieta męczy warzywny materiał badawczy - tak męczy, że chwilę później ... zmęczy (bynajmniej nie sałatę ;)) - po upływie około 40 minut skupienie naukowca sięga zenitu, siłą parcia w końcu się materializuje i ... Mamaeli zmuszona jest do przerwania arcyciekawych badań nad warzywem, z powodu bardzo realnego zagrożenia skażeniem biologicznym. Sprawnym ruchem pomaga naukowcowi opuścić jego stanowisko pracy, żeby ...
Tu relacja się urywa, bo co się działo dalej w naszym domu nie muszę mówić nikomu - ten kto pomyśli na pewno się domyśli :).
A oto wyniki eksperymentu:
1. Sałata na pewno nie lata,
2. Zrzucona setki razy sałata nadal spada,
3. Zrzucone liście sałaty bankowo podniosą ręce taty,
4. Potrząśnięta sałata nie grzechocze, choćby nią trząść całe półrocze,
5. Sałata bez wątpienia nadaje się do zjedzenia.
Do zjedzenia nadają się także Paluszki pieczone - po dodatkowym doprawieniu nadają się nawet dla starszych dzieciaków (i dzieciaków podstarzałych też). Poniżej w wersji z kaszą jaglaną. Bardzo dobrze smakują także w wersji z kaszą gryczaną. Podawałam je Eli z zupką lub jogurtem, w towarzystwie uparowanych warzyw i kawałka mięsa.
Z podanych proporcji wychodzi dużo paluszków (jeśli niemowlę je samo, trzeba się liczyć z tym, że duża część wyląduje na podłodze lub zostanie wsmarowana w blat :)). Ciasto na paluszki można podzielić na dwie części i do swojej dosypać soli, dodać trochę więcej cebuli lub czosnku.
Pieczone paluszki
(u nas po 9 miesiącu)
(u nas po 9 miesiącu)
150 g ciepłego ziemniaczanego puree
1 łyżka masła
150 g ugotowanej (najlepiej ciepłej) kaszy jaglanej (Przypominam, że kaszę należy wcześniej opłukać i najlepiej opłukaną uprażyć do sucha na patelni. Kaszę gotujemy w stosunku 1:3 - np. 1 szklanka kaszy i 3 szklanki wody. Kasza ślicznie nam się ugotuje, jeśli wrzucimy ją na wrzątek i pogotujemy 10 minut na małym ogniu, nie mieszając. W miarę potrzeby dolewamy odrobinę wrzątku do gotującej się kaszy.)
2 żółtka
1 zmiażdżony ząbek czosnku
1/2 łyżeczki startej na najmniejszych oczkach cebuli
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1 łyżka (z górką) mąki kukurydzianej
Przygotowanie
Ziemniaczane ciepłe puree mieszamy z łyżką masła i kaszą.
Do masy dodajemy żółtka, czosnek, cebulę i pietruszkę - dokładnie mieszamy, na końcu wsypujemy pełną łyżkę mąki kukurydzianej. Całość mieszamy.
Z tak przygotowanego ciasta zwilżonymi dłońmi formujemy paluszki (lub inne kuleczki ;)).
Paluszki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez około 25 minut.
Podajemy ciepłe... i nie zapominamy o czymś do popicia.
Podajemy ciepłe... i nie zapominamy o czymś do popicia.
Mamoeli, w tym Wrocławiu to ile trwa doba? Bo ja oglądam i się zachwycam, i się usilnie zastanawiam, jak wygospodarować czas na jakieś ładniejsze gotowanie :)
OdpowiedzUsuń24 niestety, to tak jak u was? ;). To w sumie aż tyle czasu nie zajmuje a odkąd nie mamy telewizora doba się trochę jakby wydłużyła ;).
OdpowiedzUsuńEh! Ja telewizora nie mam już z 10 lat - teraz już sobie nie wyobrażam, kiedy miałabym go oglądać. Może trzeba kupić i wyrzucić znowu?
OdpowiedzUsuńPomysł dość ryzykowny, ale skoro to miałoby pomóc w wydłużeniu doby ;)
OdpowiedzUsuńMamoeli chylę nisko czoło - paluszki bomba a widać że Wasz dom nie tylko kuchnią stoi - laboratorium w kuchni -popieram w 100%. Czy już pisałam, że rozbawiłaś mnie do łez. Coś mi się wydaje, że często tu będę zaglądać. Koniecznie muszę dodać Twój blog na pasek mojego, żeby żadnego postu nie przegapić.
OdpowiedzUsuńEwa
Uwielbiamy spędzać czas w kuchni, Eluś w niej rządzi - dosłownie :). Cieszę się, że się popłakałaś ;). Zapraszamy serdecznie. Zaraz wpadam zobaczyć co u was. Eluś urzęduje z ciocią, więc to wykorzystam :D.
OdpowiedzUsuń