O zalaniu pana Pitu pitu pitu można przeczytać o tu - a już za chwilę nie tam a właśnie tu ciąg dalszy pitolenia Mamyeli o "uśmierconej" zabawce jej córy Eli.
Gdyby tylko rodzice Eli porządnie ślady nieumyślnej zbrodni zatarli a nie tylko do sucha wytarli, Eluś by nie zauważyła, że z panem Pitu pitu pitu jest, bez kitu, coś chyba jednak nie do końca w porządku i że pan, zazwyczaj irytująco pitolący, jest aż nadto milczący. Gdyby rodzice Eli plastikowe, zimne ciało usunęli, Eluś nie zauważyłaby, że zabawka (niedoszły jak się okaże trup) milczy jak grób. Ciało jednak w domu zostało a Eli jego brak pitolenia po 48 godzinach dał w końcu do myślenia i uciskając nos zabawce rozpoczęła akcję reanimację. Podjęte przez Elżunię zabiegi resuscytacyjne okazały się o dziwo "rewelacyjne". I sruuu ... znów w domu słychać pitu, pitu, pitu. Dość pitolenia czas zrobić dziecku coś do zjedzenia.
Zapiekany szpinak, kalafior i pęczek botwiny
(U nas tuż przed skończonym 10 miesiącem Eli)
1 pęczek botwiny z buraczkami
4 pełne garście świeżych liści szpinaku
2 małe ząbki czosnku lub 1 większy
2 łyżki oliwy
1/3 łyżeczki suszonego rozmarynu
50 g kaszy kuskus
1/2 średniej wielkości kalafiora
3 żółtka
50 ml mleka (opcjonalnie)
1 łyżka masła
60 g mozzarelli
Przygotowanie
Kalafiora gotujemy i po ugotowaniu dzielimy go na bardzo drobne różyczki.
Umyte i wysuszone liście botwiny oraz szpinaku drobniutko siekamy - buraczki kroimy w cienkie zapałki.
Na patelnię wylewamy 2 łyżki oliwy, następnie wsypujemy posiekane liście botwiny, szpinaku i pokrojone w słupki buraczki - całość dusimy kilka minut pod przykryciem aż wszystkie liście zmiękną, pod koniec duszenia dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i dusimy jeszcze przez chwilę.
W miseczce przygotowujemy 50 g kaszy kuskus zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Do przygotowanej, ciepłej kaszy dodajemy łyżkę masła - całość mieszamy.
Mozzarellę ścieramy na dużych oczkach.
Żółtka mieszamy z mlekiem.
Wszystkie składniki dokładnie ze sobą mieszamy i przekładamy do wyłożonej papierem do pieczenia niewielkiej foremki (keksówki) lub do kilku mniejszych foremek (ja zapiekałam w kilku mniejszych).
Całość zapiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 30 minut.
Po upieczeniu pozostawiamy do ostygnięcia.
Ten obiad zjadłyśmy razem, ale część dla siebie doprawiłam solą i pieprzem nim wyłożyłam ją do foremek.
uwielbiam botwinke! no i popatrz jaka Ela zdolna :D
OdpowiedzUsuńDzielna Ela! Bedzie z niej ratownik medyczny jak nie lepiej :)
OdpowiedzUsuńA wy, rodzice, wstyd, za zalewanie wspanialej zabawki o tak duzej energii i woli zycia!
Sandrulo zgadzam się Botwinka jest wielce okej :). W sobotę babcia Eli obiecała nam zupkę - botwinkę właśnie - już się cieszę :). ... patrzę i nie wierzę ;)nawet nie wiem, kiedy zdolniacha ukończyła kurs pierwszej pomocy ;).
OdpowiedzUsuńAnno - jest nam tak bardzo wstyd, tym bardziej, że zabawka została oddana nam do adopcji (w poprzednim domu okazała się już nikomu niepotrzebna:(). Zrozumieliśmy, że popełniliśmy błąd, bo wcześniej porzucona, potem utopiona ... a ona nadal chce żyć.
smacznego Eluniu!
OdpowiedzUsuńKiedy Ty masz czas na te kuchenne eksperymenty?:)
Eluś na mnie wymusza ;)
OdpowiedzUsuń