Mogę przysiąc, że słyszę jak moje dorosłe już (bo prawie dziesięciomiesięczne) niemowlę mówi do mnie bardzo wyraźnie, co myśli na temat moich prób, żeby główeczka i czapeczka na czas spaceru we wściekłym ataku słoneczka stanowiły silnie zintegrowaną jedność. A co myśli?
Myśli, że pomysł uzbrojenia w czapeczkę jest, delikatnie mówiąc, od czapy, żeby nie powiedzieć do ...y. I co ma zrobić w takim wypadku rodzic, który ataku słoneczka na głowę dzieciąteczka się boi, który truchleje, gdy żar z nieba się leje, który się ze strachu trzęsie, gdy słońce nie głaszcze głowy delikatnie jak pióro gęsie? (Pióro gęsie? Coraz gorzej ze mną.) Przecież ojczulek bądź matula gwoździkiem czapeczki do główeczki nie przygwoździ :/...jest to wprawdzie jakiś pomysł, ale musiałby najpierw ktoś ojca i mateczkę potraktować solidnie młoteczkiem, żeby chorą myśl zrealizowali. Na dzień dzisiejszy, niebezpieczny, bo słoneczny, nie wiemy co robić, jako rodzice przegrywamy najczęściej tę walkę, stosując jedynie (czasem z powodzeniem) taktykę zmylenia przeciwnika Elżbiecika - jedną czapeczkę wciskając na główeczkę a drugą wpychając w piąsteczkę, po czym wrzucamy na luz i jedziemy dalej :).
Myśli, że pomysł uzbrojenia w czapeczkę jest, delikatnie mówiąc, od czapy, żeby nie powiedzieć do ...y. I co ma zrobić w takim wypadku rodzic, który ataku słoneczka na głowę dzieciąteczka się boi, który truchleje, gdy żar z nieba się leje, który się ze strachu trzęsie, gdy słońce nie głaszcze głowy delikatnie jak pióro gęsie? (Pióro gęsie? Coraz gorzej ze mną.) Przecież ojczulek bądź matula gwoździkiem czapeczki do główeczki nie przygwoździ :/...jest to wprawdzie jakiś pomysł, ale musiałby najpierw ktoś ojca i mateczkę potraktować solidnie młoteczkiem, żeby chorą myśl zrealizowali. Na dzień dzisiejszy, niebezpieczny, bo słoneczny, nie wiemy co robić, jako rodzice przegrywamy najczęściej tę walkę, stosując jedynie (czasem z powodzeniem) taktykę zmylenia przeciwnika Elżbiecika - jedną czapeczkę wciskając na główeczkę a drugą wpychając w piąsteczkę, po czym wrzucamy na luz i jedziemy dalej :).
Czy ktoś po spacerku odmówi deserku?
Piekielnie dobry torcik czorcik
składniki na biszkopt
4 jajka (w temperaturze pokojowej)
3 kopiaste łyżki mąki pszennej
1 kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej
prawie 3/4 szklanki cukru
szczypta soli
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
składniki na masę
3 dobrej jakości białe czekolady (my używamy czekolady Milka)
750 g sera mascarpone
6 pełnych garści posiekanych pistacji + posiekane pistacje do dekoracji
ok 200 g truskawek
Krem można zrobić z 2 czekolad i z 500 g sera, ale uwielbiam gdy go nieco zostanie, bo rewelacyjnie smakuje sam :) z truskawkami, mrożonymi bananami lub mandarynkami z puszki.
Przygotowanie
Dno tortownicy o średnicy 20 cm wykładamy papierem do pieczenia, brzegi formy smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Oddzielamy białka od żółtek. W pojemnym naczyniu ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę.
Pod koniec ubijania dodajemy stopniowo cukier na przemian z żółtkami - ubijamy tak długo aż kolor ciasta będzie jasnokremowy.
Mąki mieszamy ze sobą, z proszkiem do pieczenia, następnie przesiewamy i dodajemy do ciasta, delikatnie mieszając łyżką lub mikserem na wolnych obrotach.
Tak przygotowane ciasto przekładamy do formy i wstawiamy do pieca na około 25 - 30 minut.
Po upływie 25-30 minut sprawdzamy patyczkiem (np. do szaszłyków) czy ciasto się upiekło (upieczone ciasto nie przylepia się do patyczka)
Po upieczeniu formę z biszkoptem odwracamy do góry dnem i zostawiamy do ostygnięcia.
Po ostygnięciu przekrawamy biszkopt długim nożem (bez piłki).
Białe czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej i mieszamy z serem mascarpone. (Trzeba to zrobić bardzo delikatnie, by krem się nie zważył. Białe czekolady muszą nieco ostygnąć a ser musi mieć temperaturę pokojową.)
Masę z sera i czekolady mieszamy z posiekanymi pistacjami.
Na dolny blat biszkoptu wykładamy część masy, następnie układamy truskawki, resztę masy i górny blat biszkoptu.
Na górny blat biszkoptu wykładamy masę, truskawki i pistacje.
Smacznego!
Piekielnie dobry torcik czorcik
składniki na biszkopt
4 jajka (w temperaturze pokojowej)
3 kopiaste łyżki mąki pszennej
1 kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej
prawie 3/4 szklanki cukru
szczypta soli
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
składniki na masę
3 dobrej jakości białe czekolady (my używamy czekolady Milka)
750 g sera mascarpone
6 pełnych garści posiekanych pistacji + posiekane pistacje do dekoracji
ok 200 g truskawek
Krem można zrobić z 2 czekolad i z 500 g sera, ale uwielbiam gdy go nieco zostanie, bo rewelacyjnie smakuje sam :) z truskawkami, mrożonymi bananami lub mandarynkami z puszki.
Przygotowanie
Dno tortownicy o średnicy 20 cm wykładamy papierem do pieczenia, brzegi formy smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Oddzielamy białka od żółtek. W pojemnym naczyniu ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę.
Pod koniec ubijania dodajemy stopniowo cukier na przemian z żółtkami - ubijamy tak długo aż kolor ciasta będzie jasnokremowy.
Mąki mieszamy ze sobą, z proszkiem do pieczenia, następnie przesiewamy i dodajemy do ciasta, delikatnie mieszając łyżką lub mikserem na wolnych obrotach.
Tak przygotowane ciasto przekładamy do formy i wstawiamy do pieca na około 25 - 30 minut.
Po upływie 25-30 minut sprawdzamy patyczkiem (np. do szaszłyków) czy ciasto się upiekło (upieczone ciasto nie przylepia się do patyczka)
Po upieczeniu formę z biszkoptem odwracamy do góry dnem i zostawiamy do ostygnięcia.
Po ostygnięciu przekrawamy biszkopt długim nożem (bez piłki).
Białe czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej i mieszamy z serem mascarpone. (Trzeba to zrobić bardzo delikatnie, by krem się nie zważył. Białe czekolady muszą nieco ostygnąć a ser musi mieć temperaturę pokojową.)
Masę z sera i czekolady mieszamy z posiekanymi pistacjami.
Na dolny blat biszkoptu wykładamy część masy, następnie układamy truskawki, resztę masy i górny blat biszkoptu.
Na górny blat biszkoptu wykładamy masę, truskawki i pistacje.
Smacznego!
Co do czapki to u nas zasada jest taka, że bez czapki wracamy do domu. Pomaga choć co i rusz bywają próby pozbycia się jej. Pomysł ze zmyleniem świetny :D
OdpowiedzUsuńZmylenie przeciwnika czasami skutkuje, czasem niestety nie. Sznureczki od czapeczki wydają się Elżbietce na tyle atrakcyjną przekąską, że jedna z czapek zostaje na głowie. :)
OdpowiedzUsuńOgólnie mamy bardzo lajtowe podejście do czapki i ubieramy ją tylko wtedy, gdy żar się leje z nieba lub okrutnie wieje...może gdybyśmy ubierali ją zawsze, byłoby inaczej ...a może nie ;)
moje dzieci tak owłosione główki mają, że jakoś sobie tak tłumaczymy braki czapkowe, że przecież naturalne czapeczki noszą cały czas :P pyszniaste torcisko!
OdpowiedzUsuńTłumaczenie przednie :D.
OdpowiedzUsuńcuda na patyku normalnie :P no dobra bez patyka, ale i tak cuda :)
OdpowiedzUsuńJakieś cudo na patyku bym zjadła ... waniliowe, śmietankowe z czekoladą lub bez - najważniejsze by było lodowate :). Dzięki Szana za odwiedziny i wpadam zobaczyć co u ciebie w kuchni, bo ciekawskie stworzenie ze mnie a tam mnie jeszcze nie było :).
OdpowiedzUsuń"Czapkowy bunt" chyba po prostu trzeba przeczekać i tyle. U nas wyraźna awersja do wszelkiego rodzaju nakryć głowy trwała mniej więcej miesiąc. Pozwalałam Jej wtedy na chodzenie bez nakrycia głowy - wzbudzając tym wiele kontrowersji na swoim osiedlu;)
OdpowiedzUsuńObecnie wszystko się wyklarowało - czapka może być, może też jej nie być, nie ma różnicy. Chociaż uwzględniając obecną pogodę rezygnujemy z chustek i kapeluszy. No chyba, że skwar niemiłosierny.
Myślę, że za kilka tygodni Elka też stwierdzi, że nie ma co walczyć z czapką.
Dlatego Sylvio się nie upieramy przy czapce i czekamy na lajciku... nic na siłę:)
OdpowiedzUsuń